Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

WKS: Niebezpieczny, dziki zachód

0
Podziel się:

Wybrzeże Kości Słoniowej, niegdyś oaza spokoju i dostatku w zachodniej
Afryce, podnosi się na nogi po 10-letniej wojnie domowej. Na zachodzie kraju wciąż grasują jednak
rebelianci, którzy śnią o nowej wojnie.

Wybrzeże Kości Słoniowej, niegdyś oaza spokoju i dostatku w zachodniej Afryce, podnosi się na nogi po 10-letniej wojnie domowej. Na zachodzie kraju wciąż grasują jednak rebelianci, którzy śnią o nowej wojnie.

Na żądanie władz Wybrzeża Kości Słoniowej Liberia zamknęła dzielącą je granicę, a wiceminister obrony WKS Paul Koffi Koffi grozi, że pośle żołnierzy na liberyjską ziemię, by wytropili i pozabijali ukrywających się tam rebeliantów, którzy od miesięcy terroryzują pogranicze.

W zeszłym tygodniu znów zaatakowali oni wioski w pobliżu miasteczka Tai, a nawet ostrzelali wezwany na pomoc patrol wojsk ONZ. Zginęło 18 ludzi, w tym siedmiu, pochodzących z Nigru żołnierzy ONZ.

Przedstawiciele Human Rights Watch obliczyli, że od lipca zeszłego roku rebelianci, wpierani przez najemników z Liberii wymordowali na zachodzie Wybrzeża Kości Słoniowej kilkadziesiąt osób. HRW ostrzegła też, że rebelianci i liberyjscy najemnicy opłacani są przez zbiegłych za granicę zwolenników obalonego przed rokiem prezydenta Laurenta Gbagbo, który pozbawiony władzy został wydany Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu i w haskim areszcie czeka na proces o wojenne zbrodnie.

Gbagbo, niegdyś dysydent, walczący z jednopartyjną dyktaturą, został prezydentem w 2000 r. Jesienią 2010 r. przegrał kolejną elekcję, ale nie pogodził się z porażką i odmówił złożenia urzędu. W kraju znów wybuchła trwająca od 2002 r. wojna, którą przerwała dopiero interwencja wojska ONZ i Francji, dawnej metropolii kolonialnej. W 4-miesięcznej wojnie zginęło kilka tysięcy ludzi, a ponad milion stracił dach nad głową. Gbagbo został odsunięty od władzy, a nowym prezydentem ogłoszono zwycięzcę elekcji z 2010 r. Allasane'a Ouattarę.

Składając prezydencką przysięgę, 70-letni Ouattara obiecał, że jego panowanie zakończy spory o władzę i 10-letnią wojnę, która podzieliła 20-milionowy kraj na chrześcijańskie południe i muzułmańską północ. Wojna zburzyła spokój i porządek, jakimi szczyciło się niepodległe od 1960 r. Wybrzeże Kości Słoniowej. Dzięki nim dorobiło się bogactwa na kakao, a do Abidżanu, nazywanego afrykańskim Paryżem, ściągali zagraniczni inwestorzy.

W tych złotych czasach Ouattara był premierem prezydenta Felixa Houphouet-Boigny'ego. Kiedy po 30-letnim panowaniu stary władca umarł, w kraju wybuchła wojna o schedę między rządzącymi chrześcijanami z południa i zbuntowanymi muzułmanami z północy, których politycznym przywódcą był Ouattara.

Pierwszy rok panowania Ouattara może zapisać po stronie sukcesów. Dzięki pomocy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, którego niegdyś był jednym z dyrektorów, Ouattara błyskawicznie postawił na nogi gospodarkę kraju. Aby przekonać do siebie mieszkańców południa, podzielił się władzą z jego politycznymi przywódcami, a jednego z nich, Jeannota Kouadio Ahoussou, mianował w marcu premierem.

Nowemu prezydentowi trudniej przychodzi za to pojednanie ze zwolennikami obalonego Gbagbo. Generałowie z armii rządowej, którzy służyli dawnemu prezydentowi nieufnie odnoszą się do wcielanych do wojska byłych partyzantów z północy, których Ouattara jest dłużnikiem. Aby nie dopuścić do konfliktów prezydent zachował dla siebie także stanowisko ministra obrony.

Powołana przez Ouattarę Komisja Prawdy zajmuje się zbrodniami, dokonanymi przez zwolenników Gbagbo. Póki co nie stanął przed nią natomiast żaden z partyzanckich komendantów Ouattary.

Zwolennicy Gbagbo, wywodzący się głównie z południowego zachodu kraju, zbojkotowali grudniowe wybory parlamentarne, a wielu dygnitarzy b. prezydenta uciekło za granicę, główniej do sąsiedniej Ghany.

Za drugą granicę, do Liberii uciekli zaś po wojnie wierni Gbagbo bojówkarze, a także sprowadzeni przez niego liberyjscy najemnicy. Według HRW to właśnie oni, opłacani przez emigrantów z Ghany, dokonują zbrojnych rajdów na zachodnie pogranicze Wybrzeża Kości Słoniowej.

Liberia utrzymuje przyjazne stosunki z Wybrzeżem Kości Słoniowej, ale według HRW w obawie, by nie zadrzeć z najemnikami i nie wywołać wojny u siebie w kraju, pani prezydent Ellen Sirleaf Johnson, nie robi nic, by ich powstrzymać przed atakami na sąsiada. Rok temu, po obaleniu Gbagbo, w Liberii aresztowano ponad stu wracających do kraju najemników, a wśród nich sławnych z okrucieństwa na całą zachodnią Afrykę watażków Isaaka "Boba Marley'a" Chegbo i Augustine'a "Wściekłego psa" Vleyee. Zdaniem HRW wszyscy zostali jednak uwolnieni. "Od roku Liberia chowa głowę w piasek" - twierdzi HRW.

Rząd Wybrzeża Kości Słoniowej domaga się od Liberii zgody, by jego wojsko, wraz z 10 tys. żołnierzy wojsk ONZ mogło zapuszczać się na jej terytorium i urządzać tam obławy na rebeliantów. "Musimy zaprowadzić porządek na naszej zachodniej granicy, a jeśli trzeba - ustanowić też strefę buforową po liberyjskiej stronie - zapowiada wiceminister obrony Koffi Koffi, który zażądał od ONZ przysłania mu dodatkowych śmigłowców. - Ale zrobimy to tylko za zgodą władz Liberii."

Wojciech Jagielski (PAP)

wjg/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)