Premier Włoch Silvio Berlusconi oświadczył we wtorek, że nie zamierza podać się do dymisji w związku ze skandalem obyczajowym na tle prostytucji. Według prokuratury w jego rezydencjach dochodziło do licznych przypadków prostytucji.
"Zwariowaliście?" - tak szef włoskiego rządu zareagował na pytanie dziennikarzy o to, czy poda się do dymisji, czego domaga się opozycja. Zapewnił następnie: "Jestem absolutnie spokojny, bawię się".
Ujawnienie przez włoską prasę akt prokuratury ze śledztwa w sprawie prostytucji, także z udziałem nieletniej, którym jest objęty, oraz zapisu podsłuchów z pikantnymi szczegółami znajomości z młodymi kobietami premier ocenił następująco: "To skandal, medialna manipulacja, to jest stałe szpiegostwo".
Podczas spotkania z grupą polityków ze swej partii Berlusconi wyraził opinię, że jest obiektem "procesu medialnego w celach wywrotowych".
Wcześniej w reakcji na doniesienia mediów Pałac Prezydencki w Rzymie w wydanym komunikacie położył nacisk na to, że opinia publiczna jest "poruszona", i zwrócił uwagę na potrzebę wyjaśnienia obecnej sytuacji.
Z inicjatywy jednej z komercyjnych włoskich stacji radiowych w Kancelarii Premiera urywają się we wtorek telefony od setek ludzi, którzy dzwonią żądając dymisji Berlusconiego. Radio Capital podaje na antenie numer telefonu do Kancelarii i apeluje do słuchaczy, by tam dzwonili.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ mc/