Piątek jest w parlamencie Włoch drugim dniem wyborów prezydenta kraju. Jest niemal pewne, że także trzecie, rozpoczęte rano głosowanie nie przyniesie rozstrzygnięcia. Rosną jednocześnie szanse byłego premiera Romano Prodiego.
Największa siła w parlamencie, centrolewicowa Partia Demokratyczna postanowiła, że podczas tego ostatniego głosowania, w którym wymagana jest większość dwóch trzecich głosów, wrzucać będzie puste kartki. Chodzi o swoiste przeczekanie tej tury, bo już w czwartym głosowaniu potrzebna jest zwykła większość.
Po czwartkowej zupełnie nieoczekiwanej porażce w dwóch głosowaniach wspólnego kandydata centrolewicy i centroprawicy, byłego przewodniczącego Senatu Franco Mariniego i wycofaniu poparcia dla niego, doszło do rozłamu między obu blokami, które próbowały wcześniej zbliżyć swe stanowiska przy okazji wyboru prezydenta.
Centrolewica postanowiła w czwartym głosowaniu poprzeć byłego premiera, byłego szefa Komisji Europejskiej Romano Prodiego. Jego szanse są bardzo wysokie. Ale tej kandydatury nie akceptuje centroprawica Silvio Berlusconiego, którego Prodi jest odwiecznym rywalem. "To wybór, który jeszcze bardziej nas podzieli" - mówią politycy centroprawicowego Ludu Wolności. (PAP)
sw/ ap/