Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Włochy: Kampania przed wyborami do PE w cieniu spraw Berlusconiego

0
Podziel się:

We Włoszech wybory do Parlamentu Europejskiego
odbędą się 6 i 7 czerwca. Kampanię wyborczą zdominowały ostatnio
spory wokół osoby premiera Silvio Berlusconiego, spychając na
dalszy plan nawet kwestie kryzysu gospodarczego.

We Włoszech wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 6 i 7 czerwca. Kampanię wyborczą zdominowały ostatnio spory wokół osoby premiera Silvio Berlusconiego, spychając na dalszy plan nawet kwestie kryzysu gospodarczego.

Zgodnie z tradycją głosowanie w tym kraju trwa zawsze dwa dni. Nowość w tym roku polega na tym, że rozpocznie się ono w sobotę o godzinie 15, a nie jak dotychczas w niedzielę rano. Wynika to z tego, że wybory we wszystkich krajach UE muszą zakończyć się w niedzielę.

W kilku prowincjach i regionach odbędą się jednocześnie wybory samorządowe.

Kampania wyborcza, która początkowo miała spokojny przebieg, głównie z racji wielkiej ogólnokrajowej mobilizacji po trzęsieniu ziemi w Abruzji, pod koniec kwietnia nabrała tempa i dynamizmu, koncentrując się na osobie premiera Berlusconiego, zwłaszcza zaś w niespotykanym dotąd wymiarze - na jego życiu prywatnym.

Burzę - pierwszą tak gwałtowną w historii wyborów do PE - rozpoczęła, gdy szef rządu był w Warszawie, jego żona Veronica Lario, która zazwyczaj stroni od życia publicznego. Zarzuciła partii swego męża Lud Wolności, że zamierza wystawić kandydatury młodych aktorek i prezenterek telewizyjnych. Nazwała to "tandetą bez wstydu", a całą taką politykę porównała do spełniania zachcianek "cesarza".

Ale wtedy również ruszyła druga lawina, która ogarnęła całą przedwyborczą dyskusję. W tym samym oświadczeniu dla włoskiej agencji ANSA Veronica Lario potępiła to, że kilka dni wcześniej, o czym dowiedziała się z prasy, jej 72-letni mąż bawił się na dyskotece w Neapolu na urodzinach osiemnastolatki. Wkrótce jej imię i nazwisko - Noemi Letizia trafiło na czołówki gazet i nie schodzi z nich od miesiąca.

"Co o tym sądzę? To mnie bardzo zdumiało, także dlatego, że mój mąż nie był na żadnych 18. urodzinach swoich dzieci, mimo że został zaproszony" - wyznała żona Berlusconiego. Zaledwie kilka dni później ogłosiła, że wnosi o rozwód.

Od początku maja cała kampania wyborcza przebiega pod znakiem "Noemi-gate", jak określiła prasa ujawniane przez nią kolejne rewelacje na temat zażyłej przyjaźni premiera z nastolatką z Neapolu i jej rodzicami.

Początkowe tłumaczenia premiera, dlaczego był na jej przyjęciu, skłoniły dziennikarzy lewicowej "La Repubblica" do poszukiwania prawdy na temat charakteru znajomości z Noemi i jej rodzicami. Okazało się, że była ona na kilku przyjęciach i oficjalnych kolacjach wydanych przez Berlusconiego. Jej rola nie jest jasna; wszystko wskazywało na to, że występowała tam jako kandydatka na medialną gwiazdkę, bo o takiej karierze marzy.

W czwartek premier starał się uciąć wszelkie spekulacje, zapewniając, że nigdy nie utrzymywał "pikantnych relacji z nieletnimi".

Jednak przez cały maj centrolewicowa opozycja przypuszczała frontalny atak na premiera, podważając jego prawdomówność. Kulminacją fali krytyki było publiczne pytanie zadane wyborcom przez lidera największego ugrupowania opozycji, Partii Demokratycznej - Dario Franceschiniego o to, czy pozwoliliby, aby ich dzieci wychowywał "ktoś taki, jak Silvio Berlusconi".

Pytanie to wywołało oburzenie centroprawicowej koalicji oraz szczególnie dzieci premiera, a także nawet pewien niesmak w szeregach samej PD.

Zanim "sprawa Noemi" praktycznie wyrwała się spod kontroli, wybuchła kolejna burza, także dotycząca Berlusconiego.

Sąd w Mediolanie ogłosił uzasadnienie wydanego w lutym wyroku 4 i pół roku więzienia dla brytyjskiego adwokata, niegdyś bliskiego doradcy obecnego premiera, Davida Millsa. Napisano w nim, że to Berlusconi przekupił Millsa łapówką w wysokości 600 tysięcy dolarów, by ten w zamian za to złożył fałszywe zeznania w dwóch procesach telewizyjnego magnata, oskarżonego między innymi o oszustwa finansowe. To była korupcja, z której Berlusconi odniósł korzyści - orzekł sąd.

Berlusconi, tak jak wielokrotnie w przeszłości, ostro zaatakował mediolańskich sędziów, zarzucając im sprzyjanie lewicy i działania wywrotowe, których celem - powiedział - jest "obalenie wyniku wyborów". Sam nie może być obecnie sądzony, bo zgodnie z przyjętą przed rokiem ustawą wraz z prezydentem i przewodniczącymi obu izb parlamentu objęty jest immunitetem na czas kadencji.

Centrolewicowa opozycja zażądała, aby w tej sytuacji natychmiast zrzekł się immunitetu i stanął przed sądem jako oskarżony w sprawie Millsa, z której został właśnie z powodu ustawy wyłączony.

Cała opozycja, od najbardziej umiarkowanej Partii Demokratycznej po formację zagorzałego przeciwnika Berlusconiego Antonio Di Pietro - Włochy Wartości i komunistów, prowadzi kampanię do Parlamentu Europejskiego wymierzoną niemal wyłącznie w obecnego premiera.

Partia Komunistycznej Odnowy idzie do wyborów pod hasłem "Berlusconi fa rima con dimissioni" (Berlusconi rymuje się z dymisją).

"Uwierzmy, możemy to zmienić" - argumentuje "jedynka" w okręgach wyborczych w środkowych Włoszech, do niedawna prezenter głównego telewizyjnego dziennika w RAI Uno David Sassoli.

Kampania opozycji wymierzona jest w Berlusconiego także, jak podkreślają komentatorzy, na jego własne życzenie, bo to on stoi na czele list kandydatów do PE we wszystkich okręgach w kraju. Postanowił bowiem, tak jak w poprzednich eurowyborach, że mają one być sprawdzianem jego popularności. Dlatego nakłonił także, nie bez wyraźnych oporów, kilku ministrów ze swego rządu do kandydowania. O mandat ubiega się między innymi szef resortu obrony Ignazio La Russa.

W swoim programie wyborczym oraz spotach Lud Wolności przypomina osiągnięcia obecnego rządu, przede wszystkim rozwiązanie kryzysu śmieciowego w Neapolu i akcję niesienia pomocy po trzęsieniu ziemi w Abruzji. Jako swój osobisty atut Berlusconi wymienia politykę zagraniczną oraz to, że - jak obliczył - na kontakty międzynarodowe przeznaczył w ciągu roku pracy tego rządu połowę czasu, odbywając ponad 120 spotkań z politykami z innych krajów.

To oszustwo - tak tę strategię rezerwacji miejsc na listach nazywają polityczni przeciwnicy Berlusconiego. Wiadomo bowiem, że ma on być tylko "lokomotywą" list, a "wygrane" przez niego i ministrów miejsca zajmą w Parlamencie w Strasburgu inni kandydaci.

Na tle politycznych awantur wokół prywatnego życia premiera i jego potyczek z wymiarem sprawiedliwości nawet obecny kryzys został zepchnięty na dalszy plan.

Częściej w czasie kampanii wyborczej słychać żądania dymisji premiera niż propozycje rozwiązania kryzysu.

Rządząca centroprawica unika wręcz w kampanii haseł walki z kryzysem, gdyż - jak argumentuje jej lider - obecne trudności mają przede wszystkim podłoże psychologiczne, a kryzysem - jego zdaniem - straszy lewica oraz większość sprzyjających jej gazet.

Sylwia Wysocka (PAP)

sw/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)