Osiem z dwunastu samolotów oddanych przez Włochy do dyspozycji zbrojnej operacji w Libii może brać udział w nalotach albo odpalać pociski będące na ich wyposażeniu - poinformował w środę minister obrony Ignazio La Russa w parlamencie w Rzymie.
Przedstawiając przed połączonymi komisjami spraw obrony i zagranicznych Izby Deputowanych i Senatu informację na temat decyzji włoskiego rządu o przyłączeniu się do nalotów na wyznaczone cele militarne w Libii, minister oświadczył: "Dotychczas nie wystrzeliliśmy ani jednego pocisku przeciwradarowego".
"Maszyny i załogi są już gotowe" - oznajmił szef resortu obrony. Wyjaśnił, że naloty będą skierowane wyłącznie na cele militarne na terytorium libijskim lub takie, które stanowią "jasne i natychmiastowe zagrożenie dla cywilów".
Ignazio La Russa zapewnił zarazem, że w akcjach tych użyta zostanie broń o wysokiej precyzji, by uniknąć szkód ubocznych. Jednocześnie minister przestrzegł przed określaniem tych działań mianem "bombardowań".
Szef dyplomacji Franco Frattini występując przed parlamentarnymi komisjami powiedział: "Wobec wykluczenia akcji lądowej albo będziemy atakować z powietrza czołgi Kadafiego, albo świadomie pozwolimy na zabijanie cywilów - setek, a może tysięcy".
"Oto dlaczego nie możemy się wycofać" - wskazał Frattini, tłumacząc decyzję, jaką podjął w poniedziałek rząd Silvio Berlusconiego.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ mc/