Włoski historyk judaizmu Giulio Busi wykładający na uniwersytecie w Berlinie wyraził opinię, że kanclerz Angela Merkel krytykując Benedykta XVI za zdjęcie ekskomuniki z biskupa negacjonisty Richarda Willliamsona, "uznała za swój polityczny obowiązek obronę wizerunku Niemiec na arenie międzynarodowej".
W wywiadzie dla środowego wydania "Corriere della Sera" Busi stwierdził: "Wielu Niemców obawia się, że decyzje Watykanu wyrządzą szkodę zbiorowemu wizerunkowi Niemiec".
"Myślą, że może zacząć funkcjonować równanie: niemiecki papież równa się niemiecki negacjonizm" - stwierdził włoski historyk. Dodał, że Niemcy stanęły w obliczu obaw, iż decyzje papieża mogą zostać postrzegane jako negowanie holokaustu ze strony całego kraju.
"Negacjonizm jest, warto przypomnieć, w Niemczech przestępstwem" - przypomniał Busi.
Dlatego jego zdaniem kanclerz Merkel, luteranka z byłej NRD, mimo wielkiej dumy Niemców z Benedykta XVI, postanowiła zabrać głos w tej sprawie.
Postawę szefowej niemieckiego rządu Busi uznał za "odważną i dalekowzroczną", a jej krytykę za "racjonalną". Jej celem, w opinii Busiego, była "obrona prewencyjna przed krytyką, jaka może napłynąć pod adresem Niemiec".
W środę kanclerz Merkel oświadczyła w Berlinie nawiązując do sprawy zdjęcia ekskomuniki z czterech biskupów lefebrystów, wśród nich negacjonisty Williamsona: "Jeśli w wyniku decyzji Watykanu powstaje wrażenie, że można negować holokaust, oraz gdy chodzi o dobre relacje ze społecznością żydowską, nie można pozostawić tego bez konsekwencji".
"Chodzi o to, by ze strony papieża i Watykanu jasno postawiono sprawę, iż negowanie holokaustu nie może mieć miejsca, a pozytywne relacje z Żydami są konieczne. Moim zdaniem takie wystarczające wyjaśnienie jeszcze nie nastąpiło" - powiedziała Angela Merkel.
Stanowczo odpowiedział jej rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi, który stwierdził, że Benedykt XVI tak wyraźnie, jak tylko mógł, potępił negacjonizm. (PAP)
sw/ ro/