Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wniosek o ukaranie M. Dubienieckiego w czwartek w sądzie dyscyplinarnym

0
Podziel się:

Rzecznik dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej (ORA) w Gdańsku ma złożyć w
czwartek do sądu dyscyplinarnego wniosek o ukaranie Marcina Dubienieckiego, męża Marty Kaczyńskiej.
Sprawa dotyczy niestosownych wypowiedzi adwokata dla mediów.

Rzecznik dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej (ORA) w Gdańsku ma złożyć w czwartek do sądu dyscyplinarnego wniosek o ukaranie Marcina Dubienieckiego, męża Marty Kaczyńskiej. Sprawa dotyczy niestosownych wypowiedzi adwokata dla mediów.

Rzecznik dyscyplinarny gdańskiej ORA Jakub Tekieli powiedział w środę PAP, że ma potwierdzenie, iż Marcin Dubieniecki odebrał projekt wniosku o ukaranie. "Upłynął już także termin, w jakim pan Dubieniecki mógłby złożyć ewentualne wnioski dowodowe" - powiedział. Dodał, że adwokat nie skorzystał z tej możliwości.

Tekieli wyjaśnił, że w tej sytuacji w czwartek złoży do sądu dyscyplinarnego wniosek o ukaranie adwokata. Rzecznik dodał, że po przesłaniu wniosku prezes sądu dyscyplinarnego wyznaczy trzyosobowy skład, który zajmie się sprawą. "Zwykle pierwsze posiedzenie sądu odbywa się nie wcześniej niż po miesiącu" - powiedział.

Marcinowi Dubienieckiemu może grozić od upomnienia do usunięcia z zawodu. Rodzaj i wysokość ewentualnej kary zostanie określona pod koniec postępowania dyscyplinarnego przed sądem.

Dubieniecki nie chciał w środę komentować sprawy. "Być może sekretarka w kancelarii odebrała pismo od rzecznika dyscyplinarnego, jednak ja jeszcze się z nim nie zapoznałem" - powiedział PAP.

Wszczęte na początku marca przez rzecznika dyscyplinarnego ORA postępowanie dotyczyło dwóch wypowiedzi Dubienieckiego dla mediów. Dziennikarka "Polityki" miała usłyszeć od męża Marty Kaczyńskiej, że to, czy będzie on prowadził swoją kancelarię z panem M., czy z gangsterem "Słowikiem", to jest jego prywatna sprawa.

Natomiast dziennikarzom tytułu "Polska Dziennik Bałtycki" Dubieniecki - pytany o spółkę ze skazanym za wyłudzenie Adamem S., którego ułaskawił prezydent Lech Kaczyński - miał powiedzieć m.in.: "Jakby pan do mnie przyszedł do kancelarii i poprosił o komentarz, to dostałby pan w dziób za takie pytanie i za czelność, że pan do mnie dzwoni". Dopytywany dalej, wulgarnie zakończył rozmowę: "niech się pan odp...". Zapis tej ostatniej rozmowy dziennikarze przekazali gdańskiej ORA.(PAP)

aks/ bos/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)