Ze względów bezpieczeństwa armia zwyczajowo nie informuje o usterkach, awariach i uszkodzeniu sprzętu na misjach - przypominają wojskowi, odnosząc się do medialnych zarzutów o ukrywanie przypadków zaatakowania czy zniszczenia polskich śmigłowców.
Czwartkowa "Gazeta Wyborcza" podała, że pod koniec lipca straciliśmy w Afganistanie śmigłowiec Mi-24, a w ostatnim czasie odnotowano także inne przypadki ostrzelania polskich maszyn. Gazeta pisze, że "MON te ataki przemilczał".
"W Afganistanie trwa wojna informacyjna. Także polskie media są monitorowane przez bojowników" - podkreśla mjr Mirosław Ochyra z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych.
Podnoszą to także wojskowi ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, przypominając o narodowych i sojuszniczych regulacjach w zakresie upubliczniania informacji.
"Nie przekazujemy informacji o usterkach, awariach, uszkodzeniach, rozmieszczeniu sił, stanie i ilości posiadanego sprzętu, gdyż ma to bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo żołnierzy" - podkreśla oficer z zespołu prasowego Sztabu Generalnego.
Jak dodał, wojsko upublicznia dane dotyczące poważnie rannych i zabitych. Zawsze przestrzega przy tym zasady, że w pierwszej kolejności o takich zdarzeniach muszą dowiedzieć się bliscy żołnierzy.
Sztab potwierdza, że 31 lipca śmigłowiec Mi-24 polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie wylądował awaryjnie z powodu utraty mocy silnika. Załoga, jak podaje Sztab, nie ucierpiała - żołnierze mieli otarcia i drobne potłuczenia.
Przyczyny zdarzenia ma zbadać specjalna komisja, która w najbliższym czasie uda się do Afganistanu.
Obecnie na wyposażeniu PKW jest 10 śmigłowców; w tym Mi-24 i MI-17. W Afganistanie przebywa ok. 2 tys. polskich żołnierzy, którzy stacjonują w prowincji Ghazni. W ostatnim czasie w ma miejsce wzrost napięcia i wzmożona aktywność rebeliantów ze względu na planowane w drugiej połowie sierpnia wybory. (PAP)
ktl/ malk/ gma/