Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wrocław: 6 mln zł odszkodowania za 15 mln strat

0
Podziel się:

Skarb Państwa zapłaci za to, że za późno ogłoszono alarm powodziowy.

Wrocław: 6 mln zł odszkodowania za 15 mln strat
(PAP/Adam Hawałej)

Po trwającym 10 lat procesie sąd przyznał odszkodowanie od Skarbu Państwa Przedsiębiorstwu Produkcji Ogrodniczej - _ Siechnice _, które zostało zalane podczas powodzi w 1997 roku. Wyrok jest nieprawomocny.

Przedsiębiorstwo pozwało Skarb Państwa i wojewodę dolnośląskiego za to, że zbyt późno ogłoszono alarm powodziowy, przez co właściciele nie zdążyli ewakuować hodowanych roślin i ponieśli straty. Sąd właścicielom przedsiębiorstwa przyznał ponad 6,5 mln zł wraz z odsetkami, liczonymi od października 1997 r.

W uzasadnieniu wyroku sędzia Sławomir Urbaniak podkreślił, że przesądzona została kwestia odpowiedzialności strony pozwanej za to, że nie poinformowała w odpowiednim czasie o zagrożeniu powodziowym:

Sąd wyliczył wysokość szkody spowodowanej zaniechaniem na ponad 6 mln zł. Dodatkowe straty, jakie poniosło przedsiębiorstwo, to m.in. 3 mln zł spowodowane spadkiem cen owoców po powodzi; to jednak, zdaniem sądu, nie ma już związku ze stroną pozwaną i z zaniechaniem ogłoszenia alarmu.

Urbaniak podkreślił też, że istotną dla sprawy była kwestia możliwości ewakuacji. - _ Biegli wskazali, że przy takich zasobach ludzkich i sprzętowych, przy odpowiednim terminie ogłoszenia alarmu, strona powodowa miała możliwość zapewnić ewakuację tych roślin, była w stanie zapobiec stratom _ - mówił sędzia.

Reprezentująca przedsiębiorstwo radca prawny Teresa Kuczerawy powiedziała po ogłoszeniu wyroku, że jest z niego co do zasady zadowolona. - _ Proces trwał 10 lat i dobrze że wreszcie się kończy. Natomiast co do utraconych korzyści, które nie zostały uznane, nie wykluczamy apelacji _ - powiedziała Kuczerawy. Radca dodała, że zasądzone odsetki są - _ spore, bo w sumie to będzie prawie podwójna kwota _.

Główne straty, jakie ponieśli przedsiębiorcy z Siechnic, dotyczyły tzw. produkcji w toku; zalane zostały hodowane tam warzywa, owoce i kwiaty. - _ Gdyby byli powiadomieni prawidłowo, byliby w stanie przenieść te rośliny na szklarnie, które były niezagrożone. Ostrzeżenia nie było wcale, Siechnice powiadomiono o zagrożeniu dopiero, jak miejscowość już została zalana. Do samego końca zapewniano, że jest to miejscowość wolna od zagrożenia. Dlatego gospodarstwo nie podjęło czynności zabezpieczających _ - dodała Kuczerawy.

Apelacji nie wyklucza też przedstawiciel wojewody, radca prawny Sławomir Boruch-Gruszecki. Jego zdaniem nie ma pewności, że zalana produkcja nawet po przeniesieniu zostałaby uratowana. - _ Zostały zalane urządzenia komputerowe sterujące produkcją. Dlatego zostaje problem, czy ta produkcja mogła się utrzymać, nawet po przeniesieniu. Gdyby nawet była ewakuowana, to pozostaje problem, czy można było ją utrzymać _ - dodał Boruch-Gruszecki.

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)