Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

WUG: trzy hipotezy przyczyn katastrofy w kopalni "Borynia"

0
Podziel się:

Trzy hipotezy, dotyczące przyczyn katastrofy
w kopalni "Borynia", gdzie 4 czerwca 2008 r. wybuch metanu zabił 6
i ranił 17 górników, postawili eksperci, którzy przez dziesięć
miesięcy badali okoliczności tej największej w ubiegłym roku
górniczej tragedii.

Trzy hipotezy, dotyczące przyczyn katastrofy w kopalni "Borynia", gdzie 4 czerwca 2008 r. wybuch metanu zabił 6 i ranił 17 górników, postawili eksperci, którzy przez dziesięć miesięcy badali okoliczności tej największej w ubiegłym roku górniczej tragedii.

Ustalenia specjalnej komisji, złożonej z przedstawicieli nauki i praktyki górniczej, przedstawił we wtorek wiceprezes Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach, Wojciech Magiera. Wynika z nich, że do wybuchu przyczynił się splot niekorzystnych czynników. Niewykluczone, że były wśród nich też m.in. nieprawidłowości przy robotach wiertniczych, nie miało to jednak kluczowego znaczenia.

Sprawa była trudna, bo - jak wstępnie mówiono już krótko po katastrofie - nic wcześniej nie zwiastowało tragedii w tym rejonie jastrzębskiej kopalni. Komisja, mimo wielu specjalistycznych ekspertyz, nie była w stanie jednoznacznie wskazać, dlaczego w wyrobisku powstała mieszanina wybuchowa i co zapaliło metan.

Pewne jest, że w tzw. zrobach, czyli miejscach po eksploatacji węgla w ścianie wydobywczej, została zakłócona równowaga gazów. Formułując wszystkie trzy hipotezy komisja założyła, że w rejonie ściany przed wybuchem doszło m.in. do zaburzenia przepływu powietrza wskutek jednorazowego, krótkiego otwarcia tam wentylacyjnych, a ponadto - przy nagromadzeniu metanu w zrobach - nastąpiło rozszczelnienie rurociągu odprowadzającego ten gaz.

Według pierwszej hipotezy, w rejonie ściany z powodu nagromadzenia niekorzystnych czynników wzrosło ciśnienie gazów, w konsekwencji czego nagromadzony w zrobach metan zapalił się i wybuchł - po zetknięciu z możliwym, a niezauważonym wcześniej pożarem endogenicznym, który był efektem samozapłonu węgla.

Druga hipoteza zakłada, że nagromadzony w zrobach metan wymieszał się z metanem ulatniającym się z nieszczelnego rurociągu odmetanowania, a wybuch nastąpił po zwarciu w przewodzie zasilającym wyłącznik pracującej w tym rejonie wiertnicy. Trzecia koncepcja wskazuje, że w pewnych okolicznościach mogło zapalić się spoiwo kleju, stosowanego do uszczelniania wyrobiska.

Magiera akcentował we wtorek, że praca komisji była trudna i skomplikowana, a dyskusje w gronie współtworzących ją ekspertów - burzliwe. "Poglądy komisji są bardzo podzielone. (...) Nie potrafiliśmy jako komisja określić w sposób jednoznaczny przyczyny zapłonu metanu. (...) Materiał dowodowy wskazywał na różne możliwości" - mówił wiceprezes WUG.

Górników zabiły i raniły płomienie, wysoka temperatura oraz podmuch wywołany wybuchem. Czterej zginęli na miejscu, dwaj inni zmarli później w szpitalu na skutek doznanych oparzeń.

Przy okazji wyszło na jaw, że w kopalni nie dopełniono wymaganych formalności, związanych z pracami wiertniczymi. Brygada wiercąca otwory odmetanowania, pomocne w odprowadzaniu tego gazu, pracowała, choć stanowisko wiertnicze nie było zgodnie z procedurą odebrane przez kompetentne osoby. W aktach nie ma też wymaganego zezwolenia na eksploatację wiertnicy, a pracownicy nie mieli przenośnych metanomierzy.

W ocenie komisji WUG, te nieprawidłowości mogły mieć wpływ na - jak napisano w informacji ekspertów - "zaistnienie zdarzenia i jego skutki", komisja nie sprecyzowała jednak, na ile jest to prawdopodobne i ważące w całej sprawie.

Wśród przyczyn wybuchu wykluczono m.in. roboty strzałowe, spawalnicze, iskry mechaniczne czy iskrzenie skał stropowych. Eksperci nie znaleźli też podstaw by potwierdzić lub wykluczyć, czy pod ziemią użyto otwartego ognia, np. przy - co zabronione - zapalaniu papierosa.

Prace komisji trwały aż dziesięć miesięcy, bo ze względów bezpieczeństwa rejon katastrofy ponad 830 m pod ziemią był odizolowany od pozostałych wyrobisk tamami przeciwwybuchowymi. Dopiero w połowie stycznia eksperci i prokuratorzy mogli tam wejść, by przeprowadzić wizję lokalną.

W toku postępowania przedstawiciele organów nadzoru górniczego przesłuchali 76 świadków - m.in. górników, dozór i kierownictwo kopalni; z niektórymi rozmawiano wielokrotnie. O ewentualnych sankcjach dla winnych nieprawidłowości ma zdecydować wkrótce Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku, po analizie wszystkich materiałów. Najcięższa kara, jaką może zastosować ten urząd, to zakaz sprawowania funkcji kierowniczych w górnictwie maksymalnie przez dwa lata.

Osobne śledztwo w sprawie katastrofy w kopalni "Borynia" prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Prokuratorzy uczestniczyli m.in. w wizji lokalnej i przesłuchaniach części świadków. Dysponują również materiałem z postępowania urzędu górniczego i materiałami komisji. Jak dotąd nikomu nie przedstawiono zarzutów w związku z tym wypadkiem.

Komisja badająca przyczyny tragedii wydała wiele zaleceń, które mają zminimalizować ryzyko podobnych wypadków w przyszłości. Kopalnie mają m.in. okresowo analizować stan gazów w rurociągach odmetanowania, wzmóc nadzór nad robotami wiertniczymi, udoskonalić system automatycznej gazometrii oraz przeanalizować stosowanie klejów poliuretanowych pod kątem technologii i miejsca ich użycia. Pomóc w wypracowaniu nowych rozwiązań mają też instytucje nauki górniczej.

Według informacji rzeczniczki Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia "Borynia", Katarzyny Jabłońskiej-Bajer, ściana w której doszło do tragedii, kilka tygodni temu została ponownie uruchomiona. Wydobycie - z uwagi na względy bezpieczeństwa - pozostaje tam na ok. 60 proc. poziomu sprzed katastrofy. Do pracy wróciło też już 14 z 17 rannych wówczas górników - trzech nadal jest rehabilitowanych. (PAP)

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)