Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wyniki wyborów prezydenckich - dla części Egipcjan to zdrada rewolucji

0
Podziel się:

Wyniki I tury wyborów prezydenckich w Egipcie dla tych, którzy brali udział w
rewolucji, to porażka i zdrada. Do drugiej tury, według nieoficjalnych wyników, przeszedł kandydat
Bractwa Muzułmańskiego Mohamed Mursi i człowiek starego reżimu i armii Ahmed Szafik.

Wyniki I tury wyborów prezydenckich w Egipcie dla tych, którzy brali udział w rewolucji, to porażka i zdrada. Do drugiej tury, według nieoficjalnych wyników, przeszedł kandydat Bractwa Muzułmańskiego Mohamed Mursi i człowiek starego reżimu i armii Ahmed Szafik.

Wydaje się, że rewolucyjny postulat, by Egipt stał się państwem cywilnym, czyli demokracją rządzoną ani nie przez islamistów, ani wojskowych, został przynajmniej tymczasowo odłożony ad acta.

Szajma Aziz jest malarką, mieszka w małym mieszkaniu w pobliżu placu Tahrir w centrum Kairu. W czasie rewolucji czołg stał pod jej mieszkaniem. Sama niewiele mówi o swoim doświadczeniu z rewolucją, mimo że jej zdjęcie - wykrzykującej, by prezydent Hosni Mubarak ustąpił - obiegło lokalne i światowe media.

Dziś mówi, że nie zajmuje się polityką. "Nie chodzę już na demonstracje, nie chcę mieć nic wspólnego z przemocą" - zaznacza. Przyjaciel Szajmy zginął od strzału snajpera w trakcie rewolucji.

Gdy pojawiły się nieoficjalne wyniki pierwszej tury zakończonego w czwartek dwudniowego głosowania w wyborach prezydenckich, kobieta skomentowała: "Jednym z głównych haseł tej rewolucji było odzyskanie naszej godności. Egipcjanie byli tak zażenowani swoim krajem za czasów Mubaraka, że podróżując, np. na lotniskach, zawsze chowali paszporty. Po rewolucji byliśmy dumni, odzyskaliśmy godność. Teraz myślę, że znowu będę kryć się ze swoim paszportem. Wstyd mi za Egipt".

Maher Hamud wrócił z Londynu do Kairu tuż po upadku Mubaraka, ale dla niego, jak i dla wielu innych młodych, rewolucja wcale się nie skończyła z odejściem znienawidzonego autokraty. "Gdy szedłem ulicą, starsi ludzie podchodzili do mnie i dziękowali mi, jako jednej z młodych osób, za rewolucję". Maher mówi, że tuż po upadku Mubaraka starsze pokolenie czuło się zażenowane tym, że nie chciało wesprzeć protestów i wątpiło w ich skuteczność.

Dziś starsi inaczej na to patrzą. Wyrzucają młodym, że rewolucja to chaos i problemy z gospodarką. "Wojsko celowo utrudnia ludziom życie, żeby oczernić rewolucjonistów. Na Tahrir nie ma już protestujących, ale nie ma też policji. Wojsko chce, żeby wzrosła przestępczość, żeby ludzie się bali" - tłumaczy mężczyzna.

Budynki mieszkaniowe w centralnych dzielnicach Kairu nigdy nie miały zamków w głównych drzwiach. Od rewolucji, każdego dnia po północy odźwierni zakładają grube łańcuchy i kłódki.

Maher twierdzi, że czasem na placu Tahrir pojawiają się tajemnicze protesty. Nikt spośród młodych aktywistów nie wie, kto je organizuje. Zwykle ustawia się od 200 do 300 osób i blokuje ruch uliczny. "Podejrzewamy, że to tajniacy robią te demonstracje, żeby mieszkańcy Kairu mieli dosyć, żeby rewolucja kojarzyła im się z utrudnieniami w codziennym życiu" - dodaje.

I rzeczywiście, jeśli to były celowe zagrywki rządzącej Egiptem armii, to odniosły sukces. Awans Szafika do drugiej tury to przede wszystkim głos Egipcjan za przywróceniem stabilności, za odzyskaniem straconych miejsc pracy, przeciwko chaosowi, który ogarnął kraj po rewolucji.

Tamer Sami ma 34 lata, aktywnie brał udział w rewolucji i działał po jej zakończeniu w nowo powstałej partii socjaldemokratycznej. W piątek wieczorem miał łzy w oczach.

Mężczyzna jest Koptem i lewicowym działaczem. "Największy żal mam do lewicy, która postanowiła strategicznie głosować na umiarkowanego niezależnego islamistę Abdela Moneima Abula Fotuha zamiast na lewicowego Hamdina Sabahiego, i do mojego klanu - chrześcijan, spośród których wielu w wyborach wsparło Szafika" - mówi PAP.

"W trakcie rewolucji zginęło tylu chrześcijan, walcząc razem z muzułmańskimi braćmi. Brali udział w protestach jako Egipcjanie, nie jako religijna mniejszość. Głosowanie na Szafika to zdrada wobec ich ofiary" - podkreśla.

Na murach w centrum Kairu widać wyborcze graffiti malowane przez Rewolucyjny Związek Artystów. Twarz Mubaraka przechodzi w twarz marszałka Mohammeda Husejna Tantawiego, obecnie kierującego Najwyższą Radą Wojskową, a ta z kolei w twarz Ahmeda Szafika - ostatniego premiera mianowanego przez Mubaraka i dalej w twarz Amra Musy - byłego szefa Ligi Arabskiej i zarazem jednego z kandydatów również związanego z byłym reżimem. Pod graffiti widnieje napis: "Nie ufam wam. Nie reprezentujecie mnie, nigdy nie będziecie moim rządem".

Z Kairu Ala Qandil (PAP)

aqa/ cyk/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)