Prokuratura Okręgowa w Białymstoku będzie prowadziła polskie śledztwo dotyczące wypadku śmigłowca Straży Granicznej, który w sobotę wieczorem rozbił się na terytorium Białorusi.
W wypadku na wysokości miejscowości Klukowicze w Podlaskiem zginęła trzyosobowa załoga.
_ - Wystąpimy z wnioskiem do strony białoruskiej, która wszczęła własne śledztwo, o pomoc prawną i nadesłanie wszystkich materiałów _ - mówi Adam Kozub, rzecznik białostockiej prokuratury. Dodał, że zbierane będą też dowody w Polsce (m.in. poprzez przesłuchania świadków). _ - Niezbędne będzie uzyskanie opinii komisji badającej ten wypadek _ - podkreślił prokurator.
Śmigłowiec typu Kania, na wyposażeniu Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej, odbywał w sobotę po południu rutynowy lot patrolowy wzdłuż wschodniej granicy, z Białegostoku do Mielnika. Przed godziną 18.00 stracono z nim łączność.
Członkowie polskiej komisji od niedzieli są na miejscu, gdzie już wcześniej zaczęli pracę także białoruscy prokuratorzy i tamtejsza komisja. Na razie nie wiadomo, jaka jest zależność między obiema komisjami badającymi okoliczności wypadku.
Według nieoficjalnych informacji PAP najprawdopodobniej we wtorek ciała zmarłych zostaną wydane rodzinom. W poniedziałek na potrzeby białoruskiego śledztwa mają być przeprowadzone sekcje zwłok.
Śmigłowiec był nowy, z 2006 roku. Zarówno SG, jak i przedstawiciele MSWiA zapewniają, że w bardzo dobrym stanie technicznym, po niezbędnych przeglądach.