Pewna Brytyjka zdecydowała się na operacyjne powiększenie biustu, za granicą, żeby było taniej. Niezadowolona z rezultatów zwróciła się o interwencję do... swojej ambasady.
Reuters publikuje garść niecodziennych próśb, które Brytyjczycy na całym świecie kierują do ambasad i konsulatów Zjednoczonego Królestwa.
Na przykład pewna mama na Florydzie, która chciała, żeby ktoś z brytyjskiego konsulatu pomógł jej kilkunastoletniemu synowi spakować walizkę i podrzucił go na lotnisko. Syn poczuł się ponoć źle i mama uznała, że powinien wrócić do Anglii.
Zdarzają się dość dziwne pytania. Jak uspokoić niegrzeczne dzieci? Jaka będzie pogoda? Jak się robi dżem domowym sposobem?
"Nie potrafimy powiedzieć, kto może korzystać z waszego basenu kąpielowego, nie możemy płacić za was taksówkarzom, nie mamy żadnego wpływu na kursy wymiany walut" - cytuje Reuters pracownice brytyjskiego konsulatu w hiszpańskim Alicante.
A przedstawiciel Foreign Office podkreśla, że personel konsularny jest po to, by pomagać Brytyjczykom w naprawdę trudnych sytuacjach za granicą, na przykład kiedy ktoś padnie ofiarą przestępstwa, spotka go nieszczęśliwy wypadek, czy też zgubi paszport. (PAP)
az/ ap/
4566061