Trzy osoby zginęły, a 39 odniosło rany w eksplozji na dworcu autobusowym w stolicy Kenii, Nairobi. Do zdarzenia doszło w nocy z poniedziałku na wtorek. Policja podejrzewa zamach terrorystyczny.
Wcześniej ugandyjskie służby bezpieczeństwa informowały o możliwości ataku grup terrorystycznych powiązanych z Al-Kaidą w okresie świątecznym.
Ładunek eksplodował, kiedy pasażerowie przechodzili przez bramki bezpieczeństwa do autobusu, który miał ich zawieźć do Kampali, stolicy sąsiedniej Ugandy.
Naczelny inspektor policji w Kampali generał Kale Kayihura powiedział ugandyjskiej gazecie "Daily Monitor", że otrzymał potwierdzenie od policji kenijskiej o ładunku wniesionym do autobusu przez obywateli Somalii. Zamach był wymierzony w obywateli Ugandy, którzy wracali do domu na święta z Nairobi.
Ładunki wybuchły kilka godzin po oświadczeniu, w którym inspektor Kayihura ostrzegł przed atakami somalijskich grup powiązanych z Al-Kaidą w okresie świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Na spotkaniu z podwładnymi szef policji w Kampali nakazał zamknięcie obiektów publicznych, które nie spełniają wymogów bezpieczeństwa.
W zeszłym tygodniu dowódca sił zbrojnych Ugandy generał Aronda Aronda Nyakairima postawił armię w stan najwyższej gotowości.
W czerwcu 79 osób poniosło śmierć w podwójnym zamachu terrorystycznym w Kampali. Do ataku przyznało się ugrupowanie Al-Shabaab - miała to być zemsta za operację wojsk ugandyjskich w Mogadiszu, stolicy Somalii.
Z Kampali Julia Prus (PAP)
jup/ ro/