70-letni Tadeusz Z. zażądał od gliwickiej policji ścigania sprawcy kradzieży jego konia, który - jak się okazało - został zabrany przez fundację ratującą zwierzęta.
Wrocławianin miał nadzieję, że uniknie w ten sposób płacenia za leczenie klaczy.
Jak poinformował w piątek rzecznik gliwickiej policji, Marek Słomski, w czerwcu Tadeusz Z. zgłosił w jednym z gliwickich komisariatów, że skradziono mu konia rasy wielkopolskiej o imieniu Sorbona, o wartości 2 tys. zł. Do kradzieży miało dojść w lecznicy dla zwierząt w Gliwicach.
"Policyjne dochodzenie ukazało inne oblicze dobrodusznie wyglądającego starszego pana" - powiedział Słomski.
Kilka miesięcy wcześniej sprawą Sorbony zainteresowała się fundacja Centaurus ratująca zwierzęta. Zwierzę stało przez prawie dwa tygodnie ze złamaną tylną nogą, było w stanie krańcowego wycieńczenia. Za zgodą właściciela fundacja zabrała ranne zwierzę i na swój koszt przetransportowała do lecznicy w Gliwicach.
Klacz została uratowana i wyleczona. Na dalszą rehabilitację Sorbonę przetransportowano do stadniny koni w Chwałowicach. Podczas kilkumiesięcznego leczenia Tadeusz Z. nie zainteresował się jej losem.
Kiedy otrzymał rachunek za leczenie konia w wysokości 6 tys. zł, oświadczył, że podmiotem właściwym do uregulowania jest fundacja. Zażądał oddania zwierzęcia, równocześnie powiadamiając policję o kradzieży - złożył więc fałszywe zawiadomienie.
Tadeusz Z. odpowie teraz za złożenie zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie oraz za złamanie przepisów ustawy o ochronie zwierząt. Grozi za to do 2 lat więzienia. (PAP)
lun/ hes/