Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Zespół Kroke: jesteśmy współczesnymi klezmerami

0
Podziel się:

O grze na krakowskich ulicach, koncercie dla ocalonych z listy Schindlera i
muzyce klezmerskiej mówią członkowie i założyciele zespołu Kroke. Grupa, której nazwa w języku
jidysz oznacza "Kraków", obchodzi w tym roku swoje 20-lecie.

O grze na krakowskich ulicach, koncercie dla ocalonych z listy Schindlera i muzyce klezmerskiej mówią członkowie i założyciele zespołu Kroke. Grupa, której nazwa w języku jidysz oznacza "Kraków", obchodzi w tym roku swoje 20-lecie.

Kroke to najsłynniejszy polski zespół grający muzykę klezmerską, w przeszłości wykonywali ją wędrujący żydowscy muzycy z Europy Wschodniej. Członkami i założycielami grupy są kontrabasista Tomasz Lato, altowiolista Tomasz Kukurba i akordeonista Jerzy Bawoł.

PAP: Cofnijmy się w czasie. Jest rok 1992. Jak dochodzi do powstania prawdopodobnie pierwszego polskiego zespołu grającego muzykę żydowską?

Tomasz Lato: Trzech przyjaciół z czasów liceum i studiów kończy krakowską Akademię Muzyczną i zaczyna ubolewać z powodu tego, że nie ma czym zapłacić za kawę czy herbatę w knajpie.

Tomasz Kukurba: Stypendium się skończyło, więc musieliśmy znaleźć jakiś sposób na zarabianie pieniędzy. A ponieważ wcześniej na różnych imprezach i spotkaniach ze znajomymi grywaliśmy dla przyjemności muzykę związaną z folkiem i jazzem, głównie etniczną, bałkańską i cygańską, doszliśmy do wniosku, że wyjdziemy na ulicę i tam będziemy grać. Mieliśmy już przecież wiele utworów przećwiczonych. więc pomyśleliśmy: "Tyle zespołów gra na krakowskich ulicach, dlaczego nie!".

Jerzy Bawoł: Można powiedzieć teraz, że to całe szczęście, że nie mieliśmy na tę herbatę i kawę. Brak pieniędzy zmusił nas do pokazania ludziom tego, co do tej pory grywaliśmy dla siebie.

T.L.: Tak właśnie - od grania na ulicy - zaczęła się historia Kroke. To były świetne czasy!

Mieliśmy na początku wiele obiekcji, bo przecież mogli nas zaobserwować nasi profesorowie. Baliśmy się, co na to powie klasyczne środowisko muzyczne. Mimo to wyszliśmy na ulicę, a nasza gra spotkała się z gorącym, entuzjastycznym przyjęciem. Dochodziło nawet do humorystycznych sytuacji, gdy policjanci próbowali rozgonić tłum zgromadzony wokół nas. Prosili nas, abyśmy na pół godziny przestali grać, bo zablokowaliśmy ul. Grodzką.

PAP: Mimo to z wydaniem pierwszego albumu był problem. Wydaliście kasetę magnetofonową własnym sumptem. Muzyki żydowskiej dobrze słuchało się wtedy na ulicach krakowskiego Kazimierza, ale firm fonograficznych chyba ona nie interesowała...

J.B.: Ten rodzaj muzyki był przede wszystkim zupełnie nieznany.

T.L.: Chyba nie o to chodziło. Kasetę wydaliśmy własnym sumptem, bo byliśmy nieznani, nikt z nami nie chciał rozmawiać na ten temat, my też nie znaliśmy nikogo, kto mógłby się tym na poważnie zająć.

PAP: Początkowo graliście nie tylko muzykę klezmerską, ostatecznie postawiliście przede wszystkim na nią. Skąd zainteresowanie kulturą żydowską?

J.B.: Spiritus movens zespołu Kroke była pani Zosia Łuczyńska (architekt i przewodnik po Krakowie - PAP). Kiedyś usłyszała na ulicy jak gramy muzykę żydowską. Powiedziała nam, że pasujemy do Kazimierza. Nie wiedzieliśmy, o co chodzi.

PAP: Jak to?

J.B.: Tego Kazimierza, który dziś znamy, wówczas nie było. To były slumsy, dzielnica skazana na zapomnienie. Wiedzieliśmy, gdzie jest, ale nikt się tam nie zapuszczał, bo można było zarobić. Kazimierz skazali na zapomnienie komuniści, którzy prowadzili po 1968 r. politykę antysemicką. Wiadomo, że nie można było żydowskiego Kazimierza zburzyć, ale można było go uśmiercić. Dlatego w te nobliwe mury zakwaterowano ludzi z marginesu.

Pani Łuczyńska poprosiła nas, abyśmy zagrali na otwarciu kawiarnii Ariel, którą otwierano w galerii na Kazimierzu. Oczywiście, zgodziliśmy się.

T.L.: Graliśmy na ul. Szerokiej zimą, po zmroku. Nie paliła się tam wtedy ani jedna latarnia. Pamiętam ten niesamowity widok ulicy zasypanej śniegiem, którą oświetlało jedynie światło z galerii Ariel.

Historia Kazimierza nas zafascynowała, zaczęliśmy się interesować tym, co się tam działo i przy tym postanowiliśmy pozostać.

PAP: Wasza muzyka bardziej jest znana za granicą niż w Polsce. Występowaliście m.in. w Izraelu.

T.L.: Steven Spielberg, który kręcił "Listę Schindlera" na Kazimierzu, pojawił się kiedyś na naszym koncercie i zaprosił nas, abyśmy zagrali w Jerozolimie na spotkaniu osób ocalonych z listy Oskara Schindlera. To było dla nas niezwykłe przeżycie, bo wciąż czuliśmy, że nasz związek z kulturą żydowską jest dość przypadkowy. Spotkanie z nimi upewniło nas w tym, co robiliśmy. Stary klezmer Poldek Rosner powiedział nam, że to szansa na to, aby muzyka klezmerska znowu zabrzmiała w Polsce.

T.K.: Powiedzieliśmy mu też o naszych wątpliwościach, że nie gramy muzyki rdzennej. Odpowiedział, że nie chodzi o to, abyśmy odgrywali muzykę kiedyś wykonywaną, lecz abyśmy grali zgodnie z naszą duszą. To od tej pory robimy.

PAP: Od jakiegoś czasu odchodzicie od tradycji klezmerskiej, szukacie czegoś nowego.

T.L.: Dlatego podkreśliłem na początku, że zaczynaliśmy od muzyki nie tylko żydowskiej, ale też bałkańskiej, cygańskiej i improwizowanej. Nasze zainteresowania sięgają dalej.

Zresztą my nie gramy muzyki klezmerskiej, tylko jesteśmy klezmerami, to znacząca różnica. Klezmerzy byli wędrownymi żydowskimi muzykami, którzy czerpali inspirację z wielu kultur. My jesteśmy takimi współczesnymi klezmerami. Podróżując po świecie, grywając na różnych festiwalach, spotykając różnych muzyków, z różnymi grywając, gromadzimy różne doświadczenia i potem tworzymy coś własnego. Nasza muzyka jest różnorodna.

PAP: Jakie są Wasze plany?

J.B.: Na razie jesteśmy skupieni na jubileuszowym albumie, który nagraliśmy z orkiestrą Sinfonietta Cracovia.

PAP: Spodobała Wam się gra z orkiestrą?

T.K.: Jest to ziszczenie jeszcze jednego z naszych marzeń, od dawna chcieliśmy nagrać płytę i grać koncerty z większym składem, to nadaje nowego poloru.

Rozmawiała Magdalena Cedro (PAP)


Z okazji swoich 20. urodzin zespół nagrał album "Feelharmony", na krążku znalazły się utwory klezmerów w nowej aranżacji Krzysztofa Herdzina. Na płycie gościnnie występuje wokalistka Anna Maria Jopek i perkusista Sławek Berny, muzykom z Kroke towarzyszy orkiestra Sinfonietta Cracovia. Premiera jubileuszowej płyty - we wtorek. (PAP)

mce/ ls/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)