Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ziętek: z premedytacją wykorzystujemy czas kampanii

0
Podziel się:

Przewodniczący Polskiej Partii Pracy
Bogusław Ziętek przyznał w sobotę w Bydgoszczy, że jego
ugrupowanie wykorzystuje gorący czas kampanii wyborczej do PE, aby
zmusić polityków do zajęcia się ich postulatami.

Przewodniczący Polskiej Partii Pracy Bogusław Ziętek przyznał w sobotę w Bydgoszczy, że jego ugrupowanie wykorzystuje gorący czas kampanii wyborczej do PE, aby zmusić polityków do zajęcia się ich postulatami.

Ziętek odwiedził w bydgoskim szpitalu MSWiA lidera Sieprnia'80 w regionie kujawsko-pomorskim Grzegorza Kulczyckiego. Związkowiec w czwartek, po przerwaniu przez policję okupacji biura poselskiego PO, został przewieziony do lecznicy w związku z podejrzeniem stanu przedzawałowego.

"Oczywiście, że korzystamy z faktu, że jest kampania wyborcza, bo tylko wtedy elity polityczne przejmują się tym, co się dzieje. My nie mamy zamiaru rezygnować z naszych protestów, dlatego tylko, że trwa kampania" - powiedział Ziętek na konferencji prasowej przed szpitalem.

"Po kampanii wyborczej pan premier i pozostali uczestnicy sceny politycznej pojadą na urlop, grać z kolegami w piłkę nożną. My z premedytacją wykorzystujemy gorący czas, aby zmusić polityków na poważne tematy" - dodał.

Lider PPP zapowiedział, że jeszcze w sobotę po raz kolejny przedstawi premierowi propozycję podjęcia dialogu. Chce, aby politycy zajęli się sprawami bezrobocia, miejsc pracy i eksmisjach na bruk.

"W Bydgoszczy doszło do zdarzeń, które nas bulwersują. Po interwencji policji jeden z naszych kolegów wylądował w szpitalu z podejrzeniem sanu przedzawałowego. Od czwartku jest w szpitalu (...) Grzegorz Kulczycki jest emerytem, człowiekiem, który uczciwie przepracował całe swoje życie. Dzisiaj działa społecznie nie po to, aby sięgać po jakieś splendory. Natomiast przebieg tego zdarzenia ewidentnie wskazuje, ze miało ono związek z interwencją policji" - mówił Ziętek.

Kulczycki powiedział, że poczuł się źle w czasie interwencji, prosił o wezwanie lekarza, a policjanci kazali mu zejść po schodach do karetki stojącej przed budynkiem, ale nie był w stanie. Ostatecznie czterech policjantów - jak to określił - wywlekło go z budynku, obijając o ściany.

W szpitalu stwierdzono, że związkowiec ma podniesione ciśnienie i wystąpiło podejrzenie stanu przedzawałowego. "Oczywiście, bezpośrednią przyczyną był stres wynikający ze zdarzeń, które miały tam miejsce. Nie było jednak tak, że nie można było zareagować w sposób, który wykluczałby możliwość wylądowania w szpitalu" - podkreślił Ziętek.

Kulczycki był górnikiem na Śląsku, pięć lat temu przeszedł na emeryturę i zamieszkał w województwie kujawsko-pomorskim. "Zarzuty formułujemy przede wszystkim do władzy, do elit politycznych. Policja nie interweniowała sama z siebie, interweniowała na polecenie posłów, zarówno w Bydgoszczy, jak i w innych miejscach w kraju. Chcemy wyraźnie stwierdzić, że biura poselskie to nie jest prywatna własność panów posłów" - podkreślił Ziętek.

Zaznaczył, że w przypadku okupacji biur poselskich nie może być mowy o naruszeniu miru domowego, a stawianie tego typu zarzutów jest "analfabetyzmem prawnym".

Związkowcy, w większości z Sierpnia'80, ale też z OPZZ, w czwartek przez ponad siedem godzin okupowali biuro posłanki PO Teresy Piotrowskiej. Okupację zakończyła interwencja policji.

Rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji Moinka Chlebicz poinformowała, że spośród 16 związkowców czterech opuściło biuro dobrowolnie, a 11 wyprowadziła policja i przewiozła na przesłuchanie do komisariatu. Mężczyzna, który poczuł się źle został przeniesiony przez czterech policjantów do karetki stojącej przed budynkiem i przetransportowany do szpitala.

Materiały z przesłuchania 11 uczestników okupacji policja przekazała do prokuratury. (PAP)

rau/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)