Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ziobro dla PAP: rząd Donalda Tuska zawiódł nadzieje Polaków

0
Podziel się:

Lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro uważa, że rząd Donalda Tuska
zawiódł nadzieje Polaków niemal w każdym obszarze. Ziobro zarzuca premierowi demontaż wymiaru
sprawiedliwości, pogłębianie różnic społecznych i podsycanie wojny polsko-polskiej.

Lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro uważa, że rząd Donalda Tuska zawiódł nadzieje Polaków niemal w każdym obszarze. Ziobro zarzuca premierowi demontaż wymiaru sprawiedliwości, pogłębianie różnic społecznych i podsycanie wojny polsko-polskiej.

PAP: W niedzielę mija rok od powołania drugiego rządu Donalda Tuska. Jak pan ocenia dokonania tego gabinetu?

Zbigniew Ziobro: Popatrzmy na ten rząd z perspektywy młodego człowieka, który może zadać pytanie: co ten rząd dla mnie zrobił, żeby lepiej mi się żyło? Kończąc szkołę lub studia i wchodząc na rynek pracy najczęściej ląduje na zasiłku dla bezrobotnych lub jeśli mu się poszczęści pracuje na podstawie umowy śmieciowej. Nie może zaciągnąć kredytu, a tym bardziej kupić mieszkania, a jeśli w tych trudnych warunkach decyduje się jednak na założenie rodziny, może dostać zasiłek na dziecko w wysokości 68 złotych, który wystarczy na półtorej paczki pampersów. I dostanie go tylko wówczas, gdy żyje poniżej warunków ubóstwa, podczas gdy koszty życia rosną. To jest przecież żałosne, ale prawdziwe.

PAP: W jakich obszarach, pana zdaniem, rząd zawiódł najbardziej?

Z.Z.: Niesłychanie ciężkie zarzuty można postawić Donaldowi Tuskowi i PO w dwóch kluczowych obszarach. Po pierwsze - zwiększają się różnice społeczne. Osobom powiązanym z PO wiedzie się coraz lepiej, a w tym samym czasie, ludzie ciężko pracujący, mający na swoim utrzymaniu dzieci, emeryci, mają coraz gorzej. Ceny rosną, zwłaszcza energii, a państwo nie zapewnia ochrony. Nigdzie w Europie Zachodniej ludzie przeciętnie zarabiający nie płacą tak wysokich podatków, jak w Polsce, a zamożni tak niskich.

Drugi kluczowy obszar, w którym rząd Donalda Tuska zawiódł to demontaż wymiaru sprawiedliwości. To zresztą logiczne, skoro wokół Platformy krąży wielu oszustów, więc może i lepiej nie łapać ich zbyt gorliwie, bo można złapać swojego. Mieliśmy aferę hazardową, aferę Biotonu, aferę Amber Gold i wiele innych. Symbolem tego czasu jest też wypuszczenie na wolność groźnych bandytów z mafii pruszkowskiej, a z drugiej strony najście o 6 rano przez funkcjonariuszy ABW studenta anglistyki, który prowadził drwiącą z władz stronę "antykomor" i błyskawiczne skazanie go. Do tego coraz jawniejsze ograniczanie wolności słowa i zgromadzeń oraz ciąg skandalicznych decyzji w sprawie TV Trwam.

Mamy też fatalną sytuację w służbie zdrowia, na którą w porównaniu z 2005 r. przeznacza się ok. dwa razy więcej pieniędzy publicznych. Czy pacjenci są dwa razy lepiej leczeni? Raczej nie, a media coraz częściej piszą o pacjentach umierających na progu kolejnego szpitala ponieważ zostali odesłani z powodu braku pieniędzy.

Widzimy także zapaść systemu edukacji. Nie zwykłem używać dramatycznych zwrotów, ale to, co ministrowie Tuska Katarzyna Hall i Krystyna Szumilas zrobiły i robią z systemem oświaty, to krzywda wyrządzona młodemu pokoleniu.

Fatalnie wygląda sytuacja na rynku pracy. Realne dochody Polaków po raz pierwszy od dawna zmalały. Bezrobocie rośnie w straszliwym tempie. To, co będzie spuścizną rządu Tuska, to ogromne zadłużenie, które w przyszłym roku osiągnie 1 bilion złotych, brak pracy, wysokie ceny energii i rozgrzebana infrastruktura.

PAP: Przedstawił pan bardzo negatywny i ponury obraz Polski pod rządami PO. Czy nie widzi pan żadnych pozytywnych stron rządu Donalda Tuska?

Z.Z.: Tylko Bóg jest nieskończenie dobry, a szatan absolutnie zły. Donald Tusk jest tylko człowiekiem, więc coś musiało mu się udać. Po pierwsze, jako tako Orliki.

Po drugie, i ważniejsze, budowa terminala gazu skroplonego w Świnoujściu zwanego potocznie gazoportem. Uśmiechnęła się do nas fortuna. Kiedy zakończymy budowę gazoportu w Świnoujściu powstanie tam "hub" gazowo-energetyczny, dzięki któremu Polska nie tylko istotnie zmniejszy swoją zależność od gazu rosyjskiego, ale będzie mogła wpływać na ceny tego nośnika energii w naszym regionie Europy. Szkoda tylko, że panu premierowi Tuskowi przez gardło nie chcą przejść słowa, że impuls do budowy gazoportu dał Lech Kaczyński. Ja nie mam takich oporów.

Po trzecie, przy tym zalewie środków europejskich dokonał się oczywiście pewien postęp cywilizacyjny, zwłaszcza w infrastrukturze, ale znaczną część środków wykorzystano nieefektywnie. Dróg i autostrad jest mniej, niż zapowiadano i to o blisko 70 proc., a przecież budowa autostrad i szybkich kolei była wielką szansą dla polskich firm. Zamiast tego właściciele firm budowlanych walczą z państwem o otrzymanie wynagrodzenia za swoją pracę, bo nie mają, za co utrzymać swoich rodzin. Były już nawet przypadki samobójstw z tego powodu.

Jeśli chodzi o pozostałe dziedziny, to mamy dość smutny obraz. Donald Tusk kreował się na człowieka, który jest sprawnym nowoczesnym menadżerem, który potrafi pokierować sprawami państwa i dysponuje znakomitym zasobem ekspertów, mającym szuflady ministerialne pełne ustaw. Rzeczywistość pokazała, że zarówno pięć lat temu, jak i rok temu premier sięgnął po ludzi nieprzygotowanych, by pełnić ministerialne funkcje.

PAP: O których ministrach pan mówi?

Z.Z.: Fatalnym ministrem jest Bartosz Arłukowicz odpowiadający za zapaść służby zdrowia. Źle wypada Sławomir Nowak, który jako specjalista od PR, czyli propagandy, w żadnym wypadku nie powinien kierować resortem transportu i budownictwa. To przykład człowieka, który jest zupełnie nieprzygotowany do tej roli, co pokazały dobitnie ostatnie miesiące.

Innym przykładem niekompetencji jest minister sportu Joanna Mucha. Nie zna się na tym, czym się zajmuje. Skompromitowała się zatrudniając swojego znajomego fryzjera jako wiceszefa Centralnego Ośrodka Sportu, a ostatnio na stadionie Narodowym zamiast meczu mieliśmy basen, bo ktoś nie zamknął dachu. Wpadek personalnych Donalda Tuska mógłbym wymieniać jeszcze wiele, chociażby bezradna minister edukacji Krystyna Szumilas. Jaki pan taki kram, jak mówi polskie przysłowie.

PAP: Premier przedstawił ostatnio pakiet ustaw wspierających rodzinę m.in. poprzez wydłużenie urlopu macierzyńskiego do roku zarówno dla matek jak i ojców. Czy ten pomysł też pan negatywnie ocenia? Czy SP poprze te projekty?

Z.Z.: Jeżeli chodzi o wydłużenie urlopów macierzyńskich, to przypomnę, że walczyła o to Solidarna Polska. Dlatego poprzemy to rozwiązanie, choć szczegółom musimy się przyjrzeć. Będziemy naciskać na rząd, by równolegle z wydłużeniem urlopu macierzyńskiego zagwarantował kobietom bezpieczny powrót do pracy.

W opinii większości Polaków, państwo przeznacza za mało środków na politykę prorodzinną. Od początku powstania, nasza formacja podkreśla, że trzeba tak jak na zachodzie wszechstronnie wspierać rodzinę, bo to będzie najlepsza inwestycja, która przyniesie sukces.

PAP: Widzi pan jakieś inne pola współpracy?

Z.Z.: Solidarna Polska jest partią opozycyjną i zdecydowanie krytyczną wobec tego rządu. Natomiast w odróżnieniu od PiS szanujemy to, że uzyskał on mandat od społeczeństwa w wyborach. Nie zamierzamy toczyć wojny z Donaldem Tuskiem, ani z PiS, natomiast zawsze będziemy dyskutować na argumenty.

We wszystkich sprawach, w których uważamy, że będą one służyły Polakom jesteśmy gotowi, mimo krytyki, popierać rząd. Będziemy proponować różne działania, np. aby wyjaśnieniem przyczyn katastrofy smoleńskiej zajęła się niezależna komisja obywatelska, w skład której wchodziliby niezależni międzynarodowi eksperci i ludzie polskiej nauki. Być może byłaby ona w stanie zakończyć wojnę polsko-polską, do wywołania której Donald Tusk bardzo się przyczynił.

PAP: Czy pana zdaniem wersja o eksplozji na pokładzie Tu-154M, jest prawdopodobna?

Z.Z.: Uważam, że każdą wersję trzeba sprawdzić. Dziennikarze są od tego, by stawiać publicznie trudne pytania i dociekać prawdy. Sprawa artykułu w "Rzeczpospolitej" pokazała, jakimi standardami kieruje się obecny rząd. Nocne spotkanie rzecznika rządu Pawła Grasia z właścicielem gazety Grzegorzem Hajdarowiczem tuż przed publikacją tego artykułu mówi samo za siebie. Kiedyś pan Zbigniew Chlebowski spotykał się nocą na stacji benzynowej i cmentarzu z biznesmenem od jednorękich bandytów, a dzisiaj widzimy tego kontynuację i prawdziwe oblicze władzy.

PAP: Mówił pan, że Solidarna Polska jest gotowa do współpracy także z PiS. Czy SP poprzez kandydata PiS na szefa ponadpartyjnego rządu prof. Piotra Glińskiego?

Z.Z.: Jarosław Kaczyński jest politykiem, który chce mieć monopol na prawicy, co jest dla niego ważniejsze niż rządzenie krajem, a to oznacza, że nie jest w stanie zaakceptować innego ugrupowania po prawej stronie sceny politycznej. Lider PiS-u twierdząc, że w Smoleńsku doszło do morderstwa i zbrodni oraz rzucając podejrzenia, że mógł w tym uczestniczyć polski rząd, zabrnął w ślepy zaułek.

My z takim działaniem opozycji się nie zgadzamy. Profesor Gliński nie jest w stanie stworzyć rządu. Dlatego Solidarna Polska zaproponowała innego kandydata na premiera - Tadeusza Cymańskiego. Apelujemy do PiS, by go poparło, bo ma większe szanse. Wierzymy, że PiS nie chce organizować kolejnej szopki, tylko rzeczywiście odsunąć Tuska od władzy, a to wymaga rozmów ze wszystkimi klubami parlamentarnymi niezbędnymi do zdobycia koniecznej większości.

Rozmawiał Andrzej Gajcy (PAP)

agy/ par/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)