Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Żylicz: wybór konwencji chicagowskiej to decyzja pragmatyczna

0
Podziel się:

Wybór aneksu 13. konwencji chicagowskiej, jako podstawy badania przyczyn
katastrofy smoleńskiej, był pragmatyczną decyzją - powiedział w czwartek prof. Marek Żylicz,
członek kierowanej przez szefa MSWiA Jerzego Millera komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy.

Wybór aneksu 13. konwencji chicagowskiej, jako podstawy badania przyczyn katastrofy smoleńskiej, był pragmatyczną decyzją - powiedział w czwartek prof. Marek Żylicz, członek kierowanej przez szefa MSWiA Jerzego Millera komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy.

Prof. Żylicz, który jest ekspertem międzynarodowego prawa lotniczego, wziął w czwartek udział w posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Uczestniczyli w nim także pełnomocnicy niektórych rodzin ofiar mecenasi: Rafał Rogalski, Piotr Pszczółkowski i Stefan Hambura.

Posłowie pytali eksperta m.in. o jego ocenę zastosowania przez polską stronę konwencji chicagowskiej. Chcieli też się dowiedzieć, dlaczego rząd zrezygnował z badania przyczyn katastrofy w oparciu o polsko-rosyjskie porozumienie ws. ruchu samolotów wojskowych i wspólnego wyjaśniania katastrof z 1993 r.

Szef zespołu Antonii Macierewicz (PiS), który m.in. o tę sprawę pytał prof. Żylicza, powiedział, że umowa z 1993 r. obowiązywała przez cztery pierwsze dni po katastrofie, po czym z niej "w tajemniczych okolicznościach" zrezygnowano.

Prof. Żylicz zaznaczył, że kwestia zastosowania takiego czy innego prawa w odniesieniu do badania okoliczności katastrofy smoleńskiej jest wyjątkowo skomplikowana. Profesor tłumaczył, że ani w prawie międzynarodowym, ani w praktyce państw nie jest jednoznacznie określony status samolotów takich, jakim był Tu-154M.

W jego opinii Tu-154M nie był samolotem wojskowym w sensie ścisłym. Podkreślił, że o statusie samolotu nie decyduje bowiem to, jakie ma oznaczenie i jak został zarejestrowany. Decydujący jest - mówił prof. Żylicz - cel, w jakim był on wykorzystywany. Zdaniem eksperta, mogło to mieć znaczenie przy wyborze konwencji chicagowskiej zamiast umowy z 1993 r. jako podstawy prawnej badania przyczyn katastrofy.

"Odnoszę wrażenie, że obie strony - polska i rosyjska - nie bardzo wiedziały jak ten samolot potraktować i jakie przepisy zastosować" - powiedział prof. Żylicz. Jak mówił, według jego wiedzy, odwołano się początkowo do porozumienia z 1993 r. - obie strony powołały komisje wojskowe ds. wyjaśnienie przyczyn katastrofy - ale później od niego odstąpiono.

W ocenie eksperta odstąpienie od niej było dobrą decyzją, ponieważ - jak mówił - porozumienie to nie ustalało żadnych procedur postępowania wyjaśniającego. Zapewniało jedynie dostęp do dokumentów, które nie są tajne. "A więc ani o przesłuchaniu świadków, ani o udziale w eksperymentach, ani o innych działaniach na terytorium państwa, w którym samolot się rozbił, nie było mowy w tym porozumieniu" - powiedział.

Zdaniem profesora, o wyborze konwencji chicagowskiej "zdecydowały względy pragmatyczne". Jak dodał, uzgodnienie tej kwestii między stroną polską i rosyjską miało charakter "półformalnego, roboczego porozumienia". Podkreślił jednocześnie, że w świetle prawa międzynarodowego również takie ustne umowy są obowiązujące. Powołał się na Konwencję wiedeńską o prawie traktatów.

"Uznano, że lepszym rozwiązaniem będzie zastosowanie gotowej, opracowanej procedury z aneksu 13 konwencji chicagowskiej. Załącznik ten jest dodatkowo wspomagany dwoma potężnymi podręcznikami dotyczącymi badania wypadków lotniczych i raportowania tych badań, czego nie ma w przypadku porozumienia z 1993 r. i co wymagałoby dodatkowych negocjacji" - powiedział profesor.

W opinii prof. Żylicza wybór aneksu 13 konwencji chicagowskiej był dobrą decyzją. Problemem jest jednak to, że Rosjanie nie dotrzymali zobowiązań z niego wynikających i naruszyli porozumienia - mówił. Jak wyjaśnił, chodzi m.in. o to, że strona rosyjska nie uwzględniła polskich uwag do raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Prof. Żylicz ocenił, że przedstawiony przez MAK raport ws. przyczyn katastrofy jest "zafałszowany", ponieważ nie uwzględnia błędów po stronie rosyjskiej.

Zdaniem Żylicza Polska powinna przedstawić swoje zastrzeżenia do raportu MAK w Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) - czy to na zgromadzeniu ogólnym, czy też w komórce ICAO, która certyfikuje organizacje - takie jak MAK - badające wypadki lotnicze.

Zdaniem prof. Żylicza, komisja pod przewodnictwem szefa MSWiA Jerzego Millera, w której pełni on funkcję eksperta, ma już dostateczny materiał, aby sformułować końcowy raport z wnioskami i zaleceniami. "Brakuje potwierdzenia niektórych szczegółów, które nie mają moim zdaniem podstawowego znaczenia dla sprawy" - powiedział.

Jak dodał, "prawdopodobnie raport, jeżeli zostanie złożony szybko, nie będzie oparty na wszystkich dowodach". "Nie będziemy na przykład znali nazwiska osoby, która dała rosyjskim kontrolerom lotu dyspozycję o niezamykaniu lotniska w Smoleńsku" - powiedział. W jego ocenie, jest to jednak sprawa drugorzędna, jeżeli chodzi o badanie przyczyn i okoliczności katastrofy.

Jak powiedział, według jego informacji, redakcja raportu "jest bardzo posunięta". "Ciągle wynikają jednak jakieś nowe czy to informacje, czy skojarzenia, czy nowe domysły, że coś trzeba jeszcze wyjaśnić, że by raport był dobrze przygotowany" - powiedział. Dodał, że nie jest w stanie określić, jak wiele jeszcze czasu potrzeba członkom komisji Millera do zakończenia prac nad raportem. (PAP)

mzk/ mok/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)