Siedem osób zginęło - pięć na atak serca, jedna z wypadku samochodowym i jedna na skutek uwięzienia w pojeździe.
Tylko dziś odwołano około 1200 lotów krajowych i opóźniono kolejnych 1600.
Na obszarze dotkniętym złą pogodą mieszka - według CNN - ok. 100 mln Amerykanów, czyli jedna trzecia ludności kraju.
Stany położone na północnym wschodzie USA od wczoraj walczą ze śnieżycami, silnym wiatrem i temperaturami sięgającymi poniżej 20 stopni Celsjusza.
W oczekiwaniu na największe od dwóch lat śnieżyce wiele szkół oraz większość urzędów nie pracuje.
Atak zimy najbardziej odczuli podróżni na lotniskach w Chicago, na których odwołano we wtorek co najmniej 1,1 tys. lotów.
Co najmniej siedmiu ludzi zginęło w następstwie śnieżyc. Prądu nie ma 700 tysięcy gospodarstw.
Najgorsza sytuacja jest obecnie na północnym wschodzie USA. Według ostatnich informacji, w wyniku nawałnic zginęło co najmniej 12 osób.
Anomalia pogodowa spowodowała wiele opóźnień w ruchu lotniczym na lotniskach w Filadelfii i Nowym Jorku, odwołano ponad 100 rejsów.
Linie lotnicze odwołały wszystkie loty. Na dwa dni zamknięto szkoły.