Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Money.pl odpowiada na polemikę NBP

0
Podziel się:

Serdecznie dziękuję Panu za reakcję na nasze pismo skierowane do Prezesa UOKiK. List ten świadczyć może o tym, że Narodowy Bank Polski boi się ingerencji instytucji stworzonej po to, aby strzec praw konsumentów oraz zasad zdrowej konkurencji.

Sz. P. Krzysztof Gacek Dyrektor Depatramentu Komunikacji Społecznej NBP

Serdecznie dziękuję Panu za reakcję na nasze pismo skierowane do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Pański list świadczyć może o tym, że Narodowy Bank Polski boi się ingerencji instytucji stworzonej po to, aby strzec praw konsumentów oraz zasad zdrowej konkurencji. Prezes UOKiK jeszcze nie zdecydował, czy w jakikolwiek sposób zajmie się sprawą, a instytucja nadzorująca system bankowy już dowodzi, że ingerencja UOKiK-u jest zbędna. W dodatku krytykuje portal Money.pl za skierowanie pisma do Urzędu. Przypominam, że prosić o pomoc tę instytucje może każdy i my z tego prawa skorzystaliśmy.

W moim przekonaniu, skoro rzeczywiście Komisja Nadzoru Bankowego nie robi i nie zamierza zrobić nic, co zaszkodzi konsumentom i konkurencji, to nie ma czego się obawiać ze strony UOKiK-u. Skoro się obawia, to znaczy, że my (konsumenci) powinniśmy obawiać się NBP.

To pierwsze - ogólne - spostrzeżenie po lekturze listu. Chcę jednak odnieść się także do zarzutów w stosunku do Money.pl formułowanych przez Pana Krzysztofa Gacka z NBP.

Zarzut 1. Pisze Pan: "Kogo właściwie chronić ma KNB? Odpowiedź na to można znaleźć bez trudu sięgając do odpowiednich przepisów. Art. 133 ust. 1 prawa bankowego wymienia cele nadzoru bankowego. Są nimi: „zapewnienie bezpieczeństwa środków pieniężnych gromadzonych na rachunkach bankowych, oraz zgodności działalności banków z przepisami niniejszej ustawy, ustawy o NBP, statutem oraz decyzją o wydaniu zezwolenia na utworzenie banku”. Ani słowa o ochronie konsumentów. Tej dotyczy odrębna ustawa, oraz oddzielny urząd: UOKiK."

Rozumiem to i właśnie z tego powodu zaapelowałem do Prezesa UOKiK-u, aby wziął udział w pracach KNB. Klientom i rynkowi z pewnością nie zaszkodzi, gdy choć jedna instytucja będzie reprezentowała interes konsumentów i wykazywała troskę o poprawne funkcjonowanie rynku. Jestem przekonany, że nie obniży to jakości wydawanych przez KNB regulacji, a jedynie może się przyczynić do nieco szerszego spojrzenia na kwestię kredytów hipotecznych.

Po drugie: skoro KNB nie jest zainteresowana dobrem konsumentów, to dlaczego w trakcie dyskusji o ograniczeniach na rynku kredytów hipotecznych tak często szafuje się argumentami, że te regulacje mają na celu dobro klientów banków?

"Powód, dla którego nadzór bankowy zdecydował się na wprowadzenie ostrzejszych regulacji w wypadku kredytów walutowych jest prosty." Kredyty te są "(...)obarczone większym ryzykiem, ponieważ dodatkowo występuje ryzyko kursowe, którego nie ma w wypadku kredytów złotowych."

Po raz kolejny przyjmuję do wiadomości ten argument, a redakcja Money.pl nigdy nie twierdziła, że jest inaczej. Mamy tylko kilka wątpliwości: skąd KNB ma pewność, że złoty znacząco stanieje? Skąd w KNB przekonanie, że jeśli złoty znacząco i trwale stanieje, to WIBOR nie wzrośnie? Według wielu ekonomistów trwałe osłabienie złotówki spowoduje wzrost inflacji, Rada Polityki Pieniężnej będzie podnosić stopy procentowe, a WIBOR będzie rósł. Spowoduje to, że kredyty udzielane w złotówkach znacząco podrożeją.

Przeprowadźmy taką analizę: klient banku wziął kredyt złotowy na 200 tys. zł na 30 lat oprocentowany dziś na 5,5 proc. Następuję przewidywany przez KNB krach i oprocentowanie tego kredytu wzrasta do 10 proc. (choć niektórzy analitycy twierdzą, że w przypadku trwałego osłabienia złotego o 25 proc., WIBOR wzrosnąć może nawet do 30 proc.). I teraz moje pytanie: dlaczego w KNB panuje przekonanie, że ktoś, kto dziś spłaca ratę kredytu złotowego w wysokości 1,1 tys. zł, będzie w stanie ją spłacać, gdy wzrośnie ona do 1,7 tys. zł (kiedy nadejdzie krach)?

Prosimy też o uzasadnienie, dlaczego zadłużonych w złotówkach będzie stać na spłacanie raty w wysokości 1,7 tys. zł miesięcznie, a osoby, które biorą kredyty denominowane we frankach szwajcarskich, staną się niewypłacalni, gdy ich rata wzrośnie z dzisiejszych 840 zł do 1050 zł (gdyby frank zdrożał o 25 proc.)?

W naszym odczuciu, nawet niezbyt majętni ludzie, łatwiej poradzą sobie z ratą o ponad 600 zł niższą. Dlaczego nadzór bankowy twierdzi inaczej?

W obecnej sytuacji rozważania te tym bardziej mają sens - zdrożały waluty, ale jednocześnie obserwujemy, jak rośnie WIBOR. Money.pl nie bagatelizuje ryzyka kursowego, ale dziwi nas, że KNB bagatelizuje ryzyko stóp procentowych.

Jeśli KNB rzeczywiście troszczy się o "zapewnienie bezpieczeństwa środków pieniężnych gromadzonych na rachunkach bankowych" to powinna zaostrzyć także sposób obliczania zdolności kredytowej dla osób starających się o kredyt w złotówkach. Bo one tak samo ryzykują, a być może więcej, niż osoby wybierające kredyty denominowane w walutach obcych.

Jeszcze jeden argument: osoby biorące kredyt denominowany w euro bądź frankach kilka lat temu, mimo wahań kursów, jakie miały miejsce (euro po blisko 5 złotych w 2004 roku), znacznie zaoszczędziły w porównaniu z osobami, które wzięły wtedy kredyty w złotówkach. Dlaczego w przyszłości ma być inaczej?

Zarzut 2. "Twierdząc, że pierwotny tekst Rekomendacji S został przygotowany przez Związek Banków Polskich pan redaktor Tomasz Bonek mija się z prawdą; padł ofiarą albo złej woli, albo ignorancji swego informatora."

Intencja tego zdania była taka, że rekomendacja S powstała w wyniku lobbingu - z inicjatywy - Związku Banków Polskich. Cieszę się więc, że jesteśmy zgodni co do meritum sprawy. Pisze Pan, że "Bezpośrednim impulsem do wszczęcia tych prac *(nad rekomendacją S) *było wystąpienie Związku Banków Polskich w sprawie hipotecznych kredytów walutowych."

I o to właśnie mi chodziło i jednocześnie to napawa mnie niepokojem - potwierdza Pan bowiem istnienie przesłanki do twierdzenia, że rekomendacja S jest zgodna z interesem ZBP i ewentualne dalsze ograniczenia będą spełniały oczekiwania tej organizacji, a troska o stabilność systemu bankowego jest tylko pretekstem do ich wprowadzania.

Zarzut 3. "Nie jest prawdziwe twierdzenie, że rekomendacja S preferuje duże banki(...)"

Niestety nie mogę się z Panem zgodzić. Jeśli spora grupa klientów będzie skazana na kredyty złotowe, to skorzystają na tym te banki, które mają zgromadzonych dużo depozytów od ludności. Będą mogły oferować tańsze kredyty, niż mniejsza konkurencja, która pieniądz będzie musiała pozyskać z rynku. Wszelkie ograniczenia w kredytach walutowych są zatem w interesie banków, które mają dużo depozytów.

Money.pl widzi też zagrożenie w tym, że teraz niektóre banki, specjalizujące się w udzielaniu kredytów w złotówkach, nijako są zmuszone do uatrakcyjniania oferty, aby kredyt w rodzimej walucie nie był drastycznie droższy od kredytu walutowego. Jeśli tania walutowa konkurencja zostanie ograniczona, banki mogą podnieść marże na kredyty złotowe. To z pewnością nie jest w interesie klientów - co prawda KNB ten aspekt nie interesuje, ale Money.pl stara się bronić słabszych uczestników rynku, dlatego podnosimy ten argument.

Zarzut 4. "Szalenie ważne jest, by każdy urząd czynił to, do czego został powołany."

Albo nie zrozumiałem Pańskich intencji, albo popiera Pan zwrócenie się przez Money.pl z prośbą do UOKiK-u o wzięcie udziału w pracach KNB. Skoro każdy urząd ma czynić to, do czego został powołany, to niech UOKiK broni wolnego rynku i interesów konsumentów.

"Za bezpieczeństwo depozytów w danym banku odpowiadają jego władze. Byłoby rzeczą nie do pomyślenia, by ktoś nakazywał bankowi, komu i na jakich warunkach ma udzielać kredytów."

To zdanie wprawiło mnie w zdumienie. To nie jest argument przeciw interwencji UOKiK-u. To argument przeciw regulacjom KNB! Skoro władze banku odpowiadają za bezpieczeństwo zgromadzonych depozytów, to po co KNB ingeruje, na jakich zasadach banki mają ich udzielać? Skoro "nie do pomyślenia jest, aby ktoś nakazywał bankowi, komu i na jakich warunkach ma udzielać kredytów", niech banki udzielają kredytów we frankach, komu chcą! Chyba niechcący poparł Pan nasz protest przeciw ograniczeniom w kredytach walutowych.

Zarzut 5. "Wskazana na portalu Money.pl groźba wyeliminowania z rynku polskich banków przez banki zagraniczne (...) jest pozorna"

Nie pisaliśmy o groźbie wyeliminowania z rynku polskich banków, a jedynie o tym, że planowane dalsze ograniczenia mogą doprowadzić do tego, że polskie banki zmniejszą swój udział w rynku kredytów hipotecznych na rzecz banków zagranicznych. Banki nie podlegające jurysdykcji KNB będą miały lepszą pozycję na naszym rynku. Nie upieramy się, że w pełni wykorzystają tę szansę, ale możliwy jest taki scenariusz.

Zarzuty końcowe: Pisze Pan, że w sprawie kredytów walutowych najrzadziej wypowiadają się potencjalni odbiorcy tego produktu.

Kto więc zapełnił forum pod protestem Money.pl już blisko siedmiuset wpisami? Przekazaliśmy je UOKiK-owi, jako jedyne w tej sprawie przeprowadzone konsultacje społeczne.

"Money.pl na stronie internetowej oferuje pośrednictwo i doradztwo dla zainteresowanych kredytami mieszkaniowymi. Innymi słowy pan redaktor Tomasz Bonek - czy tego chce, czy nie - jest sędzią we własnej sprawie. To niedobrze. W dodatku posługuje się argumentami niezbyt wiarygodnymi(...)."

Zakładając słuszność Pańskiego toku rozumowania - że jestem sędzią we własnej sprawie - mam pytanie: dlaczego sędzią we własnej sprawie może być Związek Banków Polskich (który jak Pan sam przyznaje ma w dodatku silne przełożenie na decyzje KNB), a sędzią nie może być Money.pl?

Skoro instytucja powołana do reprezentowania interesów banków może się wypowiadać i w dodatku wywierać wpływ na decyzję KNB, to dlaczego odmawia Pan redakcji Money.pl prawa do wyrażania opinii? Jednym z naszych celów jest występowanie w interesie Czytelników. Skoro uznajemy, że w interesie klientów banków jest wolność wyboru, to go bronimy. Każdy może zwrócić się z prośbą o pomoc do UOKiK-u, więc proszę nam nie odmawiać tego prawa.

Chciałbym jednak zaznaczyć, że w Money.pl Sp. z o. o., redakcja jest autonomicznym działem i nie ma przełożenia na dział doradztwa i sprzedaży produktów finansowych, ani ten dział nie ma przełożenia na redakcję. Dlatego sformułowanie, że jako redaktor naczelny działam jednocześnie jako pośrednik finansowy, jest z Pańskiej strony sporym nadużyciem.

Jestem także zmuszony, aby prosić Pana o rozszerzenie zarzutu, że posługuję się "argumentami niezbyt wiarygodnymi". W moim odczuciu nie udokumentował Pan tego w tym liście. Mogę się odwdzięczyć stwierdzeniem, że KNB wyjaśniając wprowadzanie ograniczeń, wybiórczo dobiera argumenty, czego dowiodłem ustosunkowując się do Pańskiego pierwszego zarzutu.

Na koniec nie mogę nie ustosunkować się do Pańskiego dowcipnego sformułowania: "Komentarze klientów banków, jakie można znaleźć na forum portalu, pomimo pewnej liczby uwag krytycznych pokazują, że obecnie więcej osób podchodzi do kredytów walutowych z dużą ostrożności, a publikowane przez nich uwagi na ogólnodostępnych forach są o wiele mniej niechętne nadzorowi niż publikacje pośredników kredytowych."

Zachęcam zatem do ponownej lektury tylko jednego wątku forum (proszę kliknąć tutaj)
.

Albo Pan ten wątek przeoczył, albo z jego lektury wyciągamy skrajnie różne wnioski.

Z poważaniem Tomasz Bonek redaktor naczelny portalu Money.pl

kredyty
wiadomości
banki
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)