Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

NBP zaniepokojony akcją Money.pl

0
Podziel się:

Nie angażujcie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w kwestię kolejnych ograniczeń na rynku kredytów hipotecznych - takie przesłanie ma list z Narodowego Banku Polskiego do Money.pl.

NBP zaniepokojony akcją Money.pl

Nie angażujcie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w kwestię kolejnych ograniczeń na rynku kredytów hipotecznych - takie przesłanie ma list Narodowego Banku Polskiego do Money.pl.

Krzysztof Gacek, Dyrektor Departamentu Komunikacji Społecznej NBP, podważa zasadność działań, jakie podjął portal Money.pl, aby kredytobiorcy zachowali wolność wyboru.

Konsekwentnie protestujemy przeciw wprowadzaniu ograniczeń na rynku kredytów hipotecznych. Przypomnijmy, że nadzór bankowy 1 lipca zaostrzy zasady liczenia zdolności kredytowej dla osób, które chcą wziąć kredyt hipoteczny denominowany w walucie obcej. Planuje też wprowadzenie kolejnych, jeszcze ostrzejszych ograniczeń.

Dlatego wystąpiliśmy do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Prosimy go, aby jego Urząd włączył się w prace KNB i w ten sposób zadbał o dobro konsumentów oraz chronił konkurencję na rynku usług bankowych.

Właśnie ta prośba do UOKiK-u skłoniła NBP do przysłania nam listu. Spełniamy prośbę dyrektora Krzysztofa Gacka i publikujemy jego list w całości, bez żadnych zmian. Jednocześnie redaktor naczelny Money.pl ustosunkowuje się do polemiki Krzystofa Gacka - z odpowiedzią Tomasz Bonka można się z nią zapoznać klikając tutaj.

Oto treść pisma od Krzysztofa Gacka, Dyrektora Departamentu Komunikacji Społecznej NBP:

Pan Tomasz Bonek, redaktor naczelny portalu internetowego Money.pl, opublikował pismo, jakie skierował do prezesa UOKiK, pana Cezarego Banasińskiego. Protestuje w nim przeciwko działaniom KNB mającym na celu ograniczenie ryzyka związanego z kredytami hipotecznymi indeksowanymi do walut obcych, czyli tak zwanymi kredytami walutowymi i prosi prezesa UOKiK o interwencję w tej sprawie.

Jak wynika z listu, "portal internetowy Money.pl, przybliża zarówno przedsiębiorcom jak i konsumentom zasady funkcjonowania rynku i gospodarki rynkowej. W naszych działaniach szczególny nacisk kładziemy na szeroko rozumianą edukację ekonomiczną konsumentów, która ma pomóc im w funkcjonowaniu w coraz szybciej zmieniającym się środowisku gospodarczym". Taka deklaracja sugeruje, że publikowane w Money.pl informacje i komentarze są rzetelne i wolne od nieścisłości.

Niestety, przynajmniej w sprawie kredytów walutowych autorytatywne stwierdzenia autorów (tak jak przywołany list do UOKiK) wymagają sprostowania, przynajmniej w najważniejszych kwestiach.

Główne tezy listu sprowadzają się do następujących stwierdzeń:

  • 1. KNB wprowadzając obostrzenia paradoksalnie wskazuje troskę o dobro i bezpieczeństwo konsumenta, ale konsumenci tej troski nie chcą, o czym ma przekonać czytelników umieszczony w portalu wraz z listem znak głoszący "CHCEMY RYZYKOWAĆ";
    • 2. Rekomendacja S została pierwotnie przygotowana nie przez nadzór bankowy, ale przez Związek Banków Polskich;
    • 3. Rzeczywistym skutkiem wprowadzenia przez KNB Rekomendacji S będzie wzmocnienie grupy kilku najsilniejszych banków, przez co z rynku kredytów hipotecznych zostaną wyeliminowane mniejsze banki;
    • 4. Dlatego Money.pl apeluje do prezesa Banasińskiego o wzięcie udziału w pracach KNB dotyczących uchwały (czyli normy ilościowej) regulującej zasady udzielania kredytów hipotecznych w walutach obcych, w celu ochrony interesów konsumentów.
    • 5. Dodatkowo, w komentarzu redakcyjnym umieszczonym w portalu pod listem, zawarta jest groźba, że w ten sposób wyeliminowane zostaną z rynku polskie banki, a ich miejsce zajmą banki zagraniczne, których ograniczenia KNB nie dotyczą.

Wyjaśnijmy więc, kolejno:

  • Ad 1. Kogo właściwie chronić ma KNB? Odpowiedź na to można znaleźć bez trudu sięgając do odpowiednich przepisów. Art. 133 ust. 1 prawa bankowego wymienia cele nadzoru bankowego. Są nimi: „zapewnienie bezpieczeństwa środków pieniężnych gromadzonych na rachunkach bankowych, oraz zgodności działalności banków z przepisami niniejszej ustawy, ustawy o NBP, statutem oraz decyzją o wydaniu zezwolenia na utworzenie banku”. Ani słowa o ochronie konsumentów. Tej dotyczy odrębna ustawa, oraz oddzielny urząd: UOKiK.
    • Nadzór bankowy reguluje działalność kredytową banków, skierowaną między innymi do konsumentów w takim zakresie, w jakim może ona zagrozić bezpieczeństwu depozytów zgromadzonych w bankach. Klienci banków, którzy chcą zaciągnąć kredyty w bankach mają prawo podejmować dowolne ryzyko, ale nie mogą narażać na to ryzyko cudzych pieniędzy, czyli pożyczonych im przez bank. Zwłaszcza, że bank pożycza pieniądze nie swoje, ale należące do innych klientów, którym prędzej czy później będzie musiał je oddać.
    • Powód, dla którego nadzór bankowy zdecydował się na wprowadzenie ostrzejszych regulacji w wypadku kredytów walutowych jest prosta. Kredytu walutowe są tańsze niż kredyty złotowe. Jednakże są jednocześnie obarczone większym ryzykiem, ponieważ dodatkowo występuje ryzyko kursowe, którego nie ma w wypadku kredytów złotowych. Ten bardziej ryzykowny produkt jest masowo oferowany przez niektóre banki i licznych pośredników, a jeden z przekazów reklamowych mówi: jeśli nie stać cię na kredyt złotówkowy, damy ci kredyt walutowy. To znaczy, że najsłabszym klientom, których nie stać na kredyty złotówkowe, oferowane są wyłącznie kredyty walutowe, bardziej ryzykowne. Money.pl nie jest tu wyjątkiem. Mowa jest o tym nawet w piśmie do prezesa Banasińskiego.
    • Ad. 2 Rekomendacja S została opracowana w Generalnym Inspektoracie Nadzoru Bankowego. Bezpośrednim impulsem do wszczęcia tych prac było wystąpienie Związku Banków Polskich w sprawie hipotecznych kredytów walutowych. Twierdząc, że pierwotny tekst Rekomendacji S został przygotowany przez ZBP pan redaktor Tomasz Bonek mija się z prawdą; padł ofiarą albo złej woli, albo ignorancji swego informatora.
    • Ad. 3 Nie jest prawdziwe twierdzenie, że Rekomendacja S preferuje duże banki kosztem banków mniejszych. Na rynku walutowych kredytów hipotecznych działa stosunkowo niewielka grupa banków. Są wśród niech zarówno banki duże, jak i małe. Co ważniejsze, są duże banki, które nie udzielają kredytów walutowych. Wystarczy porównać podejście PKO BP S.A. (oferuje kredyty walutowe) oraz Pekao S.A. (nie udziela takich kredytów), by zauważyć, że czynnikiem, który decyduje o polityce banku w tym zakresie nie jest jego wielkość.
    • Ad. 4 Szalenie ważne jest, by każdy urząd czynił to, do czego został powołany. Za bezpieczeństwo depozytów w danym banku odpowiadają jego władze. Byłoby rzeczą nie do pomyślenia, by ktoś *nakazywał *bankowi, komu i na jakich warunkach ma udzielać kredytów. Chyba, że weźmie na siebie pełną odpowiedzialność za ryzyko działalności bankowej. Tego jednak nie deklaruje żaden z obrońców kredytów walutowych.
    • KNB kierując się bezpieczeństwem depozytów w bankach określa między innymi zasady ostrożnościowe dotyczące udzielania kredytów. UOKiK odpowiada za przestrzeganie praw konsumentów, w tym również za to, by przed zaciągnięciem kredytu zostali szczegółowo poinformowani o specyfice tego kredytu i związanym z nim ryzykiem. Zakres jego odpowiedzialności nie obejmuje jednak regulacji dotyczących ryzyka podejmowanego w działalności bankowej.
    • Ad. 5 Wskazana na portalu Money.pl groźba wyeliminowania z rynku polskich banków przez banki zagraniczne, które nie podlegają regulacjom KNB, jest pozorna. Kredyty walutowe udzielane są intensywnie w niektórych z nowych państw członkowskich, ale banki te nie działają w Polsce. Z kolei wśród krajów „starej” Unii kredyty walutowe udzielane są w praktyce jedynie w Austrii, a i tam nie cieszą się one zbytnią przychylnością nadzoru. Nie byłoby więc chętnych do otwierania w Polsce oddziału banku w celu udzielania walutowych kredytów hipotecznych. Działalność transgraniczna również nie stanowi zagrożenia, ponieważ – ku zmartwieniu Komisji Europejskiej – kredyty hipoteczne udzielane są niemal wyłącznie na rynku lokalnym. Naiwnością byłoby więc sądzić, że banki, które w swoim kraju nie prowadzą tego typu działalności, weszłyby na rynek polski.

Należy wreszcie dodać, że - paradoksalnie - w sprawie kredytów walutowych najrzadziej wypowiadają się potencjalni odbiorcy tego produktu. O wiele bardziej aktywne są podmioty zawodowo zainteresowane powszechną jego dostępnością. Money.pl nie jest tu wyjątkiem. Money.pl na stronie internetowej oferuje pośrednictwo i doradztwo dla zainteresowanych kredytami mieszkaniowymi. Innymi słowy pan redaktor Tomasz Bonek – czy tego chce, czy nie – jest sędzią we własnej sprawie. To niedobrze. W dodatku, posługuje się argumentami niebyt wiarygodnymi, co w wypadku portalu, który stawia sobie za cel przybliżenie społeczeństwu problematyki finansowej, musi niepokoić.

Konkludując, należy jednak stwierdzić, że pomimo tych potknięć merytorycznych, powszechna wymiana zdań na temat kredytów walutowych, jaka od pewnego czasu ma miejsce w mediach, odnosi pewien skutek, w czym niewątpliwie ma swój udział również Money.pl. Komentarze klientów banków, jakie można znaleźć na forum tego portalu, pomimo pewnej liczby uwag krytycznych pokazują, że obecnie więcej osób podchodzi do kredytów walutowych z dużą ostrożnością, a publikowane przez nich uwagi na ogólnodostępnych forach są o wiele mniej niechętne nadzorowi niż publikacje pośredników kredytowych.

Krzysztof Gacek
Dyrektor Departamentu Komunikacji Społecznej NBP
kredyty
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)