Debata o OFE. Twierdzą, że wygrał Balcerowicz

Leszek Balcerowicz i Jacek Rostowski po debacie telewizyjnej nie chcieli mówić, który z nich ją wygrał. Obaj przekonywali do swoich poglądów na temat zmian w systemie emerytalnym.

Podczas debaty profesor Balcerowicz i minister finansów zgodzili się, że wysokość przyszłych emerytur Polaków będzie zależała od rozwoju gospodarczego kraju. Nie zgodzili się jednak co do potrzeby obniżenia składki odprowadzanej do OFE.
Jacek Rostowski mówił dziennikarzom, że mimo chwilowego zastoju podczas debaty, jest usatysfakcjonowany z jej przebiegu. Jak stwierdził, różnica zdań wynika z odmiennych pomysłów na przyspieszenie rozwoju Polski.

Z kolei Leszek Balcerowicz mówił, że miał problemy z przekazaniem wszystkich merytorycznych uwag w formacie debaty telewizyjnej, ale i tak warto było w niej uczestniczyć. Jak stwierdził, główny problem dotyczy tego, że rząd skupia się na funduszach przekazywanych do OFE zamiast zreformować administrację publiczną.

W przeprowadzonym zaraz po debacie sondażu telefonicznym 51 proc. badanych uznało, że poglądy Balcerowicza są bardziej przekonujące. Z kolei 37,2 proc. zadeklarowało, że przekonał ich minister Jacek Rostowski. 11,8 proc. ankietowanych nie miało zdania.

Rozczarowanie przebiegiem debaty wyraziły Beata Szydło z PiS i Anna Bańkowska z SLD. Zdaniem tej pierwszej debata była długa i nużąca, a każda ze stron broniła swoich dotychczasowych przekonań. W jej opinii, zamiast tracić czas telewidzów, należało przeprowadzić wysłuchanie publiczne przed przystąpieniem do prac sejmowych nad rządowym projektem zmian w OFE.

Także Bańkowska uznała, że zarówno Rostowski, jak i Balcerowicz nie wykorzystali szansy, by przybliżyć Polakom, na czym polega problem OFE. Jej zdaniem jednak _ bardziej taktownie zachowywał się Balcerowicz, nie tykając Rostowskiego. _

Zdecydowanym zwycięzcą debaty ogłosiła Leszka Balcerowicza Joanna Kluzik-Rostkowska. Jak zaznaczyła, zgadza się z nim, że _ zamiast dewastować OFE, trzeba reformować finanse publiczne _. Ponadto szefowa PJN wytknęła Rostowskiemu, że próbował świadomie dezawuować Balcerowicza, zwracając się do niego po imieniu.

Z poziomu debaty zadowolony był wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski z PO. Nie miał też wątpliwości, co do osoby jej zwycięzcy. - _ Rostowski przedstawiał argumenty, na które prof. Balcerowicz nie dał odpowiedzi _" - ocenił polityk. Jako przykład podał brak odniesienia się do pytania, po co OFE mają pożyczać pieniądze i generować dług publiczny.

Jednocześnie przyznał, że kierunek reform wskazywany przez Balcerowicza jest sensowny, ale ich koszt polityczny byłby w tym momencie bardzo wysoki.

Niesiołowskiemu wtórował szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. Jego zdaniem lepiej do debaty przygotowany był Rostowski, m.in. dlatego, że pokazywał grafiki, które obrazowały skalę problemów, o których mówił. - _ Balcerowicz liczył, że uśmiech bez argumentów da dużo, a dało mu to niewiele _ - podsumował polityk Stronnictwa.

Z kolei Bartłomiej Biskup, specjalista od budowania wizerunku publicznego ocenił, że telewizyjna debata o reformie emerytalnej, została zorganizowana za późno, a jej przebieg nie wyjaśnił Polakom, czego dotyczy spór.

Politolog z Uniwersytetu Warszawskiego powiedział IAR, że uczestnicy debaty - minister finansów Jacek Rostowski i ekonomista Leszek Balcerowicz nie zdołali wyjaśnić wielu kwestii, które są oczywiste dla ekonomistów, ale nie dla pozostałych telewidzów.

Bartłomiej Biskup wskazał, że stroną bardziej aktywną w rozmowie był minister finansów, ale to nie przesądza o jego przewadze. Zauważył też, że Jacek Rostowski chciał zdominować Leszka Balcerowicza zwracają się do niego per _ Leszku _, ale ten zabieg nie przyniósł skutki i nie wyprowadził profesora Balcerowicza z równowagi.

Zdaniem Biskupa, zorganizowanie debaty w czasie, gdy w Sejmie trwają zaawansowane prace nad reformą emerytalną mija się z celem, ponieważ losy projektu rządowego są przesądzone i nowe prawo wkrótce wejdzie w życie.

Podczas wczorajszej debaty w TVP 1 minister finansów przestrzegał, że bez wprowadzenia zmian w systemie emerytalnym dług publiczny w 2060 roku wzrośnie do 79 procent PKB. Podkreślał, że ta część składki przekazywanej do OFE, która jest inwestowana w obligacje drastycznie zwiększa zadłużenie państwa

Według profesora Balcerowicza nieprawdą jest, że przyrost długu publicznego spowodowany jest zbyt wysokimi składkami odprowadzanymi do OFE. Leszek Balcerowicz mówił, że wśród krajów europejskich, które przeprowadziły reformę, nawet państwa nadbałtyckie, w których panowała głęboka recesja nie zaproponowały trwałego i drastycznego obniżenia składki.

Leszek Balcerowicz tłumaczył, że w ZUS-ie są jedynie zapisy ewidencyjne, a nie realne pieniądze i w momencie złej kondycji finansowej państwa Polacy nie otrzymają tyle środków na emeryturę ile powinni. W OFE są natomiast konkretne pieniądze .
Według ministra Rostowskiego środki, które zamiast do OFE powędrują do ZUS-u będą tak samo odkładane na indywidualnych kontach jak w OFE i nie ma tutaj żadnego zagrożenia.

Rządowy projekt zakłada, że składka odprowadzana z naszych wynagrodzeń do OFE zostanie obniżona z obecnych 7,3 procent do 2,3 procent. Pozostałe 5 procent ma być zaksięgowane na kontach osobistych w ZUS-ie. Od 2017 roku do OFE ma być odprowadzane 3,5 procent składki a 5 procent na subkonto do ZUS-u.