Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Życie z Rekomendacją T. Czy będzie trudniej o kredyt?

0
Podziel się:

Od grudnia łączna wysokość rat wszystkich spłacanych kredytów i pożyczek nie może być wyższa niż 50 lub 65 proc. naszych dochodów. Nadzór bankowy i eksperci uspokajają: banki nie zakręcą kurka z kredytami.

Życie z Rekomendacją T. Czy będzie trudniej o kredyt?
(Gustavo Fadel/Dreamstime.com)

Od grudnia łączna wysokość rat wszystkich spłacanych kredytów i pożyczek nie może być wyższa niż 50 lub 65 proc. naszych dochodów. Nadzór bankowy i eksperci uspokajają: banki nie zakręcą kurka z kredytami.

Komisja Nadzoru Finansowego od dłuższego czasu z niepokojem obserwowała różnice w polityce kredytowej banków. By to zmienić przyjęła tzw. Rekomendację T. Jej wszystkie zapisy weszły w życie w grudniu 2010 r.

- Celem wprowadzenia Rekomendacji T było z jednej strony wprowadzenie w bankach reguł i mechanizmów gwarantujących bezpieczeństwo, stabilność i długofalowość przyjętych i prowadzonych polityk kredytowych, a z drugiej strony zagwarantowanie zastosowania norm ostrożności ograniczających liberalne – zdaniem KNF – podejście banków do prowadzonej polityki zarządzania ryzykiem kredytowym - mówi Bartłomiej Gryglewicz, ekspert eurobanku ds. produktów bankowych.

Teraz banki muszą stosować nowe, zaostrzone kryteria oceny zdolności kredytowej. Kluczowy jest zapis o maksymalnym poziomie zadłużenia. Może on sięgnąć 50 proc. dochodów netto - w przypadku osób, które zarabiają mniej niż średnia krajowa (ok. 2,5 tys. zł na rękę) lub 65 proc. w przypadku zarabiających więcej.

- Kolejną odczuwalną dla klientów zmianą w polityce banków są wprowadzone ograniczenia w zakresie sposobu dokumentowania i weryfikowania dochodów niezbędnych do oceny zdolności i wiarygodności kredytowej przekładające się na ograniczenie ofert dostępnych jedynie na podstawie składanego przez kredytobiorcę oświadczenia w zakresie źródła i wysokości uzyskiwanych dochodów - dodaje ekspert eurobanku.

Część analityków ma obawy, że osoby, które Rekomendacja T pozbawiła możliwości starania się o kredyt bankowy, zasilą szeregi klientów instytucji finansowych, które nie podlegają państwowemu nadzorowi. - Takie osoby mogą zasilić rzeszę klientów firm pożyczkowych. Ale tam pożyczki są jeszcze droższe niż w bankach i mogą wpakować się w spiralę zadłużenia - zauważa analityk Expandera. - Szczególnie osoby o niskich dochodach mogą zasilić rzeszę klientów instytucji pożyczkowych wyłączonych spod publicznego nadzoru. Gdy miałam ekspercki dyżur w jednej z rozgłośni radiowych, dzwonili ludzie, którzy mają 700-800 zł renty i mówili, że żaden z banków, nie chce im dać kredytu. A na zakup pralki za gotówkę, po prostu ich nie stać. Sami bankowcy przyznają: my ich oddajemy firmom pożyczkowym - mówi Halina Kochalska.

KNF podkreśla jednak, że taka decyzja może być ryzykowna.- Banki, w odróżnieniu od firm pożyczkowych, mają obowiązek badać zdolność kredytową klienta przed udzieleniem mu kredytu. Jeśli ocena tej zdolności wskazuje na wysokie ryzyko przekredytowania klienta, jest to dla tej osoby sygnał ostrzegawczy. Klienci nie zawsze mają świadomość ryzyk, które mogą wynikać nie tylko z ich indywidualnych możliwości finansowych, ale też - zewnętrznych czynników, związanych np. z rynkiem walutowym, warunkami makroekonomicznymi - podkreśla przedstawicielka Komisji.

Czy faktycznie część klientów będzie mieć teraz problem z uzyskaniem kredytu? Znawcy sektora bankowego uspokajają: rynek się nie załamie. Bo po pierwsze banki miały sporo czasu na wprowadzenie nowych regulacji i większość z nich zrobiła to na długo przed grudniowym terminem. A po drugie kryzys finansowy sprawił, że hojne wcześniej banki same przestały już tak ochoczo udzielać pożyczek. Bo same zauważyły, że Polacy coraz gorzej radzą sobie z ich spłatą. Więc nowa Rekomendacja tak naprawdę usankcjonowała obecny stan.

- W niektórych bankach nawet jedna czwarta kredytów nie była spłacana. W efekcie pożyczki gotówkowe zeszły na dalszy plan w ich polityce sprzedażowej. Nie ma takiej presji i walki o klienta lepszą ceną. Teraz przy 1000 zł na rękę co drugi bank nie da w ogóle kredytu. Banki zraziły się nieciekawymi doświadczeniami - zauważa Halina Kochalska z Open Finance.

Obostrzenia mogą odczuć pewne specyficzne grupy potencjalnych klientów. M.in. tych, których dochody pochodzą z tzw. szarej strefy. - Ale nie spodziewałbym się, że dostęp do pożyczek zostanie drastycznie ograniczony. Odczują to osoby, które chciałyby uzyskać stosunkowo wysoki kredyt w stosunku do swoich dochodów - mówi Jarosław Sadowski.

- Ucierpieć mogą osoby o niskich dochodach. Sami bankowcy przyznają, że nie do końca słusznie przyłożono równą miarę do wszystkich mało zarabiających. Bo część tych osób dałaby sobie radę, nawet wtedy, gdy raty kredytów przekraczałyby 50 procent dochodów - mówi Halina Kochalska.

KNF podkreśla, że wejście w życie zapisów Rekomendacji T nie wpłynęło negatywnie na rynek kredytowy. - Ostatnie publikowane przez nas szacunki wskazują, że kredyty udzielane osobom prywatnym od początku 2010 r. do końca października 2010 r. wzrosły o 10 proc., czyli o 35,5 mld zł, do 388,5 mld zł - mówi przedstawicielka nadzoru.

Nadzór nie spodziewa się też tego, że w tym roku wyraźnie zmaleje akcja kredytowa. - Przeprowadziliśmy analizy dotyczące skutków wprowadzenia Rekomendacji T. Wynikało z nich, że spadek akcji kredytowej w wyniku wejścia w życie Rekomendacji T będzie nie większy niż 5 proc. w przypadku kredytów mieszkaniowych oraz poniżej 10 proc. dla kredytów konsumpcyjnych, ale głównie w bankach skupiających się na agresywnej działalności w tym segmencie - wskazuje Chmielewska-Racławska.

Coraz trudniej o kredyt w walutach

Rekomendacja T nie jest jedynym ograniczeniem dostępu do kredytów wprowadzonym ostatnio przez KNF. W styczniu weszła w życie nowelizacja Rekomendacji SII. Dotyczy ona walutowych kredytów hipotecznych. Przedstawiciele nadzoru wiele razy wskazywali na ryzyko, jakie niesie ze sobą zadłużanie się w walutach obcych. Teraz klient nie dostanie oczekiwanej kwoty kredytu, jeżeli rata przekroczy 42 procent jego miesięcznych przychodów. Po drugie, nawet jeżeli kredyt ma być zaciągnięty na 30-40 lat, to bank w wyliczeniach przyjmie założenie, że zobowiązanie ma być spłacone w 25 lat.

- Czy potrzebne są tutaj kolejne regulacje? Nie lubię zakazów. Myślę, że przeregulowanie rynku nie robi mu dobrze. Ale akurat ryzyko kredytów walutowych mogłoby być ograniczone do klientów zamożnych, którzy potencjalnie nie ucierpią przy sprzedaży takiego mieszkania i spłacie kredytu. Bo nie chodzi tylko o wzrost rat, ale o wzrost wartości długu, który pozostaje do spłacenia. Może być on większy niż wartość nieruchomości. Posiadacze takich kredytów stają się "więźniami" swoich mieszkań, bo nie stać ich na spłatę zobowiązań, po to by sprzedać lokal - wskazuje Kochalska.

- Z jednej strony rozumiem to, że KNF ma takie obawy, ale z drugiej rozumiem też osoby, które chcą pożyczać w walutach, bo rata kredytu jest tu o kilkaset złotych niższa. Na chwilę obecność spłacalność kredytów walutowych jest lepsza niż złotowych. Portfel nie wygląda źle. Ale gdyby się szybko rozrastał i pojawiłyby się problemy w nasza walutą, to mogłoby się przełożyć na poważniejszy kryzys. Póki co w III kwartale 2010 r. łączny udział kredytów zagrożonych w wolumenie kredytów hipotecznych to 1,8 proc. W przypadku złotowych jest to 2,9 proc., a walutowych 1,2 proc. Ale to może wynikać z tego, że to są stosunkowo świeże kredyty. A z obserwacji wynika, że taki portfel psuje się po upływie pięciu lub więcej lat. Więc my tu wybiegamy nieco w przyszłość, po to by uniknąć scenariuszy, które pojawiły się już w innych krajach - dodaje Sadowski.

eurobank
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)