Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

RISK made in Warsaw - polska firma odzieżowa podbija świat. Zaczęło się od 30 tys. zł i pomysłu na hobby

62
Podziel się:

"Dresoholiczka", "Szefowa", "Rzymskie wakacje" czy "Sama słodycz" - to nazwy ubrań stworzonych przez firmę Risk made in Warsaw. Stworzonych w Polsce i wyprodukowanych przez polskie szwalnie. - Na początku to wcale nie miał być biznes, po prostu hobby. Chciałyśmy stworzyć coś, czego jeszcze nie było. I się udało - opowiada Antonina Samecka, współwłaścicielka biznesu. Samecka wraz z Klarą Kowtun i Dorotą Sajewicz znalazły się w finale konkursu EY Przedsiębiorca Roku.

RISK made in Warsaw - polska firma odzieżowa podbija świat. Zaczęło się od 30 tys. zł i pomysłu na hobby
(Klara Kowtun, Dorota Sajewicz, Antonina Samecka/EY Przedsiębiorca Roku)

"Dresoholiczka", "Szefowa", "Rzymskie wakacje", "Sama słodycz" - to nazwy ubrań stworzonych przez firmę Risk made in Warsaw. Ubrań zaprojektowanych w Polsce i uszytych w całości przez polskie szwalnie. - Na początku to wcale nie miał być biznes, tylko hobby. Chciałyśmy stworzyć coś, czego jeszcze nie było - opowiada Antonina Samecka, pomysłodawczyni biznesu. Samecka wraz z Klarą Kowtun i Dorotą Sajewicz kierują firmą, właśnie znalazły się w finale konkursu EY Przedsiębiorca Roku 2016.

RISK made in Warsaw to marka stworzona pięć lat temu przez dwie dziewczyny - Antoninę Samecką i Klarę Kowtun. Na rozkręcenie firmy odzieżowej uzbierały 30 tys. zł, dodatkowy tysiąc złotych pożyczył chłopak jednej z nich. I z takim budżetem zaczęły. Półtora roku później obrót firmy wynosił już prawie 3 mln zł, w tym będzie to już prawie 9 mln.

A wszystko zaczęło się tak: Klara Kowtun jako urodzinowy prezent dla Antoniny Sameckiej przygotowała własnoręcznie uszytą koszulkę z serduszkiem na środku. Obie znały się i pracowały ze sobą od dawna. Ale to właśnie ten prezent był początkiem biznesu. - Już przed tymi urodzinami w naszych głowach kiełkował pomysł. Zawsze miałyśmy coś wspólnego ze światem mody. Obie chciałyśmy być niezależne. Dzień po urodzinach Antosia do mnie zadzwoniła i zaproponowała współpracę: zacznijmy produkować ubrania - opowiada Kowtun.

- Miałyśmy fantastyczne posady, pracowałyśmy jako dziennikarki w magazynie dla kobiet. Miałyśmy za co żyć, za co podróżować, było fantastycznie. Ale czegoś brakowało. Obie miałyśmy trochę czasu i wpadłyśmy na pomysł szycia ubrań, to miało być w sumie hobby. Na początku na pewno nie był to biznes. To była po prostu myśl: zróbmy coś nowego, czego nie ma. W świecie mediów społecznościowych łatwo sprawdzić, czy coś już było. I nie było. I pewnie dlatego nasz produkt trafił do rozkładówek zagranicznych magazynów - dodaje Antonina Samecka.

A pomysł był prosty - firma miała tworzyć wygodne rzeczy, które na dodatek są dobrze skrojone. - Chodziło o to, żeby i dobrze wyglądać i przy tym czuć się komfortowo. Z reguły jest tak, że albo się dobrze wygląda, albo się dobrze w czymś czuje. Chciałyśmy zrobić coś innego. Dlatego wszystko zaczęło się od modowej klasyki, czyli szarej bluzy z kapturem - opowiada Kowtun.

Skąd nazwa? Założycielkom zależało, by w nazwie znalazło się "made in Warsaw", lecz uznały, że jest to za mało chwytliwe i po prostu za długie. Nie chciały rezygnować z podkreślenia, skąd są. - Gdy zastanawiałam się nad nazwą, zobaczyłam grę planszową, która się nazywa Risk. I połączyliśmy jedno z drugim - mówi Samecka. Tak powstał "Risk made in Warsaw".

W planszówce chodzi o podbijanie świata. Właścicielki nie kryją, że ich ambicje też wykraczają poza nasz kraj.

- Zaczęłyśmy od kilkudziesięciu fasonów dla kobiet i mężczyzn, miałyśmy logo, metki, wizytówki. Stworzyłyśmy wizerunek firmy, która działa na rynku od lat - dodaje Samecka. Zrobiły to na tyle dobrze, że niektórzy branżowi dziennikarze udawali, że znają ich markę od dłuższego czasu i zawsze się jej przyglądali. Marki od dawna znać nie mogli, bo firma wystartowała tydzień wcześniej.

W tej chwili firma ma w stałej kolekcji od 200 do 300 produktów. Risk jest obecny w 10 miastach Polski oraz na 8 rynkach zagranicznych - głównie w Skandynawii, we Włoszech oraz w Japonii. Firma korzysta z małych lokalnych szwalni, między innymi z podwarszawskiego Czerniakowa, Bielska Białej czy firm z woj. świętokrzyskiego. Niektóre szwalnie specjalnie dostosowały swoje maszyny tak, by móc produkować dla Risk. Na spódnicę "Boho dresiara" potrzeba ponad 3 metrów materiału i specjalnego podajnika, by równo ją uszyć.

Fot. RISK made in Warsaw

Oferta zależy od kilku czynników. Oczywiście głównie od pory roku, ale również od preferencji klientów. Jak to możliwe? W asortymencie są produkty, które zdaniem właścicielek mogą stać się hitem. Jednak wrzucenie ich do sklepu wcale nie kończy procesu produkcji. - Teraz zaczyna się zabawa, bo patrzymy, jak klienci reagują na nasze pomysły. I na podstawie ich uwag tworzymy nowe plany produkcyjne, zmieniamy kolory, dodajemy na przykład kieszonki lub poprawiamy fason. I między innymi dlatego korzystamy z polskich szwalni, bo można z nimi na bieżąco rozmawiać - tłumaczy Samecka.

W butiku nie tylko sprzedają ubrania - tam przede wszystkim słuchają uwag od klientów. - W butiku można więcej zaoferować klientowi, ale to również tam dostajemy bezpośrednie komentarze o naszych ubraniach. Czasami słyszymy: "To mogłoby być inaczej", "a co z niskimi dziewczynami" albo "za duży dekolt". Te wszystkie zdania padają w rozmowach twarzą w twarz. Dla rozwoju produktu stacjonarny butik daje najwięcej, choć najlepsza sprzedaż jest w sieci - tłumaczą właścicielki.

Fot. RISK made in Warsaw

Na tyle cenią zdanie klientów, że wszyscy pracownicy sklepu wypełniają raport z obsługi klienta, gdzie wpisują zgłoszone im uwagi - i te wyrażone w sklepie, i w mediach społecznościowych. - Wtedy wiemy, że tyle i tyle pań chce kieszonki w tej sukience lub że dekolt w innej sukience jest za duży albo czekają na kolor granatowy. My planowałyśmy bordowy, ale skoro jest potrzeba - będzie granatowy. I tak właśnie reagujemy - tłumaczy Dorota Sajewicz, która do firmy dołączyła prawie dwa lata temu.

Risk jest obecnie jedną z najczęściej podrabianych marek w Polsce, tuż obok ubrań Roberta Kupisza. - Jedna z telewizji zrobiła kiedyś małe śledztwo i udała się na bazar. W materiale pokazali podróbki naszych ubrań. Stwierdziłyśmy, że nie ma się czym martwić i na antenie obiecałam, że na pięć najczęściej podrabianych naszych modeli właśnie uruchamiamy promocję i oferujemy zniżkę. Serwery sklepu tego nie wytrzymały - opowiada Samecka.

Jak trzem kobietom udaje się ze sobą współpracować? - Wiadomo, że są między nami napięcia. Jednak wszystkie cenimy współpracę. Spędzamy ze sobą dużo czasu, ale to wszystko w gronie, w którym się lubimy. To ułatwia, gdy wspólnicy są osobami, które się szanuje, ceni i słucha ich zdania. Nawet jeżeli czasami wyprowadzamy siebie z równowagi przez to inne zdanie, to mamy świadomość, że jest to ciekawa uwaga.

- Nie ma jednego lidera, choć firma oczywiście ma prezesa. Siłą jest u nas współpraca i dochodzenie do pomysłów razem. Choć mamy zupełnie różne perspektywy, ale to jest w tym najfajniejsze i bardzo pomocne - dodaje Sajewicz.

Plany na przyszłość? - Chcemy zainwestować w robienie kolekcji do przodu i dzięki temu móc wyjść na rynki zagraniczne. Teraz zaledwie 2 proc. wszystkich produkowanych przez nas ubrań trafia za granicę. Większość na rynek skandynawski. Tam jesteśmy atrakcyjni cenowo i tam chciałybyśmy się mocniej pojawić - zapowiada Antonina Samecka.

wiadomości
pomysł na biznes
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(62)
Kasia
7 lat temu
Niestety jakoś Towarów risk sprzed 3 lat znacznie różni się od tych teraz - na co potwierdzenie można zaleźć w komentarzach na Facebooku tej marki. Ludzie są rozczarowani. Był etap zabiegania o klienta wtedy materiał był wart swojej ceny dziś krój i wykonanie nie odbiega od H&m. Nie są starannie uszyte. Nitki po jednym praniu już wychodzą. Wada ogromna jest sekcja reklamacji działa jak krew z nosa. Można w nieskończoność wymieniać towar na nowy , po tygodniu znowu reklamujesz i tak bez końca. Ja jestem posiadaczka 3 rzeczy kupiłam je dwa lata temu i dwie rzeczy kupiłam w tym roku. Co do tamtych nie mam się prawa przyczepić. Te w tym roku skrajnie odbiegają od jakości. To jakby inne firmy. Risk poszedł w masowość. To smutne.
Ana
7 lat temu
Porownanie do R. Kupisza to ogromna przesada moze sa znane w warszawce ale poza nia to juz nie !
emek
8 lat temu
"..."made in Warsaw", lecz uznały, że jest to za mało chwytliwe i po prostu za długie." "Tak powstał "Risk made in Warsaw"." No tak- faktycznie krótsze. Paniom gratuluję i życzę sukcesów.
Seba
8 lat temu
Czytam te komentarze i ręce opadają.No najlepiej kupować bangladesz uszyty przez dzieci z niewiadomo jakiego materiału ,byle jak obszyty.Jesteśmy tak mało świadomymi konsumentami że to się w pale nie mieści.Czy naprawdę potrzebujemy tyle ciuchów dodaj tanich.Kupuje bardzo rzadko i trochę drożej bo to się opłaca .Fajnie że ktoś daje radę zrobić coś takiego w Polsce co ważne made in poland przy tych kosztach pracy i to funkcjonuje ,wiem ile muszą kosztować ciuchy uszyte u nas na odpowiednim poziomie.
dsa
8 lat temu
a ja w ogóle nie znam tej marki a buszuje po sklepach
...
Następna strona