Powtórzę jeszcze raz.
W obszarze funduszy inwestycyjnych kręcą się generalnie trzy ekipy:
1. klienci - tzw. prości dawcy kapitału
2. sprzedawcy - dostają prowizję jednorazowo od wciśnięcia funduszu klientom,
3. zarządzający - dostają prowizję jednorazowo i regularnie rocznie od
wciśnięcia funduszu klientom.
(4). pomijam tutaj nadzór, bo ten nic nie robi żeby wytłumaczyć klientom głupotę
ich postępowania - jak ktoś czyta po angielsku to polecam przeczytać kilka
ostatnich raportów warrena buffetta
W przypadku gdy na giełdzie akurat rośnie, to zyski mają:
1. klienci, jak coś zostanie po odjęciu opłat i prowizji,
2. sprzedawcy - stała prowizja od akwizycji, duża bo klienci walą na potęgę,
3. zarządzający - bo ich mądrość i fachowość nie poddają się żadnej krytyce,
więc oprócz pieniądza mają też satysfakcję moralną i wybujałe ego.
Jednaże, gdy na giełdzie stabilizacja lub niedajboże spadki to zyski trafiają
już tylko do:
1. sprzedawców - którzy jednak mają trochę gorzej, bo klienci mniej chętnie dają
się naciągać, a więc wpływy małe, ale też zero strat,
2. zarządzający - pobierają i za wejście i opłatę roczną niezależnie czy ich
małpie decyzje przyniosą stratę czy zysk, ale też strat wprost nie mają. W
pewynym momencie jednak klienci się wk__wią, i zabiorą pozostałe resztki
inwestycji i ewentualnie w kontaktach bezpośrednich z odpowiednimi osobami
wyrażą swoje zadowolenie z jakości i fachowości świadczonych usług, wtedy
pojawiają się co najwyżej tylko koszty na usługi protetyczno-dentystyczne ale
tylko na najniższym szczeblu personelu front-office, dyrekcja zgarniająca
większość prowizji wyjedzie sobie od zaplecza i nie będzie się
musiała tłumaczyć przed zadowolonymi klientami ...