Zeus52
/ 2013-06-02 04:20
/
10-sięciotysiącznik na forum
Oj,nie...żadnych kursów.Trochę książek,jak i obserwacja innych,głównie Pana Piotra...często go wypytywałem o różne rzeczy,gdy jeszcze był na stooq.pl A zaczęło się od potężnej wtopy...tyle,że powodem było słuchanie dość ślepo"doradcy" który opchnął mi polisę Skandii.Teoretycznie wiedziałem,na co się piszę,że jest ryzyko...że to nie lokata w banku.Ale"doradca" stwierdził,że przez pierwsze pół roku będzie mnie prowadził.No i poprowadził...straty teoretycznie trudne do odrobienia.Porady typu...o! to dobrze idzie(czytaj:szło...historia!)...więc sugeruję w to wejść. Ten fundusz sugeruję wyrzucić...tak słabo szedł,więc nie ma co na niego liczyć.Owszem,starał się...tyle,że gdy sam zacząłem się szkolić,czytać...bo chciałem zrozumieć dlaczego tak się dzieje...i jak to jest,że inni potrafią przewidzieć wiele rzeczy...to szybko doszedłem do wniosku,że doradca jest nim tylko z nazwy...taki tytuł chyba sam sobie nadał. A był tak samo zielony,jak ja...a nawet gorzej.Gdy zacząłem mówić o swoich spostrzeżeniach,wykresach,analizie...najpierw przyjął to dość lekceważąco...a kto tam wie,jak będzie... Dopiero po pewnym czasie,po paru sugestiach,gdy zaczęły się sprawdzać...O! wie Pan...może pożyczy mi Pan tę książkę? Tekst doradcy do klienta...któremu to on miał doradzać. A tak ogólnie...to po prostu wkurzyłem się i tyle...powiedziałem:nie popuszczę.Inni wymiękli,pouciekali...klęli na fundusze,na wszystko co się da...a ja się wkurzyłem nieco inaczej: Wyjdę z tego dna na prostą,choćby nie wiem,co...nie popuszczę. Później znalazłem maxa na tym forum. Maxa,privego,który nieraz prostował błędy,albo wylewał kubełek zimnej wody,gdy było potrzeba. A błędów było dużo...wiem,pamiętam do dziś,jak max kiedyś,dawno temu napisał,ze "ty to masz jakiś dar do świeczek,wykresów.Inni też patrzą,setki ludzi czyta podręczniki i patrzy...ale i tak niewiele widzą".Czy to jakiś dar...dotąd mnie to"męczy",co wtedy max napisał.Bo tak naprawdę to nie ma chyba czegoś takiego...dla mnie to była bardziej estetyka...tak to wtedy nazywałem...w tym chaosie jest pewna estetyka,proporcje...Dopiero później max coś znalazł,coś co pomijaliśmy,zajął się ciągiem fibbonacciego...ależ tak,w tym jest estetyka...niektórzy potrzebują jednak do jej zauważenia wyliczonych i narysowanych kresek...może to o to chodziło.Ale to przecież drobiazg.Sam nie wiem...ale to był jednak pewien doping....Tyle,że cóż to znaczy,przyszłości nikt nie zna,może tylko próbować ją odgadywać.Jak mówi powiedzenie,spornego z resztą autorstwa(W.Allen?):"Jeśli chcesz rozbawić Boga...powiedz mu o swych planach"Tyle różnych błędów się robiło....i nadal będą.Nie jest powiedziane,że ten największy nie jest jeszcze przede mną.Ale wydaje mi się,że jest jeden sposób na uniknięcie błędów...nic nie robić.Ale nic nie robienie na rynku,to też błąd. Wniosek...co byś nie robił,zawsze popełniać będziesz błędy...trzeba z tym jakoś żyć,choć to ciężkostrawne danie.Ale się rozgadałem...niech to mi będzie wybaczone...to i tak końcówka wątku tygodniowego,już chyba mało kto tu zagląda.Nieraz urządzaliśmy sobie w weekend różne pogaduchy,wogóle nie na temat...a to o muzyce,albo takie tam...ble,ble,ble. O właśnie słucham Rachmaninowa...II i III koncert fortepianowy.Emocje,emocje,emocje odczuwalne wręcz fizjologicznie...od lekkich dreszczy,po ciarki przechodzące po całym ciele,łzy...właśnie leci finał trzeciego...tego nie da się słuchać inaczej...momentalnie wpada się w jakiś trans...i już Rachmaninow robi z tobą,co chce...po prostu odpływasz.Dobra,kończę,bo czas spać.Dobranoc wszystkim...co ja mówię,która to godzina.Faktycznie się zasłuchałem...a ten tekst piszę chyba od dwóch godzin...mimochodem,co pięć minut parę słów.zdaje się,ze znowu jakaś litania wyszła.Przepraszam.