"Najwięcej Polaków znalazło pracę w Niemczech..." Oczywiscie, wszystko to stało się po wejściu Polski do Unii. Czy oby? Fajnie brzmi. Ja też tam pracuję po 1 maja 2004. Ale tak jak znakomita większość rodaków tam pracujących, pracowałem tam już i przed tą magiczną datą. Zasadniczo warunki zatrudnienia w Niemczech się nie zmieniły na przełomie wejścia do Unii, a ostatnio nawet się pogorszyły. Ci którzy tam pracują wiedzą o co chodzi, ale oficjalne media nie nagłaśniają sprawy. Do niedawna pracownik sezonowy mógł w Niemczech pracować legalnie 3 miesiące, a dzisiaj 4. Super - ktoś powie, ale niestety praktyka mówi co innego; dwa miesiące ci sie opłaca pracować, a dwa następne już nie, bo ponosisz koszta, które wykluczają sens tej pracy. Ta euforia to medialna durnota; duża część młodych ludzi zatrudnionych w Irlandii, albo już tam praktycznie mieszka, albo poważnie myśli o przesiedleniu. Nie wiem z czego tu się cieszyć. Chyba z tego, że ojczyzna traci najcenniejsze jednostki, a sama durna pozostanie w ostatnich przyczółkach wyznaniowej Europy. Zawsze mnie dziwił entuzjazm Kwaśniewskiego i nie tylko, gdy mówił o pracy Polaków za granicą. Uczynili to nawet elementem kampanii wyborczych. Jak można proponować rodakom pracę setki kilometrów od ich domów? Czy ktoś mysli o tym co to jest rozłąka z rodzinami? Dzisiaj nawet próbuje się opodatkowywać ich dochody stamtąd? Przecież to paranoja, by płacić tam i tu i ponosić różnego rodzaju koszta dodatkowe. Rodacy zostańcie za granicą, naprawdę nie ma czego żałować, obcy są lepsi.