Forum Polityka, aktualnościKraj

Agentura wspiera sojusz Rosji z Niemcami i USA wbrew polskiej racji stanu

Agentura wspiera sojusz Rosji z Niemcami i USA wbrew polskiej racji stanu

ksenobiusz / 89.76.56.* / 2010-12-14 11:12
tatnia "ofensywa dyplomatyczna" naszych władz sprowadza się do żenującej zgody na dominację w Europie strategicznego układu niemiecko-rosyjskiego, przy pełnym poparciu Waszyngtonu
Dyplomatyczny PR

Prof. Mieczysław Ryba

Popieranie obozu Demokratów w wewnętrznej rozgrywce politycznej z obozem Republikanów, jak czynią to rząd Donalda Tuska i prezydent Bronisław Komorowski, w dłuższej perspektywie kompletnie nam się nie opłaca. Republikanie wszak, przynajmniej taktycznie (choćby chwilowo) starali się przeciwdziałać dominacji rosyjsko-niemieckiej na Starym Kontynencie. Jak widzimy, cena, jaką płacimy za wizy, jest skrajnie wysoka. Ale czegóż się nie robi dla dobrego wizerunku.


Ostatnie dokonania dyplomatyczne polskich władz zostały bardzo ciepło odebrane przez polskie media. Wszystko rozpoczęło się przyjazdem do Warszawy prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Wizyta głowy państwa rosyjskiego - pierwsza od ośmiu lat - ma być zapowiedzią nowego rozdziału w stosunkach polsko-rosyjskich. Szczególnie miła dla polskiego ucha była deklaracja rosyjskiej Dumy Państwowej potępiająca mord katyński i uznająca winę Stalina za tę zbrodnię. Dla Polaków - przez dziesięciolecia karmionych kłamstwem katyńskim - była to rzecz od strony symbolicznej ważna. A wszystko to pomimo innego stanowiska Rosji w tej kwestii na forum Europejskiego Trybunału Spraw Człowieka w Strasburgu. Ale tam istnieje obawa przed roszczeniami ofiar, tutaj mamy do czynienia z deklaracją czysto polityczną. Oczywiście w tym kontekście pojawiły się obawy, czy aby jednoznaczne stanowisko Kremla w sprawie Katynia nie miało być przykrywką dla matactw w sprawie śledztwa smoleńskiego. Inna rzecz, niezwykle bolesna, dotyczy uprzednich konsultacji prezydenta Bronisława Komorowskiego na forum Rady Bezpieczeństwa Narodowego i zaproszenia na jej posiedzenie gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Ten rzekomy specjalista od spraw stosunków polsko-rosyjskich to jakieś niebywałe kuriozum polskiej polityki zagranicznej i polityki historycznej. Wydaje się, że Belweder chciał w ten sposób nie tyle zasięgnąć rady generała, co pokazać Kremlowi, iż pragnie wykonać przyjazny gest w swojej polityce historycznej. Tylko że gest ten okupiony jest potężnym kłamstwem. O ile bowiem Duma rosyjska słusznie potępiła zbrodnię katyńską, o tyle relatywizowanie wasalistycznej polityki władz PRL jest po prostu niedopuszczalne. Oto jak gen. Jaruzelski rozmawiał z Leonidem Breżniewem po tym, jak został I sekretarzem KC PZPR, tuż przed stanem wojennym w 1981 roku: "Zgodziłem się przyjąć to stanowisko po dłuższej wewnętrznej walce i tylko dlatego, iż wiedziałem, że wy mnie popieracie i że wy jesteście za tą decyzją. Jeżeli byłoby inaczej, nigdy bym się na to nie zgodził".
Czy wobec tego wasal państwa sowieckiego z czasów komunistycznych może być autorytetem w relacjach między Polską a Rosją w czasach współczesnych? Czy może nim być człowiek, który (jak wynika z dokumentów) zapraszał wojska sowieckie do Polski w wypadku "niepowodzenia stanu wojennego"? Okazuje się, że dla prezydenta Komorowskiego jak najbardziej. Wydaje się zatem, iż zyski w polityce historycznej, jakie nam przyniosła deklaracja Dumy, zostały zniwelowane poprzez decyzję prezydenta Komorowskiego w sprawie gen. Jaruzelskiego.

Zadłużona suwerenność
Jakie zatem inne korzyści polityczne przyniosła nam wizyta prezydenta Miedwiediewa? Na pewno od strony czysto kurtuazyjnej pojawił się cały szereg gestów. Mogłyby być one zapowiedzią nowego rozdziału w różnych relacjach, w szczególności gospodarczych. Jednak w tej materii wydarzyło się bardzo niewiele. Pojawia się zatem pytanie, czy polskie nadzieje na otwarcie rynku rosyjskiego, na udział we wspólnych wielkich projektach inwestycyjnych są zasadne. "Miła" wizyta Miedwiediewa może się łączyć z polityką ściśle PR-owską. Polacy łasi na różnorakie symboliczne gesty i romantyczną kurtuazję mogą zapomnieć o konkretach. A konkrety to strategiczne porozumienie Rosji z Niemcami, w wielu punktach sprzeczne z naszymi interesami. Gdyby wizyta Miedwiediewa byłą zapowiedzią modyfikacji tego porozumienia lub jego zmiany, gra byłaby warta świeczki. Jeśli natomiast ma ona tylko osłabić czujność, i tak minimalną wśród luminarzy polskiej opinii publicznej, to sprawa ma się zupełnie inaczej.
Aby znaleźć odpowiedź na powyższe pytania, należy zwrócić uwagę na to, co w tym samym czasie robił premier Donald Tusk. Udał się on z wizytą do Berlina, gdzie zadeklarował polską zgodę na niemieckie propozycje modyfikacji traktatu lizbońskiego, tak aby można dokonać jeszcze głębszej centralizacji Unii Europejskiej. Że jest to ważne, każdy wie, bo Polska w przyszłym roku obejmuje przewodnictwo UE. Że jest to dla nas skrajnie niekorzystne, to też każdy wiedzieć powinien. Tymczasem wielu zastanawiało się, za jaką cenę mamy rezygnować na rzecz Brukseli z kolejnych segmentów naszej suwerenności. Ceną okazała się zgoda Niemiec (UE) na inny sposób zaksięgowania naszego długu publicznego, co ma zapobiec chwilowo

Najnowsze wpisy