Forum Klub gospodarczy - tematy użytkowników

biznespolska.pl, Biznes Warszawski- ostrzegam przed nieuczciwym pracodawcą!

biznespolska.pl, Biznes Warszawski- ostrzegam przed nieuczciwym pracodawcą!

unision / 2007-03-09 23:38
Rozpiszę sie trochę, ale sytuację którą chce wam przybliżyć trzeba dobrze zobrazować. Na imię mam Edyta. mam 26 lat i za sobą doświadczenia zawodowe, którymi chciałam sie podzielić i których wolałabym uniknąć- jednak teraz na to trochę za późno.
Zajmowałam się w firmie CityBusinessNetwork sprzedażą reklamy na dwóch portalach internetowych.

Pan Barnhardt, któremu poświęcony jest ten wątek- z pochodzenia
Amerykanin- jest w Polsce już od 10 bodajże lat (o ile dobrze się orientuję - jeden z pierwszych jego interesów to portal ahoj!- wielki przekręt), potem dwie spółki które doprowadził do upadłości (ostatnia to B2B) i tworzył na ich gruzach nowe, od kilku lat prowadzi wydawnictwo biznesowe BiznesPolska, CityBusinessNetworkPoland czy jak kto chce Biznes Warszawski, którego biuro mieści sie w Millenium Plaza na Placu Zawiszy na IXp, ma tez oddziały gazety w pozostałych czterech największych miastach Polski.

Zostałam zatrudniona ponad dwa miesiące temu, w tej chwili zrezygnowałam gdyż ów pan okazał sie oszustem. I to największym i najbardziej bezczelnym jakiego w życiu spotkałam.

Powiadamiam o tym, bo być może, gdybym w trakcie szukania pracy znalazła w internecie jakieś informacje o tym podejrzanym typie- nie zgodziłabym się na zatrudnienie u niego. W tej chwili zalega z płatnościami zarówno mnie jak i każdemu pracownikowi w firmie, także byłym pracownikom w ogromnej ilości. I prowadzi ten proceder z powodzeniem od lat.

Spółka, którą zarządza jest w tak fatalnym stanie, że aż się płakać chce- komornicy, zaległości w zusie i us, długi w drukarniach, długi u dystrybutorów, szemrane kontrakty, znikające dotacje na wydawnictwo (Financial Director) z USA i wiecznie nie ma pieniędzy na wypłaty i bieżące potrzeby firmy (czasem nie można było wysłać faktury klientowi bo nie było na znaczek pocztowy i zbieraliśmy na niego z własnej kieszeni).

Pan Thom zresztą z uśmiechem i przyzwyczajeniem potrafi powiedzieć "tomorrow"- zarówno byłym pracownikom, którzy co jakiś czas zgłaszają sie po zaległe, w niektórych przypadkach od roku pieniądze, jak i aktualnym pracownikom w biurze.
Jego "tomorrow" to odpowiedź na wszystko. Jest tak bezczelny, że nawet nie płacąc aktualnie należnej wypłaty, po tym jak mu się powie, że nie ma sie na chleb od kilku dni, potrafi wydzwaniać po godzinach pracy i naciskać na spotkania- jego metodą na zdobycie klientów są dwa spotkania dziennie, minimum 8-10 tygodniowo i jak ich nie ma to łazi i truje stosując rozmaite środki presji i wpływania na człowieka - zalegając w tym czasie przypominam z płatnościami, traktując człowieka jak idiotę i kłamiąc w żywe oczy. Tupet nie z tej ziemi.

Wciąż powtarza te same frazesy i formułki- tak że pod koniec pracy u niego miałam naprawdę dość samego jego widoku (pominę już kłamstwa i wieczne ściemnianie).
Jest absolutnie oporny na jakiekolwiek zmiany które mogłyby firmę postawić na nogi, wszelkie jego decyzje są nieprzemyślane i od strony managerskiej i marketingowej katastrofalne a przede wszystkim nie przyzna się przed samym sobą że z prowadzeniem firmy sobie nie radzi i robi ludziom krzywdę.
Jak wiadomo w przypadku każdego leczenia ( alkoholizmu, narkomanii, czy tym też nieumiejętności prowadzenia firmy i notorycznego oszukiwania ludzi) punktem startowym i koniecznym by rozwiązać problem jest przyznanie się przed samym sobą do tego, że on istnieje.
Pan Barnhardt będzie zawsze mówił, że jest ok i będzie lepiej. i że teraz ci nie zapłaci ale przecież większą satysfakcje się ma jak sie robi dla firmy która sie musi podnieść i rozwinąć (pominę że sie tak podnosi juz lata całe). Jednocześnie- gdy twoja wiedza na temat firmy stanie sie uciążliwa- poszuka po cichu kogoś na twoje miejsce a tobie gotówki, którą zarobiłeś nie wypłaci i o tobie zapomni.

Jego guru jest Jeffrey Gitomer. Ale chyba w książce Gitomera nie doczytał ważnych rzeczy o wzajemnym szacunku, docenianiu pracowników i ominął jedna ważną radę: " My company isn't supporting my sales effort." -- "So find another company!". Jakby do tego dodać oszustwa i kłamstwa jakich sie dopuszcza Thom- Gittomer radziłby pewnie szybko uciekać a szefa podać do sądu :-D
Jest coś smutnego w tym człowieku, który sypie radami na wielką sprzedaż a nie potrafi się dostosować do podstaw prawa pracy i szanować ludzi.

Czasem płaci- oczywiście nie całość. Raczy pracowników ratami po 100, 200, 300 złotych. Nie docierają do niego żadne prośby ani groźby. Przez miesiąc nie wypłacał pensji koleżance z małym dzieckiem. Always "tomorrow". W końcu odeszła. Co miała zrobić? O pracownikach, którzy odchodzą w końcu, bo siedzą w firmie za darmo po dwa miesiące Thom mówi zawsze że nie spełniali oczekiwań. będą to prawie wszyscy w przeciągu ostatnich dwóch lat.

Rotacja pracowników w firmie jest tak ogromna, że załatwił już sobie umowę barterową z pracuj.pl (na które zresztą zaraz też wejdę) aby za darmo dawać ogłoszenia w poszukiwaniu zespołu. Nie ściąga ogłoszeń nawet wtedy gdy już kogoś zatrudnia na stanowisko z ogłoszenia. Jest ewenementem, z którym sie jeszcze na taką skalę nie spotkałam. Wręcz zadziwiającym i niespotykanym. Kto zna jego historie i sposób działania tez sie dziwi.
Ten człowiek zajmuje się wydawnictwem już lata całe a nie ma ani jednego pracownika czy współpracownika który pracowałby dla niego długo i miał doświadczenie. na każdym stanowisku obsadza nowicjusza, któremu jakiś miesiąc, dwa zajmuje wdrażanie się w sprawy firmy. Zamiast jednak inwestować w talenty i w ludzi ów Pan przestaje płacić, ściemnia i szuka następnego nowicjusza. Wskutek tego firma robi sie niepoważna, stale obsadzona jest przez ludzi nowych i już chyba budka z kebabami prosperuje lepiej.
Wśród moich klientów wcale nie budził zdziwienia fakt że znów jest ktoś nowy zamiast starego pracownika. Są do tego stanu niemal przyzwyczajeni.
Bardzo dziwne to było i pouczające doświadczenie zawodowe. Nie uważam jednak by do szczęścia było mi koniecznie potrzebne :)

Sam Pan Barnhardt żyje całkowicie na barter- ma w barterze samochód, mieszka w Holland Park też w barterze, biuro ma w barterze w Millenium Plaza, na konferencjach i spotkaniach sie żywi i poi ( często idzie na sam lunch albo cierpliwie czeka aż go podadzą- nakłada sobie wieelkie porcje i się żywi za darmo) a lata samolotami linii które zareklamuje.

Nie ma za grosz godności i przyzwoitości.
Choć na pierwszy rzut oka tego w ogóle nie widać. Podobno ma urok osobisty :-) ja tego nie zauważyłam.
Nikomu nie życzę żeby sie na tego człowieka natknął w swojej
karierze. Plama w CV, mnóstwo nerwów, poniżania się i robota prawie za darmo.

Przy pierwszym kontakcie robi bardzo dobre wrażenie, byłam niesamowicie zadowolona jak dostałam tę pracę. Wręcz wniebowzięta. Pełen profesjonalizm, fajne miejsce, fajne tytuły. Pan Thom podpisuje w błyskawicznym (naprawdę szybkim - teraz już wiadomo dlaczego) tempie umowę o dzieło aby uniknąć ZUS (to jeszcze da sie przełknąć choć o ubezpieczeniu zdrowotnym w tej firmie można zapomnieć) i zaprasza do pracy w znakomitej, renomowanej firmie.
Niesamowita okazja prawda? Los sie do mnie uśmiechnął.

Jednak, pomijając pierwsze wrażenie jakie robi, już po trzech tygodniach prawda wyszła na jaw. Był i komornik oglądający nasze komputery, i Inspekcja Pracy (nie wiem czy ona coś w tej sprawie robi), byli co chwilę ex pracownicy proszący sie jak żebracy o kiedyś uczciwie zarobione pieniądze, był brak jakichkolwiek narzędzi do pracy typu laptop, sprawny komputer (wszystkie są w stanie tragicznym), komórka służbowa?- jedna na całe biuro Nokia 3310, pojawiły sie zaległości w płaceniu i powychodziły na jaw zaległości u klientów oraz renoma tego pana w polskim biznesie.

Okazało sie że to jego technika od lat- stawia na to że może oszukiwać i robi to bez skrupułów- po dwóch miesiącach, trzech wypina się na pracownika niewypłacając mu należnej wypłaty- a w Polsce zawsze się według tego Pana bezrobotni naiwniacy znajdą, których będzie można zrobić tak samo- na szaro- po amerykańsku.

W tej chwili razem ze mną odeszło z firmy parę osób- wszystkie maja niepopłacone pensje i prowizje (od 8 tys do tysiąca). nie płaci nie tylko handlowcom, ale tez ludziom od prenumeraty, od danych, programistom, specjalistom IT, sekretarce, kadrowej i księgowej. Bez wyjątku wszystkim.
I jeszcze ten bezczelny pseudo biznesmen nadal rekrutuje i przyjmuje do pracy nowych ludzi, mówiąc im że firma jest w świetnym stanie, rozwija sie i jest wspaniale. Braknie słów po prostu.

Uważajcie więc. Doświadczenie w tej firmie było jednym z najgorszych w moim życiu. Ratuje je tylko to że poznałam parę fajnych osób i żarcie na piątym pietrze było niezłe :-). I może takie doświadczenie na drodze zawodowej uratuje mnie w przyszłości od czegoś podobnego. Będę wyczuwać szubrawców na kilometr.

Firmą interesowała sie zresztą już telewizja polska która zrobiła o nim program "na celowniku" oraz gazety (m.in. Media i Marketing).
Czas chyba żeby sie porządnie tym Panem zajęły również jakieś poważne instytucje prawne, bo to niewyobrażalne, żeby taki oszust funkcjonował na rynku tak długo i bezkarnie niszcząc ludziom kariery i oszukując ich, nie ponosząc za to żadnych konsekwencji.

Otwarte forum w tej sprawie znajduje sie na gazecie.pl pod adresem http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=46454
Zapraszamy wszystkich którzy mieli z panem Barnhardtem do czynienia albo takich którym sie upiekło :P, nie musieli go spotykać i chcą sie tym pochwalić :-)

Link do filmu TVP podaje poniżej, najpierw odcinek jest o jakimś lekarzu, potem od połowy jest on dedykowany mojemu byłemu szefowi.
Miłego oglądania. i miejcie oczy szeroko otwarte
Uważajcie na pseudo biznesmenów z Hameryki :)

www.itvp.pl/informacje/video.html?form_id=479&genre_id=503&site_id=811&sort_direction=2&sort_by=1&video=59425
Wyświetlaj:
Pati497 / 217.99.252.* / 2017-09-22 06:54
Cwaniak, ktory jest pazerny na pieniadze. Teraz robi bizsmy z wegierslm startupem. Obie firmy nie maja szacunku do nikogo.
G / 157.25.67.* / 2019-10-30 14:23
Jest 2019 rok i nadal chyba nic się nie zmieniło. Pracowałam dla Pana Thoma na eventach jako fotograf. Na chwilę obecną nie mogę się doprosić od ponad miesiąca o kasę za zlecenie mimo, że zdjęcia oddałam ASAP jak o to Thom prosił. Nie wiem już jak wydębić kasę, przed chwilą powiedział mi, że kasa już jest na moim koncie, żona własnie zrobiła wrzut na konto i za sekundę wysle mi pdf z potwierdzeniem. 20 minut później nic się nie dzieje na koncie. Myślałam, ze może jestem przewrażliwiona ale, zaczęłam szukać opinii o tej firmie i wszystkie chwyty Pana Thoma się zgadzają.
xzcvzc / 89.71.22.* / 2017-05-10 18:25
Stanisław Rachubka Dental Centrum Gdańsk
Zatrudniając nie daje umowy o pracę i wypłaca wynagrodzenie poniżej umówionego i gwarantowanego ustawowo. tak kolejne osoby...
oszukana1 / 89.71.132.* / 2016-07-22 10:41
hej, potwierdzam wszystko, co wiecej sądy też są bezradne - mam wyrok i co? komornik nie może nic ściągnąć, bo Pan nie ma majątku....ale i na to znajdę sposób! czy ktoś ma link do tego programu "Na celowniku"? lub chce zeznawać jak był oszukiwany? zgłaszajcie się proszę na adres morswinek1@o2.pl, nie dajmy mu się!
mk1984 / 46.112.118.* / 2011-11-07 14:05
nie tylko żurnaliści są oszukiwani ... wały robią nawet banki ;( i większość z parcodawców i to zgodnie z prawem ;).
1. w związku z rozwojem naszej firmy..... zatrudniamy a okres próbny - (umowa którą tylko można rozwiązać ale po co?) tyle że w okresie 01.06 do 31.08 ( czyli okres urlopowy) a potem nikt się nie sprawdza ;)
2. jw. w okresie listop - styczeń ( w związku urlopami na święta lub wzrostem klientów w okresie świątecznym)
3. zatrudniamy na 1 mc ( umowa o pracę - to zatem nie jest nielegalne)
4. zatrudniamy na umowę na zastępstwo ( w celu mobilizacji pracowników przebywających na l4)- umowa wygasa z chwilą fizycznego pojawienia się pracownika ;)(cudowne ozdrowienie)
5. darmowy pracownik .... praktyki 0 zł ; staż 6 mcy za 300 zł up ; przedłużenie stażu o kolejne 6 mcy za 300 zł up ; zatrudnienie pierwsza praca 1470 zł brutto na okres próbny .... i s*******...j !
lademain / 85.128.91.* / 2007-03-10 11:19
Wszystko, co opisała Edi to prawda i tylko prawda. Syntetyczna relacja pozbawiona ozdobników i koronek z mereżką, związanych z pracą z Thompsonem Barnhardtem i pracą w CityBusinessNetworkPoland.
Ja, jako że od roku (tak, tak, to już rok) jestem zatrudniona w tej firmie jako dziennikarz, a nawet red nacz (ho, ho), postaram się, bazując na swoim prześwietnym stylu dziennikarskim( który przez ten rok dopracowałam pisując o rzeczach totalnie nieważnych i liżąc centra deweloperom), opisać swój punkt widzenia. Też ku przestrodze.

From the beginning.
Dziennikarze w Polsce nie mają różowo. Nie ma pracy, a jak jest, to jest opłacana tak źle, że jest to karygodne. Oczywiście zdarzają się perełki i złote strzały, ale one zwykle nie są dostępne dla zwykłych żurnalistów o żałosnej wierszówce i przyszłości niepewnej. Może Stolica ma więcej możliwości dla humanistów, ale Trójmiasto to pustynia i każdy to wie.
Zanim zwerbował mnie Barnhardt pracowałam w dzienniku krajowym pisując o kwestiach społecznych i kulturalnych. Płacili tak sobie, ale zawsze na czas, a ja nie miałam kaca i zgagi, że robię coś sobie wbrew. Pisałam o rzeczach, które znałam (teatr), albo o ważnych (homoseksualiści, samotne matki, mobbing, rak).

Początki
Na pierwszym spotkaniu Barnhardt pokazał mi swoje gazety (Biznes Warszawski, Poznański, Wrocławski, Śląski i Trojmiejski – którym właśnie miałam się zająć). „Wymieniam redakcję, bo się dziewczyny nie sprawdzają”. Hmmm. Dziwne. Biz. Trój., który zobaczyłam nie był Finnancial Times’em, ale był ok. No, ale rozmowa była prowadzona w tak entuzjastycznym tonie, w tak amerykańskim stylu, wynagrodzenie mi zaproponowane było takie atrakcyjne, że poszłam jak w dym. Lepiej, przez miesiąc, co tydzień molestowałam Barnhardta, czy już podjął decyzję, i że ja czekam i myślę i tęsknię.
Ok., stało się, zaczęłam pracę. Telefony w biurze nie działają – hmmm – trudno, nie ma żadnych dziennikarzy, a 4 dni na przygotowanie pierwszego numeru – dam radę. Dałam, a po tygodniu spotkałam się z moją poprzedniczką, dziewczyną, która zrezygnowała z pracy w Biz. Trój. I dowiedziałam się wiele, bardzo dużo. Co, niestety potwierdził rok mojej pracy w tym miejscu.
Pieniądze
Chroniczny brak kasy na wypłaty, brak kasy na wszystko (papier, znaczki, tusz do drukarki, serwis komputerowy, opłaty za wynajem biura – koniec końca – eksmisja), reklamodawcy omijają BT i BP i Barnhardta szerokim łukiem. Co było najgorsze – żebry. Musiałam żebrać, wydzwaniać, smsować, mailować o kesz mój i moich ludzi. To bardzo uwłaczające – błagasz o pieniądze, które ci się należą i słyszysz ten evergreen „Tommorow”. Od początku popełniłam błąd i chodziłam nie tylko wokół swoich pieniędzy (wypłacanych w ratach – 100, 200, 300; chociaż na samym początku było 1500 i 1000), ale i pieniędzy dziennikarzy, freelancerów i fotografów, miast wysyłać ich do Barnhardta i choć jeden problem z bańki. A tak – może kiedyś, może jeszcze będę szefem, ale nigdy, przenigdy nie poradzę sobie z ciężarem odpowiedzialności za czyjeś wypłaty.
Czego się nauczyłam
Jednak sporo. To był rok zmian i konieczności szybkiej nauki rzeczy, o których nie miałam pojęcia (np. plan architektonicznego zagospodarowania przestrzeni dla śródmieścia, albo rewitalizacji dzielnic zaniedbanych), innego rodzaju pisania, bardziej syntetycznego. Zarządzania – malutką grupą moich ludzi – naprawdę świetnego dziennikarza i genialnego fotografa, od których cały czas się uczę. No i masy kwestii technicznych. Bardzo pomocni byli ludzie z Warszawy – mój mistrz z produkcji, który nauczył mnie wszystkiego, dziewczyny z contentu ( a zwłaszcza jedna, którą kocham miłością prawdziwą – „You’ll be always on my mind”, jak powiedział król) i one and only Stefa. Dziękuję też informatykom, że nie zrobili mojej laleczki voodoo (nie zrobiliście, prawda...) i dzięki nim wszystko szło gładko.

Być jak Thompson Barnhardt
Poza tym skłamałabym, gdybym powiedziała, że znajomość z Thompsonem nic mi nie dała Barnhardt ma niesamowitą energię, którą zaraża ludzi i jakąś tajemniczą moc, że naprawdę i mimo wszystko wierzysz, że się uda, że będzie ok., że będą pieniądze, a całkiem niedługo powstanie potężny koncern wydawniczy. WOW. Let’s work.
Próbka – mail od Thoma do mnie w związku z tym, że 300 zł to mało, żeby przeżyć i że ja dziękuję za współpracę. Moje fochy Barnhardt nazwał Monday Morning Blues (a to mnie zirytowało very much, no ja mogę mieć Monday Morning Blues, kiedy mam Bad Hair Day, a nie wtedy, kiedy ktoś mi nie płaci....) i napisał....
Ola,
Hang in there as we go into the good season. Cash last week was
desperately bad; but tomorrow I'll be making more payments to you all.
(...) Selling pretty well from Warsaw - probably sold about 50,000 last week
but all for March, April, May...I'll call you tomorrow during the day to discuss a few things.
Thom
(mail z 19.02.2007)
Takich maili było bardzo dużo, jeszcze więcej sms’ów- obietnic i telefonów – z zapewnieniem, że pieniądze będą w poniedziałek. Poniedziałkowy złoty cielec rzadko się spełniał – raczej materializował się na koncie w postaci 200-300 złotych (po kilku dniach) zamiast, jak stoi w umowie 2500 np. No i jak tu nie powtarzać za Boom Town Rats „Tell me why, I don’t like Mondays!?”. Problemy z keszem i notoryczne mijanie się z prawdą – to główny problem. I jeszcze jedno „Pani pracuje u Barnhardta??” (jedna z rozmów kwalifikacyjnych) ... to chyba nieciekawy gość..., kłamie, nie płaci, różne rzeczy o nim mówią...”
Nie wiem, naprawdę nie wiem , jak sobie Thom z tym radzi. Chciałabym mieć tak dobrego lekarza (jeśli on takowego ma) z wygodną kozetką, albo tak dobrze działające leki, które pozwalają mu się odstresować. Gdybym była nim, sama ubrałabym się w kaftan i zamknęłabym tam, gdzie nie ma klamek i wierzyciele nie mają dostępu. Mnie przez rok stres zżarł dokumentnie. Jak żyje w swoim świecie Thompson Barnhardt – to hydrozagadka, którą chciałabym poznać, zanim powiem „farewell my lovely”. A to już niebawem.
waran / 2007-06-05 09:19 / Twardy dziadyga
A jak się już wygadacie , to ktoś do Sądu Pracy idzie ? Taka duża ilość ludzi składająca pozwy . No , cymes. No chyba ,że macie jakieś kontrakty. Ale wtedy są sądy cywilne.
Kamil Jach / 83.5.235.* / 2007-06-04 18:31
Wszystko co napisały dziewczyny to prawda. Też pracowałem przez chwilę w BW i równiez zostałem oszukany. Zamiast należnych 3 tysięcy z hakiem dostałem mniej niż połowę.
Barnhardt to oszust, trzymajcie sie od niego z daleka.

Najnowsze wpisy