No to mamy wybory. Nie jest to żadne zaskoczenie, przewidywałem taki scenariusz już na początku stycznia. Mógłbym więc napisać - a nie mówiłem. Niemniej marna to pociecha, ponieważ nowe wybory pochłoną kilkadziesiąt milionów zł z budżetu, który bilansowany jest co roku potężnymi pożyczkami (obligacje). W tym roku po prostu pożyczymy te kilkadziesiąt milionów więcej - na igrzyska. Dodam tylko, że igrzyska te nie będą organizowane przez MKOL, tylko przez PiS, co nie przysporzy naszemu krajowi żadnych przychodów, będą za to same wydatki. Ciekawe, czy społeczeństwo już otrząsnęło się z tego zbiorowego amoku i wystawi organizatorowi igrzysk (nie olimpijskich) czerwoną kartkę. Jeśli tak się nie stanie, to może się okazać, że to nie ostatnia olimpiada organizowana przez PiS w tym roku (według argumentu - jeszcze nie mamy absolutnej większości w Sejmie i Senacie), co mogłoby spowodować poważne zmiany w budżecie tak po stronie wydatków jak i przychodów. Oczywiście nie muszę chyba dodawać, że wydawać będą ONI, a płacić za to będziemy MY. A miało być tanie państwo - tylko nikt przecież nie mówił, że chodzi tu o Polskę. A w Polsce, jak nie ma chleba (pracy i żadnych na nią widoków), to niech lud ma choć igrzyska, za które i tak sam zapłaci. To kolejny świetny pomysł, ale mam propozycję jeszcze lepszą - proponuję, aby na każde kolejne wybory organizowane przez PiS zrzucali się ci, którzy głosują na tą partię. Innymi słowy - popierający organizatora wyborów płacą za jego pomysły. Myślę, że przy takim rozwiązaniu, PiS nie wszedłby do parlamentu (na tą partię nie głosowałby pies z kulawą nogą) i może coś w polskim parlamentaryzmie zmieniłoby się na lepsze. Oddaję ten pomysł całkowicie gratis, bo nadszedł już chyba czas na jakieś konkretne rozwiązania.
Pozdro