Nie no, czy ja muszę prostować każdy taki artykuł? Cena ropy nie rośnie z powodu nierównowagi na rynku, tylko z powodu Peak Oil, zaś rynek w takiej sytuacji wariuje. Do tej pory wzrost produkcji ropy, który dostarczał do gospodarki energii przeliczalnej na dobrobyt, niwelował miękką politykę stopami procentowymi. Ale teraz zadłużone społeczeństwa, nie spłacą swojego rozpasania i konsumpcji na kredyt energią z ropy naftowej, bo produkcja już raczej nie wzrośnie. Inne czynniki powodują tylko bardzo małe skoki cen ropy w górę i w dół. Ale sam fakt, że ropa w ogóle oscyluje koło 130$, jest związany ze szczytem produkcji, po którym nastąpi spadek. Podany w tytule powód, powodem nie jest, tylko skutkiem. Za jakiś czas, produkcja zacznie maleć i wtedy... wolę nie myśleć, co stanie się na tym świecie.
Czekają nas kolejne wzrosty cen, inflacja itp.... bez odwrotu.
A zatem... budujmy autostrady, skoro za jakiś czas zmaleje ruch na drogach - może warto wywalić pieniądze w błoto.
Zresztą, co ja będę przynudzał. Zakończę więc pytaniem. Czy ekonomiści mieli styczność kiedyś z taką nauką jak geologia?
Pozdrówki