Wiceminister Spraw Zagranicznych Jerzy Pomianowski zwracał uwagę, że stymulowany przez różne kraje wzrost gospodarczy Chin nie był obwarowany żadnymi warunkami. - Najbogatsze państwa UE, a także Amerykanie i Japończycy "pompowali" niewiarygodnie dużo pieniędzy we wzrost Chin, praktycznie nie stawiając żadnych warunków, które moglibyśmy porównać do procesów integracyjnych zachodzących w Europie - podkreślił.

A to dobre?
Typowo zaściankowo-życzeniowe widzenie świata.
Sami w Europie i USA pchaliście się do Chin.
Najpierw na Tajwan a potem do Chin właściwych. Żaden altruizm.
Pchała was tam chciwość a nie , jakieś wyższe idee.
Taką propagandą można zadziałać najwyżej na idiotów ewentualnie kretynów bo raczej już nie na wariatów ani tym bardziej normalnych.
Szukaliście taniej siły roboczej, minimalizacji kosztów, stąd wasza obecność w Chinach.
Władze Chin doskonale zdawały i zdają sobie sprawę z tego, ale w jednym macie racje.
Chiny realizują cele długookresowe, podczas gdy USA i UE realizuje się w cyklach wyborczych obietnic.
Na to co teraz jest Chiny pracowały przez całe dziesięciolecia, na nieszczęście neokolonialnego myślenia, Chiny modernizowały i modernizują kraj industrializując się na potęgę.
Nie przejadają swojego sukcesu, ale inwestują w rozwój własny. Już teraz ich rynek wewnętrzny jest na tyle chłonny, że Chiny nie są wrażliwe na ewentualne sankcje zachodzących rynków UE czy USA.
Ba to te rynki potrzebują teraz Chińskiego wsparcia.
Jest biadolenie ze strony prominentów USA i UE, ale nie bez podstaw.
Otwarcie rynku Chińskiego jest potrzebne, firmom UE i firmom USA.
Apele o współpracę i równy wzajemny dostęp do sektora inwestycji publicznych (olbrzymia kasa), mają sens.
Nastały czasy , kiedy z Chinami trzeba się liczyć, czasy kiedy chińczyków traktowano z góry kończą się.