wolnemysli
/ .* / 2005-04-27 22:47
Martwi mnie rozwarstwienie dochodów i coraz większe różnice pomiędzy dużymi miastami a resztą kraju. Moje pokolenie (większość znajomych, ok. 30-tki) kupuje nowe mieszkania za ponad 200 tys., częściowo na kredyt, przy zarobkach między 2-3 tys. netto na głowę (on i ona). Coś za coś - kosztem stresu, dużych wymagań w pracy, ciągłego doskonalenia zawodowego i nie ma co ukrywać często strachu związanego z niepewnością. Jednocześnie poza Poznaniem w małych miejscowościach większość szuka pracy, a zarobki powyżej tysiąca to rzadkość, do tego brak możliwości rozwoju. Przy obecnym tempie za parę lat prawie nikogo nie będzie stać na przeprowadzkę do dużego miasta i szanse na lepszą pracę, migracja będzie blokowana przez rosnące ceny nieruchomości. Uda się tylko najlepszym i wytrwałym. Zastanawiam się czy społeczeństwo jest tego świadome ... jeśli pokolenie 20-latków nie weźmie się teraz za siebie (nauka, praca), większość skazana jest na pomoc rodziców. Nie wiem jak sobie Polska z tym poradzi, i dziwię się że większość u nas kupuje telewizory nadal na raty i przepłaca 30 % zamiast poodkładać przez rok i kupić lepszy sprzęt taniej.