MacMurphy
/ 84.40.135.* / 2006-05-24 00:57
Mam dwójkę dzieci kończących studia techniczne -elektronikę i informatykę na dobrej uczelni z tradycjami. Mamy własny dom jednorodzinny, oszczędności pieniężne i grunt na cele budowlane jako lokata inwestycyjna. Zarządzam niewielkim przedsiębiorstwem budowlanym.
W rozmowach z dziećmi na temat ich drogi życiowej doradzam wyjazd z Polski.
Uzasadniam to następująco. Obecny UKŁAD (sic, modne słowo, świadomie użyte au rebours) rządzący znajduje się w pułapce swoich kresek wyborczych zdobytych wizją pustoszejącej lodówki. Muszą więc "dawać", bo chcą rządzić jak najdłużej. Dobra koniunktura gospodarcza w Polsce wynikająca z dotacji unijnych, inwestycji zewnętrznych, oraz ogólnoświatowej koniunktury wynikającej z naturalnej cykliczności gospodarki pozwoli im na to. Zwiększą więc poziom tak zwanych stałych wydatków budżetowych. Ale w perspektywie przyszłych dziesięciu lat, gdy moje dzieci będą miały już swoje dzieci, gdy zakończy się wzrostowy cykl gospodarki światowej i nadejdzie okres dekoniuktury, gdy ja i moi rówieśnicy z wyżu demograficznego przestaniemy pracować i zaczniemy brać emerytury, gdy dzisiaj wydane pieniędze na przykład na emerytury dla czterdziestoletnich górników trzeba będzie płacić i nie będzie z czego, wówczas politycy przykręcą podatkową śrubę takim jak moje dzieci.
Dlatego radzę im, aby roztropnie wybrały kraj z dojrzałą demokracją, gdzie nie zdobywa się głosów obrazem pustoszejącej lodówki.
Decyzje gospodarcze obecnego UKŁADU, podkreślam GOSPODARCZE, nie polityczne igrzyska podobne do dziesiejszego oskarżenia Kiszczaka o spisek zbrojny, które będą podejmowane w najbliższych miesiącach określą przyszłość Polski za dziesięć lat. I nie wierzę, że będą to decyzje wykorzystujące dobrą koniunkturę gospodarczą daną UKŁADOWI przez niebiosa do przebudowania gospodarczych, zwłaszcza obniżenia podatkjowego obciązenia gospodarki. Nie wierzę, że kwiatek do kożucha UKŁADU w postaci pani premier utrzyma swoją świeżość.
Dlatego liczę się z nieuniknionym rozstaniem z dziećmi, z koniecznością wyjazdów do wnuków za granicę.