były_energetyk
/ .* / 2005-01-18 12:22
Pracowałem przez 11 lat w energetyce na przełomie lat 70 i 80 w jednym z zakładów energetycznych, należących obecnie do grupy G-8. Sitwa była w tym zakładzie od zawsze, a ja byłem człowiekiem spoza układu i w dodatku bezpartyjnym. Zostałem awansowany na kierownika oddziału w wieku 27 lat (bo akurat nie mieli na to stanowisko człowieka z układu o odpowiednich kwalifikacjach) - byłem wtedy na tym stanowisku najmłodszy w okręgu. Ponieważ byłem młody i głupi, zadarłem z sitwą, myśląc, że jak dobrze pracuję, to mam prawo upominać się o swoje i wygram. Sitwa była jednak jak ściana pokryta kauczukiem - kiedy w nią uderzałem, zaraz się odbijałem. Moja kariera kierownika zakończyła się po 5 latach - zostałem zdjęty w ramach odwilży w 1981 roku - murzyn zrobił najtrudniejszą i najbardziej odpowiedzialną robotę, więc nie był już potrzebny. Potem pracowałem tam jeszcze kilka lat, bo wylać na siłę mnie nie mogli -nie mieli na mnie żadnego haka. Patrząc na to wszystko, co się teraz dzieje w energetyce, wcale mnie to nie dziwi. Pierwszym błędem, którego dopuściły się nowe władze, było powołanie Polskich Sieci Energetycznych - było to jawne uwłaszczenie towarzyszy ze Zjednoczenia Energetyki w Warszawie. To dzięki nim mamy takie ceny energii jakie mamy, czyli wzięte z sufitu. Dalsze posunięcia to tylko kwestia tego pierwszego. Troska Solidarności o pracowników też mnie nie dziwi - Solidarność podpisała moje odwołanie bez słowa - figurowałem na liście razem z klientem, który został zdjęty za regularne chlanie gorzały w pracy. Po ogłoszeniu stanu wojennego przewodniczący i wiceprzewodniczący zakładowej Solidarności zostali udekorowani Srebrnymi Krzyżami Zasługi na wniosek dyrekcji zakładu - za co, to pozostawiam bez komentarza. Jak widać, energetyka dobrze służy posłusznym - bo niepokorni zawsze będą musieli stamtąd odejść. Za posłuszeństwo dostaje się nagrodę - ale nie jest to dobra droga do rozwoju. Przeciętny człowiek poza kartką wyborczą nie ma nic do powiedzenia. Przy obecnym sytemie jednak do władzy trafiają zawsze ci sami ludzie, którzy już dawno zapomnieli, jak wygląda jazda zatłoczonym autobusem.