"Na opinie, które często nie wnosiły nic nowego do sprawy, skarb państwa wydał ponad 1,3 mln zł. "
Jak nie mogły wnieść do sprawy nic nowego, to dlaczego miały to zrobić? Może wartoby zastanowić się, czy to aby nie pobożne życzenia P.T. sędziów i prokuratorów, że może jednak uda się uzyskać jakieś nowe informacje, wyciągnąć nowsze, ładniejsze wnioski z tego samego materiału, który już wielokrotnie był wałkowany przez kilku różnych biegłych, są powodem trwonienia pieniędzy? Gdyby mnie zapytano, czy da się powiedzieć więcej, niż to, co powiedzieli do tej pory inni, pewnie - z całą uczciwością i przekonaniem o świętości swych słów - stwierdziłbym, że nie wiem i bez przeprowadzenia badań nie jestem w stanie odpowiedzieć na takie pytanie.
"Autorów opinii nierzetelnych lub wydawanych z opóźnieniem minister sprawiedliwości będzie mógł zawiesić w czynnościach, a nawet skreślić z listy."
I tu jest dopiero cyrk! A kto to, k...a, będzie oceniał, czy opinia jest rzetalna, czy nie? A czy ten ktoś - nawet jeśli wierzyć w jego bezstronność i kompetencje - przyjedzie na miejsce, zbada warunki, w jakich przeprowadzane były badania i uwzględni je przy ustalaniu rzetelności? Czy będzie mial wiarygodne informacje o materiale badawczym, jaki dostali oceniani biegli? Cosik nie mogę w to uwierzyć. Poza tym co oznacza stwierdzenie "z opóźnieniem"? Jeśli sąd mnie pyta, ile czasu mi potrzeba na wykonanie ekspertyzy, to jstem w stanie jakoś to ocenić, dać sobie margines bezpieczeństwa i odpowiedzieć, i zrobić ekspertyzę w tym czasie. Jak sobie co połamię albo zachoruję, to informuję sąd o ile dłużej i dlaczego będę pracował. Jeśli sąd z terminu nie jest zadowolony - szuka dalej. A jak sąd o nic nie pyta, przysyła postanowienie, a potem wymaga wykonania badań w 2 tygodnie, to nie dziwota, że każda ekspertyza jest wykonana z opóźnieniem.
"Dziś każdy, komu odmówiono wpisu na listę biegłych, może zarejestrować działalność gospodarczą, której celem będzie przygotowywanie ekspertyz dla sądów. W nowym systemie będzie to niemożliwe, gdyż tylko instytucje wpisane przez ministra sprawiedliwości do ogólnokrajowego rejestru będą miały takie uprawnienia. Pozwoli to uniknąć korupcji, która właśnie w małych firmach jest największa."
Pier...e kotka za pomocą kilofa. Nie trzeba stanąć wobec odmowy wpisania na listę, żeby taką firmę założyć. I kto powiedział, że taka firma staje się "instytucją naukowo badawczą lub specjalistyczmą"? To jest tylko pośrednik w znajdowaniu rzeczoznawców lub biegłych do wykonania ekspertyz zlecanych niekoniecznie przez organy procesowe (choć biegli nie powinni się tytułem biegłego w tych wypadkach posługiwać), na którą sąd, jako nie zleconą przezeń, leje sikiem prostym. Chyba że sąd daje się nabierać chcchsztaplerom i zleca wykonanie opinii komuś, kto nie jest ani biegłym sądowym,. ani żadną powszechnie znaną i akceptowaną INSTYTUCJĄ działającą na tym rynku od dawna. Ale to chyba bardziej sprawa rozsądku sądu, a nie nieuczciwości firmy.
"posiadać odpowiednią liczbę osób z uprawnieniami do wydawania ekspertyz oraz posiadać profesjonalne zaplecze techniczne, łącznie z laboratoriami badawczymi, które pozwalają na samodzielne sporządzanie opinii."
Następne kwiatki. Kto będzie ustalał, jaki sprzęt do czego jest wymagany, dlaczego musi być ten, a tamten być nie może? A jaki wielki sprzęt jest wymagany do wykonania ekspertyzy, dajmy na to, traseologicznej (że o klasycznej daktyloskopii nie wspomnę)? Pewnie, nie wykonuje się jej na kolanie, ale nie przypominam sobie, żebym na co dzień w pracy używał do tego jakiegoś sprzętu, którego nie ma w każdym domu. No, powiedzmy, że musiałbym kupić albo wałek daktyloskopijny (choć i to dałoby się zrobić inaczej) i farbę drukarską, albo opakowanie proszku ferromagnetycznego i pędzel magnetyczny. Wszystko. Lupę mam, od lat. Ciekawe, jakie zostaną postawione wymagania sprzętowe do wykonywania takich ekspertyz.
"Rozwiązanie to, zdaniem wiceministra, skróci czas wydawania opinii oraz obniży jej koszty, gdyż jednostki nie będą musiały korzystać z biegłych spoza ich placówki. "
Gówno prawda. Będą musiały zatrudniać na etatach specjalistów, którzy być może nie będą mieli roboty non stop, a płacić im trzeba będzie. Dzięki temu nie będzie żadnych nowych instytucji, poza istniejącymi już, jeśli oczywiście przejdą weryfikację. A czy przejdą - patrz na koniec.
"Wśród rzeczoznawców od spraw nieruchomości osoby, które posługują się tytułem biegłego sądowego, są bardziej poważane na rynku i mają więcej klientów."
Tylko że ci biegli wykonując robotę rzeczoznawcy, nie powinni posługiwać się tytułem biegłego, bo to nadużycie. Jedynie świadomość, że są biegłymi, może podnosić ich prestiż.
"Dodatkowo projekt zakłada, że tytułem biegłego będzie można się posługiwać jedynie w sprawie, w której dana osoba wydaje opinie. "
Takich bredni o niby nowościach rozwiązania, które kpk zawiera od lat (jeśli nie od zawsze), jest tu więcej.
"Osoby fizyczne, które będą ubiegały się o wpis, będą musiały zapłacić 500 zł,"
To dziękujemy już sądom za współpracę. Tak się składa, że jest kilka bardzo specyficznych specjalności, w których ekspertyzy poza Instytutem Ekspertyz Sądowych wykonują chyba wyłącznie eksperci policyjni albo zawodowo jako policjanci, albo będąc już na emeryturze. A że "ruch w interesie" jest niewielki, a po ostatnich cyrkach z
VAT-em koszty bywają większe, niż pożytki, to ciekaw jestem, ilu z tych ludzi pozostanie na listach przy takim "wadium" i po weryfikacji, którą nie wiadomo kto, kiedy i jak przeprowadzi. A w laboratoriach kryminalistycznych kolejeczki, proszę państwa, kolejeczki...
PTK wreszczie udało się wyczyścić przedpole. Niedługo pewnie okaże się, że to PTK zostanie powołane do przeprowadzenia weryfikacji biegłych, ustalenia warunków istnienia instytucji specjalistycznych, oceny wykonywanych ekspertyz itp., itd.. Teraz przyszedł czas na koszenie...
Kiedy pomyśleć, jak wielkie będzie "koszenie" PTK, już tylko z tytułu wprowadzenia w życie takich zmian, a zwłaszcza jeśli to ono dostanie zadanie uporządkowania sytuacji, to aż się nie chce wierzyć w jego bezstronność w tym zamieszaniu.