Jest to niewątpliwy problem, z jednej strony Pani Fedak nawołuje wręcz do pracy po 65-ce, co ja akceptuje całkowicie (mam 60), ale nie może to być barierą dla mlodych do kariery.
Muszą zostac stworzone w przedsiębiorstwach stanowiska, na których starocie takie jak ja mogą się jeszcze przydać nie jako figuranci, ale pracownicy pomocniczy (archiwiści, doradcy - uwzgledniając doświadczenie , know-how i przedewszystkim kontakty - oraz personel pomocniczy).
Nie wiem, jak może to zostac zrealizowane, gdyby sysytem emerytalny w Polsce był normalny, można by pomysleć o zmniejszeniu daniny na rzecz ZUS-u od pracowdawców zatrudniających ludzi 50+ i na przykład co 5 lat ( 55, 60, 65, 70, 75) o jakiś procent, tak żeby zmobilizować pracowdawców do zatrudniania takich pracowników.
To co jest teraz to jest drwina. Po pięćdziesiątce ludzi nie chcą zatrudniac oficjalnie. Szara strefa jest porażająca. Człowiek pracując cały rok na czarno (znam przykłady i to dużo) dostaje na koniec roku PIT 11 na kwotę 3500,00 PLN za umowy zlecenia co stanowi 1/12 conajmniej jego dochodów, z czego do funduszu ZUS idzie kwota około 1000 PLN, a na fundusz zdrowia niecałe chyba 200 PLN.
To jest chore, dlatego ktoś musi walnąć pięścią w stół, chyba że rządzący mają tp głęboko w d... , patrząc tylko na swoja karierę polityczna i zasobność portfeli : osobistego, żony, kochanki i rozbebranych dzieciaczków, nie mówiąc już o kolesiach i innych Antka śfagra kobity braci.