icotudodać
/ 77.255.43.* / 2010-02-14 20:38
zastanawiający jest w zasadzie tylko jeden aspekt całej tej tzw. sprawy z sikorskim. Otóż ma się pretensje do obecnego prezydenta, czy też jego poprzednika, że nie był (jest) prezydentem wszystkich Polaków. Okoliczność powyższa była asumptem, albo inaczej usprawiedliwieniem ataków, na jednego czy też drugiego, pomimo to, że żaden z nich, w żadnej swojej deklaracji nie wspominał o występowaniu w imieniu wyłącznie jednej strony sporu. Faktycznie, w zapewnienia te można było spokojnie nie wierzyć. Jak natomiast sobie można wyobrazić, że prezydentem mógłby zostać człowiek deklarujący wprost i bezpardownowo potrzebę, ba konieczność "wyrżnięcia" przeciwników politycznych nazwanych czule "watahą". To jest legitymacja do startu w wyborach w wyborach prezydencjich, w jakoby demokratycznym państwie?