"Skoro rynek giełdowy dyskontuje przyszłość, a bezrobocie jest obrazem przeszłości to w dłuższym terminie rynek pracy ma znikomy wpływ na wyceny akcji".
Nie ma to jak manipulowanie faktami w zależności od wykresów na giełdzie. Jak spadało to ci sami anale pisali, że to przez złe dane z rynku pracy. Wtedy były ważne. Teraz już nie są. Jak za chwilę zacznie znowu spadać (a zacznie) to wtedy znów się okaże, że to przez dane z rynku pracy. I tak w koło Macieju, rzeczywistością można dowolnie manipulować pod ruchy na giełdzie i te same fakty interpretować na sprzeczne sposoby.
To samo money.pl nie cały miesiąc temu:
"Jak donosi BBC firma Manpower przeprowadziła badania, z których wynika, że więcej przedsiębiorstw zamierza zwalniać niż zatrudniać ludzi w II kwartale 2009 roku".
http://news.money.pl/artykul/kiepskie;prognozy;dla;usa;firmy;chca;zwalniac,205,0,433613.html
I teraz komentarz obiektywny: skoro firmy będą coraz mniej zatrudniać w II kwartale tego roku to logiczne jest, że - wbrew temu co pisze Bugaj - "w dłuższym terminie rynek pracy ma znaczący wpływ na wyceny akcji".
Mniej ludzi pracujących to gorsze wyniki spółek a tym samym gorsza wycena ich akcji. Proste jak drut.
Ale w sumie wiem czemu anale tak piszą jak Bugaj wyżej. To oczywiste, wierzą oni w tzw. teorię rynku efektywnego, że cała prawda o gospodarce jest widoczna na wykresach. A to oznacza, że jak rynek rośnie lub odwrotnie, to trzeba fakty dopasować tak do teorii, aby wszystko grało. Tylko w tym wypadku ta teoria jest błędna - rynek wcale nie zawiera w swych wykresów prawdy o gospodarce. Gdyby tak było to nie mielibyśmy gwałtownych korekt, tylko rynek dokoywałby rzadko kiedy ruchów. Tak oczywiście nie jest.