acomitam
/ 83.25.138.* / 2009-02-26 08:18
Artykuł przedstawia tzw. rządowy czyli urzędniczy punkt wiedzenia. Straszy się ludzi wskaźnikami makro, opowieściami rozmaitych speców od gospodarki o tym jak jest źle, wieści kataklizmy, przytłacza czarnymi wizjami, ale przecież ... na naszym prywatnym lokalnym podwórku sprawy mogą wyglądać i z reguły wyglądają zupełnie inaczej. Każdy z nas prywatnie, nasze rodziny, małe firmy stanowiące sól gospodarek możemy w sposób naturalny zacisnąć pasa, zmniejszyć koszty, zwiększyć wydajność, wziąć - jak to się mówi - na przeczekanie. Nie mogą tego zbiurokratyzowane i skostniałe struktury urzędnicze w państwowych molochach, gigantycznych firmach, nie mogą państwa o rozbudowanym socjalu i zaawansowanej chorobie centralnego sterowania. Ale prawdę powiedziawszy los urzędników i polityków mało mnie obchodzi. Czy coś złego się stanie jeśli w magistracie mojego miasta urzędnicy nie będą siedzieć przy mahoniowych biurkach., albo chodzić po puszystych dywanach, albo nie znajdą forsy na sfinansowanie jakiegoś zbędnego szaleństwa, którego głównym celem jest wypromowanie władzy? Ten kryzys to przede wszystkim kryzys władzy i koncepcji centralnie sterowanych gospodarek, co dla mnie jest zwyczajnie powodem do radości.