brydzia
/ 2009-02-08 19:23
/
10-sięciotysiącznik na forum
Wyżej wspomnieliśmy o grze w kurczaki. Takim właśnie mianem ostatnio ochrzczono zachowanie amerykańskiego rynku długu długoterminowego. Obligacje 10- i 30-stoletnie tracą na wartości, a więc rośnie ich rentowność. Odbierane jest to dwojako. Jako przygotowanie rynku do możliwego wzrostu inflacji w przyszłości oraz jako wzrost wymagań inwestorów od amerykańskiego rządu, który szykuje olbrzymie pakiety stymulacyjne, na które potrzebuje środków, a rosnący poziom zadłużenia wymaga większej premii za ryzyko. Kto wygra tę wojnę nerwów? Fed, który utrzymuje stopy na niemal zerowym poziomie strasząc możliwością nadejścia deflacji, czy rynek, który obawia się przeholowania w luzowaniu polityki pieniężnej.
Fatalne dane makro z piątku pogłębiają ten proces. Wiadomo bowiem, że brak sygnałów poprawy w realnej gospodarce przekłada się na dłuższy okres utrzymywania niskich stóp procentowych, a to wspiera obawy tych, którzy mówią o inflacji. Inna sprawa, że to nie rynek pracy jest tu wyznacznikiem zmian w realnej gospodarce, a przynajmniej nie najważniejszym. Trzeba pamiętać, że zmiany na rynku pracy są opóźnione względem zmian aktywności przedsiębiorstw. Także poprawa na rynku pracy będzie już skutkiem poprawy tej aktywności. Pierwsze oznaki możliwej poprawy pojawiły się przy publikacjach wskaźników ISM. Zarówno ten liczony dla przemysłu, jak i ten liczony dla usług w ostatnio wzrósł. Jest jednak zbyt wcześnie, by na bazie tych wskazań budować dokładne prognozy.
Ciekawie zachował się rynek akcji po publikacji raportu o stanie rynku pracy. Piątkowe notowania zakończyły się wzrostem cen. Tak u nas, jak i w USA. Czyżby dane nie były tak fatalne? Właśnie, że były. Raport nie tylko okazał się gorszy od prognoz wobec stycznia, ale także przyniósł zmiany w wartościach zatrudnienia w całym poprzednim roku. Zmiany negatywne, które sprawiły, że od szczytu koniunktury liczba etatów spadła o 3,6 mln, z czego znaczna część miała miejsce w trzech ostatnich miesiącach. Sugerując się wskazaniami liczby nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych można przyjąć, że i dane za luty nie będą wiele lepsze (w przyszłym tygodniu kończy się okres zbierania danych do raportu lutowego). Jeśli przyjmiemy, że i w lutym liczba etatów spadnie o ok. 0,5 mln to będziemy mieli sumaryczny spadek o ponad 4 mln etatów. Jak pamiętamy prognozy mówiły, że w trakcie całej recesji ogólny spadek zatrudnienia osiągnie 5 mln etatów. Teraz pewnie trzeba będzie tą liczbę zweryfikować. Nie zmienia to jednak faktu, że rynek może przyjąć, iż największa fala spadku zatrudnienia właśnie się kończy. Czy to wystarczy do poprawy sytuacji na rynku akcji? Ten zwykle wyprzedza stan gospodarki. Skoro ta ma się poprawić, to i na rynku akcji powinno być lepiej.
O tym mówiliśmy już w kilku poprzednich „Weekendowych…”. Pytanie, czy już teraz rynek szykuje się do ruchu, który będzie dyskontował możliwość poprawy sytuacji makro? Oprócz wskaźników ISM bykom sprzyjają przecież także dane o zamówieniach w przemyśle, czy choćby ostatnie zmiany indeksu wskaźników wyprzedzających (tu głównie podaż pieniądza ma wpływ). Liche to argumenty, ale być może dla największych ryzykantów wystarczające. Pytanie, ilu ich będzie i ilu już podjęło decyzję o zakupie? Jak sygnalizuje Mark Hulbert poziom nastrojów jest zbyt wysoki, by być przekonany, że dołek mamy za sobą. Tym samym nie spieszmy się. Przesłanki za wzrostem są, ale na razie słabe. Tu potrzeba znacznego kapitału. Ten się nawet pojawił, ale po drugiej stronie niedźwiedź jeszcze nie śpi. Kupujący są zaspakajani na dość niskich poziomach cen. Tym samym o mocnym odbiciu od minimów mówić nie można, a tym samym trzeba się liczyć z tym, że spadek będzie kontynuowany.
weekenowa analiza futures