Mieczyslaw
/ 2011-02-07 11:55
/
Uznany Gracz Giełdowy
"W Berlinie w 1982 przeżył pan śmierć kliniczną.
- To były pierwsze zawody sezonu, koniec kwietnia. Wyciągnąłem łódkę, którą przez zimę trzymałem w szopie na Polonii, była pełna wody, bo dach szopy był dziurawy. Wcześniej stoczyłem bój, by pozwolono mi jechać. To był stan wojenny. Po drodze perturbacje, co chwila patrole, milicja, wojsko, dokumenty, autografy. Do Berlina przyjechałem w ostatniej chwili, już spekulowano, że może mnie nie wypuścili z Polski. Pierwsze dwa biegi wygrałem, potem była przerwa, wiatr powiewał dość ostro. W trzecim prowadziłem. Na fotografiach wygląda to tak, jakby wybuchła bomba. Łódka ze mną wyleciała do góry, po czym wbiła się w wodę.
Podobno zatrzymał się taki niemiecki zawodnik i odwrócił mnie, bo pływałem twarzą w wodzie. Wystrzelili rakiety. Reanimowano mnie na brzegu, przewieziono do kliniki, przeprowadzono trzy operacje. Miałem zdruzgotane biodro, ułamaną kość udową, złamaną czaszkę, uszkodzony nerw wzrokowy, urwaną piętę, krew w płucach, byłem cały siny
Koenig, ten słynny producent silników, płakał przy pana łóżku.
- Zobaczył, jak wyglądam.
Obudziłem się po czterech dniach. Pamiętam kilka twarzy pochylonych nade mną, mówiącą po polsku pielęgniarkę, chcieli wiedzieć, czy są zmiany w mózgu. Pyta się mnie, czy wiem, gdzie jestem. Rozglądam się i mówię, że tak.
Żonę puścili do mnie dopiero po paru tygodniach. Dużo ludzi witało mnie potem na Okęciu, nawet taki film powstał - "Żeby wrócić". Ładny. Emitowali go w Boże Narodzenie po moim powrocie do Polski. Komuś pożyczyłem i nie oddali.
Nie miał pan dość?
- Pół roku później wygrałem następne wyścigi w tym Berlinie i tyle. Pamiętam, że gdy stałem na podium, Szwed Lei Lindel, ówczesny mistrz Europy, pocałował mnie w rękę.
Ja swoich wypadków nie demonizowałem, nie biadoliłem, tylko wsiadałem do łódki i pływałem.
---------------------------------
a co niektorzy juz nad Kubica swieczke zapalili