Niestety jaki blog tacy "specjalisci",nie rozumiejacy nawet czym
sie zajmuja arbitrazysci.
od dawna zwracałem tu uwagę na to, że arbitraż z definicji wyklucza kreowanie trwalszych ruchów na indeksach, ponieważ z zasady jest zajmowaniem pozycji wobec tego co dla inwestora jest nieprzewidywalne. inwestor wylicza, że kontrakt na w20 jest przewartościowany lub niedowartościowany i na tej podstawie zajmuje przeciwstawne pozycje: albo kupuje kontrakty (long na kontraktach) i zarazem zajmuje krótką pozycje na akcjach (niedowartościowanie kontraktów), albo kupuje
akcje (long na akcjach) i zajmuje krótką pozycje na kontraktach (gdyż uważa, że kontrakt jest przewartościowany). NIE WIE bowiem czy w dniu rozliczenia serii kontraktów to kontrakt dorówna do indeksu czy odwrotnie (oczywiście może zrealizować też zysk przed dniem rozliczenia serii, jeśli takowy się pojawi). i właśnie dlatego, że NIE WIE, ustawia się po obu stronach rynku, czy to bowiem indeks wykona ruch, czy kontrakt, zawsze na którymś ruchu zarobi. a skoro NIE WIE co się stanie, to oznacza, że nie jest w stanie kreować ruchów na indeksach a tym samym nie jest w stanie wywołać zwały. proste jak budowa cepa
jest jeszcze jedna kwestia: arbitrażyście jest wszystko jedno czy w20 i kontrakty na ten indeks są na poziomie 1500 czy 2500. jego zysk operuje bowiem na ruchach pomiędzy kursami obu tych instrumentów (wykorzystywanie tzw. bazy) i jest niezależny od ich poziomów. nie ma więc potrzeby aby wywoływać tu jakąś zwałę na w20 na przykład z 2500 do 1800, po prostu arbitrażystę to wali czy dokonuje swego arbitrażu na tym czy innym poziomie, może on z identycznym powodzeniem zarabiać na 3500 jak i 1800, zysk zawsze będzie identyczny niezależnie od poziomu. na zysk i jego skalę wpływa tu bowiem co najwyżej stopień rozszerzenia bazy a nie poziom na jakim znajdują się kontrakty i indeksy
co z tego wynika? ano to, że pisanie iż arbitrażyści wywołają zwałę na w20 jest bez sensu, jedno wyklucza drugie. skąd więc wzięło się tu takie bardzo modne pitolenie bez sensu w tym temacie? ano stąd, że ktoś jak zwykle usłyszał, że dzwonią ale już nie wie w którym kościele: ktoś usłyszał, że do arbitrażu są potrzebne kosze akcji. następnie ciemny ludek coś pokojarzył, że duże kosze akcji są w stanie na małej płynności wywołać pewne ruchy na w20. no i stąd już tylko krok do barwnych teoerii spiskowych o tym, że "grubi arbitrażyści" zwalają indeks w20 np. z 2500 do 1500 bo akurat mają kaprys aby na arbitrażu zarobić. jest to oczywiście rozumowanie "z równi pochyłej", ludek ma fobie, jest generalnie przerażony rynkiem, a stąd już tylko krok do połączenia idei arbitrażu i koszy akcji z ideą wielkiej zwały spowodowanej przez arbitrażystów właśnie
tak na tym forum tworzą się barwne teorie, teorie grubych i arbitrażystów będących w stanie sprowadzić indeks nagle o 1000 pkt w dół, choć nie wiem po jaką cholerę miałoby to im być potrzebne w arbitrażu. gdyby ktoś był zresztą w stanie wywołać zwałę o 1000 pkt w dół na w20 to nie potrzebowałby arbitrażu, po prosty zarobiłby na samych s-kach. byłby tylko problem z tym, że musiałby wywalać ze stratą tony akcji i ryzykować pojawienie się nagłego ataku popytu od jakiegoś poziomu, ale ciemny i kierujący się giełdowymi fobiami ludek już w takie dylematy oczywiście nie wnika
od dna bessy mamy rozliczenia serii i arbitraże na indeksach a nikt jeszcze nie zrobił pod to nigdy żadnej zwały, zresztą od czasu jak mamy kontrakty na w20 nie było ani jednego takiego przypadku. ktoś kto wyciaga wnioski z przeszłości już tylko na tej podstawie domyśla się, że arbitrażyści żadnej zwały nie będą potrzebowali wywoływać (ani też nie będą w stanie). tylko, że aby wyciągać wnioski z przeszłości trzeba odrobinę myśleć, co wymaga jednak wysiłku i jest raczej niemodne, stąd takie teorie szerzące się siłą wirusa momentalnie zdobywają coraz to nowe obszary gruntu