Najgorzej jest w Warszawie, najlepiej w Katowicach. Jednak wszędzie korki irytują kierowców tak samo. Na miejskich korkach tracimy czas i pieniądze. I dotyczy to nie tylko kierowców.
Jeżeli mieszkasz w Warszawie to dziennie przez korki tracisz 30 minut. Jest to dodatkowy czas, który poświęcasz na pokonanie trasy z domu do pracy i z pracy do domu. 30 minut, które przecież można spożytkować inaczej, niż bezsensownie gapiąc się na mijających nas spacerowiczów.
- Czas spędzony w korkach trudno określić jako wykorzystany produktywnie, bo można byłoby go poświęcić na pracę lub wypoczynek. Z ekonomicznego punktu widzenia jest to więc strata, której koszt można określić jako koszt utraconych korzyści – tłumaczy Rafał Antczak z Deloitte, firmy doradczej, która przygotowała analizę problemów transportowych w 7 największych miastach Polski.
- Osoby pracujące w 7 największych polskich miastach traciły w 2010 roku 16 mln zł dziennie, stojąc w korkach. Daje to łączną kwotę 4,2 mld zł w ciągu całego roku - dodaje.
To dużo. Dla porównania, pieniądze zebrane w ostatnim finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to tylko dwa i pół dnia naszego stania w korkach. Jednak każdy, kto choć raz stał w korku bez końca, myślał o tym, ile na tym zarabia państwo. Stojąc w korku samochód spala paliwo, które od dawna jest coraz droższe, a którego ogromną część stanowią podatki. Tak wydaje się w pierwszej chwili. Jednak czy rzeczywiście jest to prawdą?
- Gospodarka również traci na korkach. Koszty korków dla gospodarki przy uwzględnieniu podatków nakładanych na paliwa i płaconych do budżetu, wyniosły blisko 3,7 mld złotych w ubiegłym roku, a to jest realna strata dla gospodarki. Mniejsze korki w miastach to większe zyski z podatków. Zamiast obecnych 560 mln, mniejsze korki generowałby aż 645 mln, czyli więcej o 85 mln złotych w ciągu jednego roku – wyjaśnia Antczak.
Bazując na rzeczywistych pomiarach prędkości, serwis Targeo.pl zanalizował różne aspekty powstawania korków. Duże miasta posiadają tak zwane wąskie gardła, które utrudniają ruch i powodują chroniczne pojawianie się niekończących sznurów samochodów.
- Z analiz wynika, że najwięcej czasu w korkach tracą mieszkańcy Krakowa i Warszawy. Po drugiej stronie skali znajdują się Łódź i Katowice – tłumaczy Rafał Mikołajczyk, prezes zarządu Indigo, operatora serwisu Targeo.
O tym, że musimy budować obwodnice dużych miast, nie trzeba dziś nikogo przekonywać. Jednak budowa dróg w naszym kraju, to - najdelikatniej mówiąc - proces długotrwały. Czy dziś można wyjść problemowi korków ulicznych naprzeciw, czy możemy w sposób prosty poprawić naszą sytuację? Okazuje się, że są sposoby na proste rozwiązywanie długiego jak korek problemu.
- Warto jest pomyśleć nad wprowadzeniem zmian prawnych umożliwiających wyznaczenie na skrzyżowaniach tzw. yellow-box, czyli obszaru gdzie wjazd samochodów bez możliwości zjechania ze skrzyżowania byłby zakazany. Realnie jest to koszt puszki z farbą, jednak w praktyce wpłynie to na poprawę obecnej sytuacji. Dziś kierowcy nagminnie wjeżdżają na skrzyżowania, choć doskonale wiedzą, że z niego nie zdążą zjechać – wyjaśnia ekspert Deloitte.
Należy również pamiętać, że zmiany ku lepszemu trzeba wprowadzać z głową. Niech przykładem będą bus-pasy w Warszawie. Wprowadzenie nowych bus-pasów w stolicy w przeciwieństwie do innych miast w Polsce, pogorszyło sytuację na drogach. Korki są dłuższe, a wszystko przez to, że bus-pasy nie leżą, tak jak w innych miastach, na trasie torowisk. Ciągną się i tak zakorkowanymi ulicami, gdzie ich wprowadzenie jeszcze bardziej zwęziło już i tak wąskie jezdnie.
----------------
A wszystko to przez ograniczenia prędkości.
[Ten komentarz został zgłoszony do usunięcia przez 1 osobę - amator1122.]