Elyty ( nie mylić z elitami) UE czy USA dostają swego rodzaju sraczki, związanej z osądzeniem i ukaraniem pani Tymoszenko za nadużycia skutkujące potem poziomem życia każdego obywatela państwa Ukraina.
Nawet dla laika nadużycia są aż nadto widoczne. Nadużycia wynikające z powiązań biznesowych i układów z przeszłości byłej pani premier.
Układ gazowy z Rosją jaki przeforsowała (wbrew procedurom obowiązującym na Ukrainie) pani Tymoszenko jest wybitnie niekorzystny dla Ukrainy, skutkujący olbrzymimi wymiernymi ( i niewymiernymi) stratami dla Ukrainy.
Wynika z tego, że Rosja ma odpowiednią dźwignię nacisku na panią Tymoszenko ( tzw hak) , dźwignia ta jest takiego rodzaju i takiej wagi, że pani premier nie zawahała się postawić interes Ukrainy dla obrony własnego.
Ale dlaczego , tak tego precedensu, czyli osadzenia i skazania pani Tymoszenko boja się politycy UE? Może boja się, ze precedens, może stać się praktyką? Może boja się, że i ich może spotkać podobny los, jak społeczeństwa obudza się z powszechnego marazmu. Ukraina pokazała , że nawet tzw "święte krowy" można pociągnąć do odpowiedzialności. Realnej odpowiedzialności.
A tego politycy UE boja się najbardziej. Do tej pory "ryzykowali" utrata stanowisk, ale nie utrata przywileji czy apanaży. Po prostu najczęściej dostawali/dostają kopa w górę albo w bok na inne stanowisko (taka rotacja) , lub szli na tzw "emeryturę".
Kazus Tymoszenko, pokazuje , że nie zawsze tak musi być.
Jakoś prominenci UE nie bronią innych skazanych na Ukrainie, interesuje ich jedynie koleżanka Tymoszenko.
Ukraina przecież łamie standardy demokratyczne na wielu innych polach, ale to już jest mniej interesujące.
Wszystko zgodne z powiedzeniem "bliższa ciału koszula", bliższa jedna pani Tymoszenko, od tysięcy zwykłych anonimowych.