Amigo11
/ 2008-12-19 17:37
/
SAMA PRAWDA
Pani Irena leciała do USA, by święta spędzić z synem i wnukiem. Kiedy oficer imigracyjny na lotnisku w Nowym Jorku znalazł w papierach notkę o nielegalnym pobycie sprzed 17 lat, 73-letnią kobietę zakuto w kajdanki i przebrano w więzienny kombinezon. W celi spędziła ponad 20 godzin.
Pani Irena, która mimo posiadania wizy nie została wpuszczona na terytorium Stanów Zjednoczonych
Pani Irena miała spędzić w USA dwa miesiące. 10-letnią wizę otrzymała w listopadzie. Przy jej wydawaniu nie było żadnych problemów. Gdy jednak w zeszły piątek wysiadła na lotnisku Johna F. Kennedy'ego w Nowym Jorku, okazało się, że na teren Stanów Zjednoczony wejść nie może - 17 lat wcześniej przedłużyła nielegalnie swój pobyt.
- Rozumiem, że nie chcieli mnie wpuścić, ale potraktowali mnie jak niebezpiecznego bandytę, a ja mam 73 lata - mówi ze łzami w oczach pani Irena.
Po rozmowie z oficerem imigracyjnym założono jej metalowy pas na biodra, a do niego łańcuchem przypięto kajdanki, w które została zakuta. Wraz z kilkoma innymi kobietami, w tym jedną Polką, pani Irena została przewieziona do centrum zatrzymań w New Jersey.
- Tam kazali nam się rozebrać łącznie z bielizną, musieliśmy włożyć więzienne stroje i wpakowali nas do celi. Wszędzie kraty, metalowe łóżka i szary cienki koc. Było nas sześć w jednej celi. Na środku niczym nieodgrodzona toaleta - opowiada starsza kobieta, która jeszcze na lotnisku powiedziała obsłudze, że ma cukrzycę, nadciśnienie i jest po zawale.
- Musiałam zażyć lekarstwa, ale nie mogłam się ich doprosić, a zabrano nam wszystkie rzeczy. Dopiero w więzieniu w końcu przysłali jakiegoś lekarza, zbadał mnie i oddał leki - dodaje.
W sobotę późnym popołudniem została odstawiona na lotnisko i wieczornym samolotem wróciła do Polski. Od powrotu bierze środki uspokajające. - Nigdy już nie pojadę do Stanów - mówi kobieta.
Jak się okazuje, to nie pierwszy taki przypadek w ostatnich tygodniach. - Od początku listopada obserwujemy nasilenie i brutalizację deportacji polskich obywateli. Wcześniej takie przypadki zdarzały się sporadycznie - mówi konsul ds. prawnych w Nowym Jorku Wojciech Łukasiewicz. - Jednak niewiele możemy zrobić. Służby amerykańskie informują nas o takich przypadkach dopiero po fakcie, bo twierdzą, że osoby zatrzymane nie znalazły się jeszcze na terenie Stanów Zjednoczonych.
Podobne przypadki opisał też na początku grudnia polonijny "Nowy Dziennik". Były to historie kilku kobiet, które podobnie jak pani Irena zostały zakute w kajdanki i osadzone w centrum zatrzymań.
- Teraz prawie codziennie zgłaszają się osoby opowiadające o podobnych przypadkach. Od konsula dowiedzieliśmy się o 13 takich deportacjach w listopadzie - mówi Ewa Kern-Jędrychowska, dziennikarka "Nowego Dziennika".
- Problem zgłosiliśmy już w MSZ, bo takie sprawy trzeba załatwiać na szczeblu politycznym, konsulaty zajmują się jedynie pomocą polskim obywatelom w indywidualnych sprawach - dodaje Łukasiewicz.
Według przedstawicieli Ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie wszystko odbywa się zgodnie z prawem.
- Osoby, które nie zostają wpuszczone na teren naszego kraju, są deportowane najbliższym samolotem. Jeżeli nie jest możliwe ich przetrzymanie na lotnisku, wtedy przewożone są do centrum zatrzymań. W czasie transportu w celach bezpieczeństwa mogą im być zakładane kajdanki. Jednak indywidualnych przypadków nie jestem w stanie ocenić - mówi Andrew J. Schilling, rzecznik prasowy ambasady.