mrówka, chodzi mi o pewien kompleks, który trawi wszelkiej maści ekonomistów, analityków, i tym podobych. Pragną unaukowić ekonomię, szukają prawideł na miarę nauk przyrodniczych popartych rzekomo obiektywnymi badaniami empirycznymi. Próby wyjasnienia kolejnego kryzysu w ten sposób to według mnie robienie za szkodliwego idiotę, co gorsza, za fasadą rzekomo wyrafinowanej ścisłości naukowej. Cykle to naturalna cecha przyrody, wynika z ograniczonej ilości zużywanych zasobów, od ekosystemów po zaburzenia maniakalno depresyjne, jednakże przenoszenie tego na grunt ekonomii razem z bezosobowością to głupota. Nie tędy droga do przeiwdywania przyszłości, historia nie musi się powtarzać. Gdyby dajmy na to Abraham Lincoln nie został zabity, ekonomistom wyszłyby zupełnie inne liczby. Wydarzeń w historii takich jest mnóstwo, a mogły się potoczyć inaczej, gdyby ludzie rozumieli jak wiele zależy od nich. Zrównoważona światowa gospodarka wolnorynkowa z zupełnie innym przebiegiem cykli oraz większym dobrobytem jest możliwa, a zależy od samośiadomości ekonomicznej obywateli. O podstawowym wpływie interwencjonizmu na cykle mówił nawet John Forbes Nash