_joe
/ 80.52.237.* / 2008-05-16 18:47
Zamiast komentarza zacytuję małe fragmenty z książki "Chrystus z karabinem na ramieniu" Ryszarda Kapuścińskiego (o ile pamiętam, Wyborcza nie przewidziała jej w swojej serii Kapuścińskiego z Gazetą):
" Kiedy zobaczyłem cmentarzyska sprzętu na Bliskim Wschodzie, pomyślałem: Boże, jakaż to niesamowita forsa! Kilometry i kilometry strefy frontowej zawalone najdroższym sprzętem na świecie. Na każdym kilometrze kwadratowym leżą miliony dolarów. Jedna godzina wojny w październiku 1973 kosztowała dwadzieścia milionów dolarów. Pomyślałem, że jeżeli świat nie narzuci tam pokoju na zasadach ustalonych przez Narody Zjednoczone, ludzkość będzie płacić za Bliski Wschód miliardy i miliardy dolarów, będzie płacić głodem na Saharze i w Indiach, inflacją i drożyzną, ponieważ pieniądz jest tylko jeden i jeżeli zostanie wydany w jednym miejscu, nie będzie co wydać w innym…”
"Po południu podpłynęły cztery izraelskie kanonierki i przez godzinę ostrzeliwały Rashidyię. Liban nie ma marynarki wojennej, kanonierki więc mogły strzelać bezkarnie. Mogłyby tak strzelać przez cały dzień, ale rozmiary takiego ataku są limitowane przez politykę: zabić tylu, żeby popamiętali, ale nie zabić zbyt wielu, bo zrobi to szum na świecie. Co jest granicą, która określa ilość ofiar, jaką strawi świat — dokładnie nie wiadomo. W Rashidyi zginęło dwanaście osób. To w porządku. A gdyby zginęło dwieście? To może byłoby za dużo. Taki dowódca kanonierki gra w ciemne karty, bo przecież on nie widzi, ilu zabija, czy zabija tylu, żeby było w porządku, czy zabija tylu, że będzie szum. Ale o tych szczegółach dowie się później z gazet…”
" Palmach, Irgun i Stern organizowały pogromy, paliły wsie i zabijały ludzi. W lutym 48 batalion Palmach zabił ponad 60 kobiet i dzieci we Wsi Sasa. W kwietniu 48 roku bojówki Irgunu spaliły wieś Deir Yassin zabijając 254 mężczyzn kobiet i dzieci. W 56 we wsi Khan Yunis zabito 275 mężczyzn, kobiet i dzieci. Po powstaniu Izraela w wielu wioskach chłopi palestyńscy zostali odcięci od swoich pól. Wioski znalazły się po stronie Jordanii, a pola — po stronie Izraela. We wsiach zapanował głód, ponieważ chłopi nie mogli zebrać plonów ze swoich własnych pól, Izraelczycy zabraniali im przechodzić przez granicę. Ludzie nie mieli co jeść i nocami przekradali się na pola. Szli jak przemytnicy po snopek zboża, po worek kukurydzy. Bojówkarze strzelali do nich, ale chłopi nie mieli innego wyjścia, nikt nie dał im innej ziemi. Wielu Palestyńczyków zginęło w ten sposób, na własnym polu. Potem Izraelczycy palili te wsie przygraniczne, chłopi musieli uciekać za Jordan, bo już nie mieli nic, ani pola, ani domu. Fedaini uczą się z książki wydanej w roku 1972 w Bejrucie pt. „Who Are the Terrorists?” („Kim są terroryści?”), zawierającej opis 308 akcji dokonanych przez Palmach, Irgun, Steru i armię Izraela przeciw Palestyńczykom, a zakończonych ofiarami wśród bezbronnej ludności…”
Pan Kaczyński spędził właśnie prawie tydzień w Izraelu.