Sabre
/ 2007-07-05 12:01
/
Tysiącznik na forum
Skoro tak nudno ... .
Prezydent i premier u ojca dyrektora. Część trzecia spotkań na szczycie.
- Witamy ojca dobrodzieja! – Premier złożył pocałunek na upierścienionej dłoni ojca.
- Szczęść Boże! A Lech co tak głupio się uśmiecha?
- Te egzorcyzmy ojca nie wyszły mu na dobre. Zupełnie zmieniły go w zombie. Chodź tu Lechu, przywitaj ojca dyrektora!
Prezydent podszedł sztywnym krokiem i z nieartykułowanym okrzykiem wyciągnął ręce w stronę redemptorysty.
- Zabierz go ode mnie! – pisnął ojciec dyrektor i w panice schował się za biurkiem.
Premier wyciągnął błyskawicznie konsolę play-station, nacisnął kilka guzików i prezydent padł bezwładnie na podłogę niczym marionetka z podciętymi sznurkami.
- Tym można sterować prezydentem. - premier pokazał konsolę i uśmiechnął się złośliwie - Może ojciec chce by prezydent zatańczył i zaśpiewał?
- Broń Boże! To znaczy, innym razem. A propos, co ty masz na głowie?
- To? - premier dotknął z czułością tekturowej aureoli - To prezent od posłów. Żebym się przyzwyczajał.
Ojciec spojrzał z zazdrością na premiera. Tymczasem zapomniany prezydent ruszył mozolnie w stronę obrazu Marca Chagalla.
Rozlega się dźwięk telefonu:
- Czekaj. Dzwoni do mnie bogobojna ... . Chryste, to ten babsztyl co mi przysyła gumki ze śmietnika! Halo! - rzekł z rezygnacją ojciec dyrektor.
- Witam ojca! Właśnie minął mi okres … .
- I po to pani telefonuje?
- No co ojciec! Ja już przecie ... ojciec żartuje ... choć dla ojca ... aż się zaczerwieniłam ... .
W słuchawce rozlega się głos siostry Telimeny, która podaje numer konta: 666 … .
Od strony prezydenta rozległ się cichy i złowieszczy dźwięk rozsuwanego zamka błyskawicznego.
- Wróćmy do naszych spraw. Z tymi szatanami to ...
- No! Pokazałem klasę, nie?
- Zaraz, co wyprawia ten ... prezydent?! Każ mu przestać! Zniszczy mi obraz … tego … no … Szagla?!
Jarosław K. zaczął wściekle naciskać guziki. W konsoli nagle zaiskrzyło i zadymiło. Prezydent wrzasnął rozdzierająco "Szatani!" i ponownie runął na ziemię.
- Cholera, znowu spięcie. – powiedział premier.
- Halo! No odezwijta się żydokomuchy! Najpierw bałamucicie babę, a później co? Minął … no, termin w jakim płaciłam ojcu rentę, musiałam kupić lekarstwa na ten liszaj co to złapałam w śmietnikach. Zapłacę później.
- Bardzo mnie rozczarowujesz córko! Naprawdę! Pamiętaj że trzeba siać, siać, siać … .
Prezydent leżał dygocząc w powiększającej się kałuży, a tymczasem pan premier z zadowoleniem poprawiał przed lustrem przekrzywioną aureolę.
- Może by tak oświetlić? – pomyślał.